Mówi się, że troje to już tłok. A jak nazwać dzikie tłumy, które wieczorami oblegają lodowiska? Nie mam pojęcia, ale wiem, że z tego tłumu łatwo można wyodrębnić kilkanaście typów ludzi, dla których lodowisko to miejsce spędzania wolnego czasu.
Wpis jest trochę na poważnie (bezpieczeństwo!) a trochę nie (będziecie wiedzieli gdzie). I, chociaż dla mnie to oczywiste przy pisaniu tego typu zestawień, uogólniam.
Spryciarze. Najlepsi łyżwiarze na lodowisku. Gang zajmujący środek, słońce lodowiska, wokół którego cała szara reszta grzecznie się obraca. Ledwie przekroczysz próg i już o nich wiesz. Najczęściej chłopcy lub młodzieńcy, koniecznie w hokejówkach. Elita, najprawdopodobniej najlepsi łyżwiarze na lodzie. A przynajmniej robią najfajniejsze rzeczy.
Raki. Trochę podtyp spryciarzy, ale niekoniecznie. Łyżwiarze, których nigdy nie widzisz jadących przodem, zawsze magicznie poruszają się tyłem. Potrafią wyskakiwać przed człowiekiem nie wiadomo skąd, powodując mini zawały. Podobnie jak obserwowanie, jakie slalomy między ludźmi oni wyprawiają.
Show-offy. Szołofy. Łyżwiarze, którzy jeszcze nie są spryciarzami, ale jeżdżą lepiej niż łyżwiarze. Najniebezpieczniejszy gatunek człowieka na lodzie, bo w przeciwieństwie do spryciarzy, którym raczej wychodzi, im może nie wyjść. A ponieważ wolno nie jeżdżą, ryzyko wpadnięcia bądź przejechania popisującej się osoby jest wielkie. Na dodatek są irytujący, bo na lodzie są ludzie, którzy jeżdżą lepiej od nich, ale nie mają potrzeby pokazywania tego całemu światu.
Meserszmity. Dzieci, najczęściej około 7-8 letnie, które nie jeżdżą po lodzie, tylko się nad nim unoszą, bo inaczej nie da się wytłumaczyć ich szybkości. Wzbudzają też moją ogromną zazdrość, bo jeżdżą zupełnie bez lęku. Prawie się nie przewracają, a nawet jeśli to wstają jeszcze szybciej niż upadli.
Odkrywcy. Głównie odkrywają fakt, że lód jest śliski i zimy. Tak, najczęściej przy bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z nim. I zawsze są niesamowicie zaskoczeni, że utrzymanie równowagi na łyżwach jest takie trudne. Przecież jeździli na rolkach.
Osoby z zaburzeniem grawitacji. Albo "w sumie nie umiem jeździć, ale przecież nie pójdę do oddzielonej strefy dla początkujących, bo to wstyd". Nie dość, że taki człowiek bujający się na łyżwach w przód i tył jest niebezpieczny dla siebie, to także dla osób w promieniu 2 metrów od niego. Ludzie chyba nie zdają sobie sprawy, że gdy się przewrócą, może to być bolesne nie tylko dla nich. Gdy jest mniej łyżwiarzy, to jeszcze pół biedy, ale gdy są tłumy, jeżdżenie wśród tylu osób jest po prostu nieodpowiedzialne. Także dlatego, że jak ktoś nie umie jeździć, to hamować też raczej nie potrafi.
Podtypem są dzieci, które puszczone samopas na lód, też nie chcą iść do strefy dla początkujących i nie tylko wjeżdżają ludziom pod nogi, ale także potrafią się tuż pod nimi wywrócić. Ogólnie dzieci na łyżwach są super, ale czasami zwyczajnie trudno jest zauważyć, że coś małego nagle pojawia się przed tobą.
Zgubiłem towarzysza. Więc zamiast zjechać do bandy, albo zwalniam, albo zaczynam jechać pod prąd. Ale najgorsi są ludzie, którzy jadą i zaczynają się oglądać za siebie. Nie dość, że sam czy sama nie widzi gdzie jedzie, to jeszcze robi problem ludziom, którzy jadą za nim/nią.
Niedzielni łyżwiarze. Osoby, które najczęściej nie posiadają własnych łyżew więc je wypożyczają. Prawdopodobnie najspokojniejszy i najbezpieczniejszy typ człowieka na lodzie. Czasami są to rodziny z dziećmi, czasami osoby na randce, albo ludzie, który tak po prostu wpadają pojeździć.
