Dopiero poniedziałek, a mi już się nie chce. Sporo siedziałam nad książkami w weekend, mamy sporo na ten tydzień zapowiedziane, a i pani z polskiego ogłosiła, że to nie koniec i musimy zabrać się za wypracowania i wypowiedzi ustne. Wypadałoby też poszukać książek na olimpiadę.
A w sobotę żeby za bardzo nie zamęczać się nauką postanowiłam przygotować tradycyjne bułeczki, czyli właśnie fafernuchy. Jak już wspominałam to wypiek tradycyjny, którego raczej nie można spotkać w Polsce nigdzie indziej jak tylko na Kurpiach. W internecie jest sporo przepisów, ale są strasznie udziwnione przeważnie. Ja korzystałam z najprostszego jaki udało mi się znaleźć.
Składniki:
ok.5-6 marchewek
kilogram mąki
opakowanie proszku do pieczenia
szklanka cukru
pieprz (sporo, ale bez przesady)
za radę mamy dodałam trochę przyprawy do piernika
Wykonanie:
Marchewki myjemy, obieramy, ścieramy na tarce o drobnych oczkach. Jak ja się cieszę, że mam robota, który to za mnie zrobił. Wrzucamy do garnka, zasypujemy cukrem i podgrzewamy do momentu, aż cukier się rozpuści, a marchew puści sok. Odstawiamy do wystudzenia, a następnie przekładamy do dużej miski i dodajemy pozostałe składniki. Ugniatamy ciasto, jest ono bardzo twarde i ciężko się to robi, także można poprosić kogoś silnego do pomocy. Ciasto, które nie powinno się kleić, dzielimy na części, formujemy wałki jak na kopytka i w taki sam sposób kroimy. Wykładamy na blachę bez tłuszczu i papieru i wkładamy do piekarnika nagrzanego na 180 stopni na około pół godziny.
Wspominałam, że są to bułki, ale uwaga z łatwością można sobie połamać na nich zęby, bo są twarde. Ale i pyszne, choć mają dość charakterystyczny smak.
LOVE M <3
Uwielbiam te bułeczki *.*
OdpowiedzUsuńMoja mama mówi, ze zanim to zaczniesz piec, to masz to posmarować wodą, jak będzie się piekł, to też posmarować wodą i jak już się upiecze, to też posmarować wodą. Podobno to miększa skórkę. Podziwiam cię, ze ci się chciało, mi nawet, jeśli mam się uczyć, nie chce mi się piec. Ale chyba tego spróbuję, bo wygląda smacznie.
OdpowiedzUsuńNigdy ich nie jadłam, ale wyglądają smakowicie!
OdpowiedzUsuń