Hello!
Seria „Dary
Anioła” była dla mnie w gimnazjum i liceum prawie jak „Harry
Potter” w podstawówce. Ostatnie tomy obu cykli stoją dumie obok
siebie na półce, znacząc zamykanie kolejnych etapów w moim życiu.
Długo, nawet bardzo
długo, zabierałam się za przeczytanie „Miasta niebiańskiego
ognia”. Książka wyszła w zeszłym roku, w mojej biblioteczce
znalazła się na początku maja, ale postanowiłam najpierw
przeczytać trzy tomy „Diabelskich maszyn” (jak się okazało w
trakcie czytania, bardzo dobrze zrobiłam), aż w końcu zabrałam
się za VI tom „Darów” pod koniec czerwca. Zapomniałabym, że
miałam też plany przeczytania wszystkich poprzednich części, ale
koniec końców przypomniałam sobie tylko wydarzenia z V. Tak więc
do lektury przegotowywałam się długo i solidnie. Uwaga na
spoilery, dotyczące zarówno tego tomu jak i poprzednich.
Książka ma 700
stron, momentami było tak, że zapominałam o czym czytałam na
początku, bo już gdzieś nikło mi to w pamięci. Może to dlatego,
że wydarzeń typu „WOW” wcale nie ma wiele, ani książka nie
jest też „wybuchowa” jak to sugeruje napis na okładce. (Przy
okazji tego tytułu, ale także wielu innych książek to co napisane
jest na okładce nijak ma się do treści książki. Jest to
irytujące i frustrujące dla czytelnika.) To wcale nie są jednak
wady tej książki, bo akcja układa się płynnie i dość
logicznie, choć niektóre rzeczy wychodzą naszym bohaterom za
łatwo, jest moment kulminacyjny, rozwiązanie i zakończenie.
Schemat podręcznikowy, ale bardzo dobrze napisany.
Naprawdę lubię
zdecydowaną większość postaci wykreowanych przez panią Clare.
Pomijając motyw wilkołaków, nie dlatego, że ich nie lubię, tylko
ponieważ był ciągnięty bardzo na siłę, a wcale nie potrzeba
było poświęcać im tyle miejsca w książkach.
Clary z Jace'm nie
miała łatwego życia. Jeśli nie myślała, że jest to jej brat,
to był opętany lub nie było sobą. A potem był jeszcze problem z
niebiańskim ogniem. Jednak to spowodowało coś strasznego.
Większość wspólnych momentów tej pary wyglądała tak. „-Nie
dotykaj mnie, zrobię ci krzywdę. - Nie, wiem, że nie zrobisz mi
krzywdy.” Na tej zasadzie przez jakieś ¾ książki. Po pewnym
czasie stało się to dość nudne. Na szczęście problem został
rozwiązany i potem dało się czytać.
Izzy przemyka przez
książkę prawie niezauważona jeśli nie jest z Simonem. A on
obrywa rykoszetem wszystkich działań podejmowanych przez Nocnych
Łowców. Nie umiem tego lepiej nazwać. Po przeczytaniu wszystkich
części, że to najsmutniejsza i najtragiczniejsza postać całej
serii.
Alec i Magnus. Moja
ukochana para. Końcówka V tomu złamała mi serce, nie
przypuszczałam, że to możliwe co tam się stało. Dlatego z
wytężoną uwagę czytałam „Miasto niebiańskiego ognia”
wrażliwa na każdą wzmiankę na ich temat. Obaj zachowywali się
jak typowi nastolatkowie, śledzenie ich relacji było przezabawne.
Oni tak bardzo się kochają. A ja mam jeszcze do przeczytania
„Kroniki Bane'a”.
Rozwiązanie kwestii
Sebastiana i Mrocznych Nocnych Łowców było smutne. Generalnie
przez całą książkę rozwinięta jest taka smutno-przygnębiająca
nitka. To co wydarzyło się później też jest po prostu smutne i
to co stało się Simonowi. Nie ma lepszego słowa na podsumowanie
tej książki.
Bardzo dobrze
zrobiłam, że przeczytałam „Diabelskie maszyny”. W innym
wypadku nie zrozumiałabym tak z 1/5 książki. Może troszkę mniej,
ale nawiązań wprost jest całe mnóstwo, a większych lub
mniejszych aluzji jeszcze więcej. Co więcej w „Mieście
niebiańskiego ognia” dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy na
temat Brata Zachariasza. Osobiście pojawia się też Tessa.
Jednak oprócz
wyjaśnienia zagadki Zachariasza autorka w tej książce rozpoczyna
też swoją następną trylogię „The Dark Artifices”, której
główni bohaterowie, czyli Emma i Jules pojawiają się już w
„Mieście niebiańskiego ognia”. Połączenie w sumie 3 historii
wyszło pani Clare całkiem ładnie, choć nawiązań do Los Angeles
i przyszłej serii było troszkę za dużo. Ale i tak już zdążyłam
polubić Julesa, Tiberiusa i resztę rodzinki o wspaniałych choć
oryginalnych imionach, tylko do Emmy nie jestem do końca przekonana.
Dziwnie żegnać się
z tą serią. Finał był naprawdę dobry, ale chciałoby się
więcej. Pocieszająca jest pracowitość autorki i jej chęć do
pisania. To pożegnanie raczej nie jest ostateczne.
Trzymajcie się, M
Sama jeszcze nie przeczytałam tego tomu i zatrzymałam się na piątej części. Jednak książkę mam jak najbardziej w planach i juz nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z Nocnymi Łowcami :)
OdpowiedzUsuńJa ogólnie tych książek nie znam, autorki też nie, ale aż tak się uśmiechnąłem mimowolnie na wieść, że czasami czytając zapominałaś, co było na początku. Czyżby ciągnął Cię do tej książki jedynie sentyment? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com
Liczę na spoiler !
OdpowiedzUsuńCzy Clary i Jace będą ostatecznie razem ?
Liczę na spoiler !
OdpowiedzUsuńCzy Clary i Jace będą ostatecznie razem ?