Łyżwiarze. Najczęściej można poznać ich po własnych łyżwach, ale nie jest to reguła. Od niedzielnych różnią się tym, że nie jeżdżą tak spokojnie, ale jednocześnie raczej nie mają ambicji wskakiwania na wyższy poziom. Widać, że jeżdżą bardzo pewnie, niekiedy trochę sportowo. Statystycznie są dość nieliczną grupą.
Posiadacze łyżew. Można się zdziwić, że ludzie, którzy mają swoje łyżwy, nie potrafią na nich jeździć. A może tylko mnie to dziwi. W sumie ja też uczyłam się jeździć w osobistych (ale miałam 6 lat i dostałam je ze strychu), ale jednocześnie nie rozumiem inwestowania w sprzęt przed pierwszym wyjściem na lodowisko (a może, to był prezent? wtedy popieram jak najbardziej). A naprawdę widziałam ludzi w nowiutkich łyżwach, którzy ewidentnie nie tylko pierwszy raz stali na lodzie, ale też pierwszy raz mieli łyżwy na nogach. Z lodowiska wychodzili raczej zniechęceni niż zachwyceni.
Ludzie ze szkółki. Klubu, koła, czy co tam jeszcze działa i uczy jeździć. Najczęściej dziewczynki w figurówkach. Bardzo eleganckie, zgrabne. Jeśli zdarzą się odważniejsze czasami próbują konkurować w sztuczkach ze spryciarzami, ale najczęściej nie zniżają się do ich poziomu. Tak, to oznacza, że są nieco snobistyczne i uważają się za lepsze. Nie tylko od nich, ale od wszystkich ludzi na lodowisku.
Robin Hoody. Na lodzie nie ma bogatych, co by można było im coś zabierać (chyba, że talent) i dawać biednym (a nie pogardziłabym większymi umiejętnościami jeżdżenia), więc chodzi o ludzi jeżdżących w kapturach. Oczywiście, że kwestia bezpieczeństwa. Rozumiem, że na lodowisku jest zimno, ale lepiej założyć dwie czapki i nauszniki niż kaptur. To prawie tak jakby jeździć z klapkami na oczach. Mam taką teorię, że gdy ktoś przygotowuje się do nauki jeżdżenia samochodem albo już jeździ i ma problem z ogarnianiem tego wszystkiego, co dzieje się na drodze przed nim, powinien pójść na łyżwy w godzinach szczytu (piątek i sobota wieczór, a wersja dla ludzi lubiących ekstremalne emocje - ten sam czas, ale w niedzielę). Człowiek momentalnie uczy się widzieć nie tylko to co dzieje się przed nim, ale nagle okazuje się, że przysłowiowe oczy dookoła głowy, wcale takie przysłowiowe nie są. Dlatego ograniczanie swojego pola widzenia jest jedną z większych głupot jaką można zrobić na lodzie.
Pozdrawiam, M
U nas nie ma niestety oddzielnej strefy dla początkujących, więc podział jest taki - trzymasz się bandy, kiedy ledwo stoisz, a reszta szybciej lub wolniej cię mija. Najgorsza jest gimbaza i meserszmity 5-6 letnie idące radośnie pod prąd, w poprzek i jak im tam popadnie i wywracajace się prosto pod nogi. Ostatnio byłam w niedzielę. Po południu. Nigdy więcej :D
OdpowiedzUsuńHaha, wszystko tutaj jest prawdą! Jak się jeździ, to nie wiadomo, na co uważać. XD
OdpowiedzUsuńTrzeba też wypatrywać ludzi w zielonych kurtkach, bo z tego co zauważyłam, tacy szaleją najbardziej. XD
Ja chyba odkrywcą jestem. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mój kawałek Internetu
Haha fajny podział ;). Ja chyba 5-6 lat nie byłam na lodowisku :)
OdpowiedzUsuńChyba jestem niedzielnym haha :D :)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam kiedy ostatnio jeździłam na łyżwach :)
OdpowiedzUsuńJa mam zaburzenia grawitacji na łyżwach :D świetny ranking :D
OdpowiedzUsuńHhahaha bardzo fajny wpis i bardzo prawdziwy :D czasami aż strach iść na lodowisko :D
OdpowiedzUsuńObserwuję!
Bardzo trafna typologia! :D
OdpowiedzUsuńJuż od lat nie byłam na łyżwach, ale kiedyś spędzałam na lodowisku sporo czasu i do dziś pamiętam gagatków, którzy idealnie pasują do Twoich opisów. :D