Hello!
Prawdopodobnie 10 sezon "Doctora Who" będzie najlepszym sezonem Petera Capaldiego w tytułowej roli i wszyscy będziemy płakali, że na jego koniec będziemy się musieli z nim pożegnać. Póki co możemy jednak cieszyć się kolejnymi bardzo dobrymi odcinkami nowej serii.
Po Doctora w tym odcinku posyłają aż z Watykanu. Tajemnicza i zabójcza księga po raz kolejny została przetłumaczona i znów osoby, które ją przeczytały postanowiły się zabić. Bardzo to wszystko niepokojące, tym bardziej, że księga nosi tytuł Veritas, więc istnieje prawdopodobieństwo, że kryje w sobie prawdę, której nikt nie powinien poznać. Ale Doctor to Doctor i całkiem oczywiste jest, że on ją przeczyta.
I tak mniej więcej do tego momentu fabuła odcinka jest naprawdę intrygująca. W międzyczasie Doctor przeszkadza Bill w randce, co jest jednocześnie i komiczne i tragiczne, bo zapowiadało się naprawdę miłe spotkanie. Poza chęcią skopania Doctorowi tyłka z tego powodu, Bill nie wykazała jednak żadnego zmartwienia wydarzeniami z poprzedniego odcinka. Ale być może jeszcze nadrobi zaległości. Chciałabym, bo naprawdę liczę i do tej pory Bill tak się zachowywała, że nie będzie ona przyjmowała wszystkiego, co Doctor mówi i robi z góry za prawdę i będzie jeszcze trochę bardziej go kwestionowała i zadawała więcej pytań. Wydaje się zbyt oczywiste to, że Bill ufa Doctorowi, bo w sumie nie ma aż tak wielu powodów. Ale to się może zmienić.
W tym odcinku jednoznacznie wyjaśnia się zagadka, kto jest w skrytce. A twórcy serialu, jak przez cały ten sezon do tej pory, grają z widzami kwestią regeneracji Doctora. Dziękujemy, my wiemy, że Peter Capaldi odchodzi, nie trzeba nam tego powtarzać w każdym odcinku w mniej (częściej) lub bardziej subtelny sposób. A może im głupio, że stworzyli tak dobre odcinki a będą musieli zmienić Doctora i próbują się usprawiedliwić sami przed sobą. Nie wiem, ale jeśli w następnym odcinku pojawi się słowo regeneracja w innym kontekście niż wyjaśnianie Bill, co to jest, bo kiedyś będzie musiało do tego dojść, to będzie już chyba świadczyło, że ktoś uważa, że widzowie są bardzo niedoinformowani i nie wiedzą, co oglądają. A to dziesiąty sezon New Who i trzeci z Peterem w roli Doctora.
Zaczęłam poprzedni akapit od czegoś zupełnie innego i popłynęłam. W każdym razie już wiemy, że w skrytce jest Missy. W tracie odcinka oglądamy retrospekcje z tego, jak ona się tam znalazła, ale, póki co, w teraźniejszości nie działa. Jednak skoro wiemy, że Missy jest zamknięta, to oznacza, że Mistrz jest na wolności. Zobaczmy co z tego wyniknie. Na razie jedno jest pewne Doctor i Missy są przyjaciółmi i jest to bardzo istotne. Dużo ciekawsze albo miłe dla serduszka okazały się jednak napomknienia o River Song. Okazało się, że to ona wysłała Nardola aby pilnował Doctora. Zastanawiam się też, jak bardzo istotny będzie pojawiający się dziennik River i jej zapiski. Mam nadzieję, że bardzo.
Co się tyczy jednak samego odcinka. Do mniej więcej połowy, może trochę dłużej był ciekawy, ale potencjał Watykanu i papieża nie został wykorzystany, tak bardzo jak mógłby. Tylko, że z całym tym odcinkiem jest problem. Bo jest częścią dłuższej historii, dokładniej wprowadzeniem do niej - subtelna acz istotna różnica. I tak naprawdę o wartości tego, co widzieliśmy w szóstym odcinku, dowiemy się w kolejnych. Pytanie tylko czy wątek, który wprowadza jest aż tak ciekawy. Bo bardzo chce być i się stara, ale obawiam się przerostu formy nad treścią. Zobaczymy.
Pozdrawiam, M
Nie oglądałam, ale zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuń