Hello!
Przyznaję, że niewiele pamiętałam z pierwszego sezonu i dopiero gdy wróciłam do swojej recenzji, uświadomiłam sobie, że zakończył się on clifhangeram. Ale jakim? Nie pamiętałam.
To że Hellbound ma z religią - i to szeroko rozumianą - niewiele wspólnego, było jasne od poprzedniego sezonu, a ten skupia się o wiele bardziej na politycznych aspektach - a być może nawet aspiracjach - tego, do czego doprowadziły kulty i tajne organizacje. Nowa Prawda jest w zasadzie w strzępach, bo nie jest w stanie niczego upilnować, a rząd postanawia wykorzystać ją do swoich celów - i widzowi może być prawie przykro, jak pani rządowa sekretarz pomiata, szantażuje i wykorzystuje do swoich celów obecnego przywódcę tego ruchu. Z drugiej strony mamy anarchistów: głośnych, nieprzyjemnych, brutalnych wierzących w to, że mają rację - zdołali też opanować miasto. I chociaż nie widzimy tego wiele, od bohaterów często słyszymy, że ich świat pogrążony jest w chaosie.
Po drugiej stronie politycznego spektrum dostajemy historie bohaterów: policjant z córką z zeszłego sezonu się ukrywają, a Heejung jest bardzo, bardzo chora. Min Hye-jin jest częścią tajnej organizacji Sodo i ukrywa dziecko, które przetrwało demonstrację, oraz dzieci bohaterki, która powstała z martwych / wróciła z piekła oraz przeżywa dylematy dotyczące tychże dzieci i tego, czy można tak odseparowywać je od świata zewnętrznego i traktować jak przedmioty. Poznajemy także historię innego członka Sodo - a w zasadzie jego żony - i tego jak sekty piorą mózgi.
Nowa Prawdy działająca wraz z rządem (czy raczej rząd wykorzystujący Nową Prawdę do propagowania doktryny, która będzie dla niego najkorzystniejsza) przygotowuje nową wersję prawdy / woli boskiej, a Arrowhead podejmuje zaskakujące działania z nowymi-starymi bohaterami, których nikt by się nie spodziewał zobaczyć razem.
Sekretarz to jedna z bardziej porażających postaci - bo wprost mówi o co jej chodzi i oczekuje bezwzględnego posłuszeństwa, na dodatek to taki typ bohatera, który podporządkowuje sobie wszystkich w pomieszczeniu, tylko się w nim pojawiając. Co stawia ją w prawdziwym kontraście wobec nowego przywódcy Nowej Prawdy, który jest sfrustrowany i często, gdy pojawia się na ekranie, wygląda, jakby miał ochotę się rozpłakać. Inną ciekawą rzeczą związaną z sekretarz jest to, że dopiero gdy się pojawiła, Nowa Prawda zaczęła robić jakieś postępy w komunikacji z Park Jungją - i nie sposób nie odnieść wrażenia, że nawet jeśli sekretarz sama nie rozmawiała z drugą bohaterką, to sam fakt pojawienia się kobiety posiadającej władzę, sprawił, że Jungja zaczęła nieco się otwierać. Widać było, że Nowa Prawda nie potrafi z nią rozmawiać i jej słuchać (ale w zasadzie nie wiem, czy nie wynika to po prostu z tego, że przywódca kultu nie portretowany jako zbyt bystra postać). W zasadzie cały sezon kręci się wokół Park Jungjy, ale nawet jeśli któryś z bohaterów jej słucha, to żaden nie rozumie, z czym jej słowa się wiążą. Podsumowując, mamy w tym serialu 3 przywódców sekt oraz tajną organizację powiązaną z nadnaturalnym fenomenem, a i tak wielkim władcą marionetek jest przedstawicielka rządu.
Drugi sezon Hellbound przeszedł trochę problemów produkcyjnych, gdy okazało się, że aktor grający Junga Jinsu Yoo Ah-in ma poważne problemy z prawem (a dokładnie - z narkotykami i innymi nielegalnymi substancjami) i zastąpił go Kim Sung-cheol. I trzeba napisać, że sprawdził się w tej roli znakomicie. W przypadku tego serialu zmiana aktora doskonale wpasowała się w fabułę, gdyż Jung Jinsu powraca w nim dosłownie i w przenośni jako nowa osoba - a doświadczenia, które zdobył po drodze sprawiają, że zachowuje się więcej niż nerwowo, ale okazuje się także obojętny wobec świata. Jednocześnie jest jedyną postacią, która może stanowić równą konkurencję dla pani sekretarz, aczkolwiek nie mają wielu okazji, aby się skonfrontować.
Hellbound to seria, którą łatwiej opisywać, niż oceniać. Stwierdzać o niej pewne fakty, a interpretację jednak pozostawić każdemu oglądającemu. Jednak jedno jest pewne - sześć i to około 40-minutowych odcinków, to nie jest wystarczający czas, aby wybrnąć z wątków zapoczątkowanych w pierwszym sezonie, satysfakcjonująco przedstawić rozwój bieżących wydarzeń, sprawić, że widz jakoś zżyje się z bohaterami - ale też tu w zasadzie (poza detektywem i jego córką) nie ma takich bohaterów, do których widz mógłby podejść w rozsądny sposób; jest Min Hye-ji, ale w kontraście do pozostałych głównych postaci, mimo swojego statusu i odpowiedzialności, stanowi tylko trybik w organizacji Sodo i na dobrą sprawę nie ma aż tak dużo czasu na ekranie (a szkoda!). Trudno też rozstrzygnąć, gdzie w dalszej perspektywie ma dążyć fabuła, bo nawet krótkoterminowe cele naszych bohaterów stają się oczywiste dopiero, gdy dojdzie do jakiegoś momentu kulminacyjnego. Gdyby się nad tym zastanowić, to wydaje się, że cały sezon przedstawia jakieś 3 dni z życia bohaterów (co prawda chyba upływa więcej czasu, gdzieś jest nawet jakiś przeskok o kilka tygodni, mamy też retrospekcje), ale zasadniczej akcji góra 3 dni.
I nie piszę, że chciałabym, aby Hellbound było przewidywalne, ale aby miało się poczucie, że z działań bohaterów wyniknie coś na dłuższą metę - a tutaj naprawdę trudno dostrzec jakiś większy plan, coś spajającego. Czasami może to przeszkadzać w oglądaniu bardziej, a czasami po prostu obserwuje się to, co twórcy serialu chcą przedstawić widzowi w danym momencie. A czasami oglądasz dopiero drugi odcinek i zastanawiasz się, czy cały drugi sezon to nie jeden wielki filler, bo sezon trzeci jest już zaplanowany, ale jeszcze go nie ogłoszono. W skrócie - ten sezon ma problem z zarządzaniem czasem.
Trudno mi jednoznacznie ocenić ten sezon - ale z poprzednim było chyba podobnie. Naprawdę wydaje się, że serial zyskałby na nieco dłuższym sezonie albo przynajmniej dłuższych odcinkach, bo w obecnym stanie rzeczy efekt jest dość chaotyczny - mamy tu wielu bohaterów w bardzo różnych środowiskach - a fabuła jak kula śniegowa tylko łapie kolejne elementy do wyjaśnienia, nigdy tego jednak nie robiąc. A wydaje się, że widz może trwać w zawieszeniu bez odpowiedzi tylko pewien określony czas. Obawiam się, że gdy wyjdzie 3 sezon - zdziwiłabym się gdyby nie wyszedł - to o wydarzeniach z drugiego zapomnę, tak jak zrobiłam to z pierwszym.
Hellbound podobnie jak w sezonie pierwszym zostawia widza z większą liczbą pytań niż odpowiedzi. Różni bohaterowie mówią o naprawianiu świata, ale 99% z nich to egoiści, którzy chcą tylko załatwić swoją sprawę i nie widzą nic więcej poza czubkiem własnego nosa. Sprawa nadnaturalnych fenomenów gmatwa się jeszcze bardziej, ale być może w tym momencie powinno być jasne posłańcy z piekła po prostu są, dorabianie do nich religii kończy się kultem, a ludzkość powinna zaadaptować się do nowych warunków i ani widzowie, ani bohaterowie nie powinni zajmować się ich wyjaśnianiem. Narzekam i zastanawiam się, ale 3 sezon na pewno obejrzę, licząc, że w końcu otrzymam jakieś odpowiedzi.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
To raczej nie dla mnie, ale mogę się mylić :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, tym bardziej, że nie oglądam seriali, ale jeśli planujesz obejrzeć 3 sezon, to chyba nie jest taki zły :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam co nieco o tym serialu. :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam dotąd o tym serialu.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, że czasem nie pamiętam zbyt wiele z poprzednich sezonów. :D
OdpowiedzUsuńLubię takie zakręcone seriale, gdzie nie dostajemy odpowiedzi od razu na tacy. Choć faktycznie na dłuższą metę jest to męczące. Nie słyszałam o tym serialu, ale może kiedyś się skuszę. Trzymam kciuki, żeby w 3 sezonie wszystko stało się w końcu jasne! :)
OdpowiedzUsuńChyba nie są to moje klimaty 🙂
OdpowiedzUsuń