środa, 23 maja 2018

Więcej, lepiej, mocniej, szybciej, krwawej, śmieszniej - Deadpool 2

 Hello!
M się uczy, więc nie ma za bardzo czasu na oglądanie rzeczy i pisanie, a tu do kin wchodzą same interesujące filmy. A, że na szczęście ja i D. mamy dość podobne filmowe zainteresowania (czasami) to dzisiaj jego pierwsza recenzja. I tak jak napisał w swoim wstępie poniżej, czerwiec (czyli mój miesiąc sesji, ale osobiście sądzę, że zaliczenia końcowe właśnie teraz są znacznie gorsze od sesji), to będzie Miesiąc z D. i będzie to pierwsza taka blogowa akcja od czasu Roku z anime.



Zgadnijcie, kto przejmie tego bloga na 2 może 3 tygodnie? Tak ja, czyli D. Ale spokojnie, to nastąpi dopiero w czerwcu, a na dzień dzisiejszy postanowiłem dla wprawy napisać dla Was recenzję filmu Deadpool 2. Jeszcze zanim zaczniemy zaznaczam że recenzja będzie bez spojlerów.

Deadpool 2 to w sumie to samo co pierwsza część tylko więcej, lepiej, mocniej, szybciej, krwawej, śmieszniej.
Dziękuje za uwagę.
D.

No dobra tak łatwo to nie ma, muszę coś napisać, zacznijmy więc od początku, bo to właśnie początek jest chyba najpiękniejszy. Dostajemy piękny prawie, że poetycki monolog Deadpoola, który jest niczym innym jak wyklinaniem innego filmu i jego głównej postaci. Jeśli liczycie w tym filmie na krwawą akcję, tonę czarnego humoru, kapkę rasizmu, żarty z Kanadyjczyków, troszkę cukrzycy i taczkę raka, to nie zawiedziecie się.


Fabuła w tym filmie niby jest, ale chyba wszyscy wiemy, że jest tylko pretekstem do rozwałki...
tak bym pewnie napisał gdyby to był film o innej postaci. Fabuła w tym filmie jest bardzo podobna do tego, za co ludzie pokochali komiksy z pyskatym najemnikiem, a konkretnie chodzi o tragedię i radzenie sobie z nią przez śmiech. Tak Deadpool to smutny klaun, któremu życie dało w kość tak, że nie zostało mu nic tylko się śmiać i za to właśnie się go kocha, a ten film daje nam właśnie to. W poprzedniej części był to rak w tej.. no cóż dowiecie się jak obejrzycie. Niestety cała reszta opowieści jest dość prosta, ale w sumie to nie przeszkadza, bo tak jak powiedziałem w pierwszym zdaniu, nie ona jest tu najważniejsza. 


Efekty specjalne i CGI nie są tu tak dobre jak w najnowszych Avengersach, ale nie bolą w oczy tak bardzo, na pewno są lepsze niż w poprzedniej części.
Widać, że reżyser kreatywnie wykorzystał zasoby i doświadczonych aktorów do odgrywania choreograficznych scen walki. W pewnym momencie czułem się jakbym oglądał starych Power Rangers tylko z lepszymi efektami i dużą dozą brutalności, tak, ten film ma kategorię R i twórcy miejscami pokazują to bardzo dosadnie.
Jeszcze za nim opowiem coś o postaciach to słówko o muzyce. Dobrana jest genialnie, mamy tu wszystko od spokojnych utworów takich jak balladowa wersja "Take on Me" (polecam posłuchać, bardzo przyjemne ->https://www.youtube.com/watch?v=Xohx2jFLF8Y) przez klasyki rocka po dubstep, z którego swoją drogą mr. Pool sobie żartuje co jakiś czas.


O głównej postaci opowiedziałem trochę przy fabule, więc krótko Ryan Reynolds odwalił kawał dobrej roboty, może być z siebie dumny, Kanada jest mu wdzięczna.
Cable grany przez Josha Brolina jest tak mroczny, jakby urwał się z DC (ten żart był na zwiastunach wiec to nie spojler), jego interakcje z Dedapoolem są genialnie napisane i mimo że jest on jedną z głównych postaci w tym filmie, to mam wrażenie, że ma za mało czasu na ekranie, ale mimo to można polubić tę postać.
Russell, czy jak kto woli Firefist, jest tym grubaskiem, który pcha fabułę do przodu. To jak Julian Dennison oddaje całą gamę emocji tej postaci jest godne podziwu.
Domino jest w tym filmie w sumie nie wiem po co. Niby Zazie Beetz odegrała ją dobrze, ale mam wrażenie, że jest to postać, którą wrzucono do tego filmu tylko dlatego, żeby miała swoje dwie sceny, a potem biegała za resztą ekipy.
Co do reszty X-Force to powiem pokrótce, że to chyba najzabawniejsza ekipa bohaterów (szczególnie Peter, który jest bohaterem, jakiego potrzebujemy, a na jakiego nie zasługujemy) z jaką przyszło komukolwiek ratować świat. No dobra nie ratują może świata, ale jeśli ktoś lubi naprawdę mocny czarny humor, to ich też polubi.
Postaci jest oczywiście o wiele więcej, ale nie chce mi się o nich rozpisywać.


I rodzynek na torcie czyli humor i nawiązania (tak, wiem, że mówi się wisienka na torcie, ale ten zabieg ma przykuć uwagę czytelnika, który jest już znudzony czytaniem tego).
Film jedzie po bandzie cały czas, co chwila daje nam żarty sytuacyjne albo zabawne nawiązania do innych filmów lub postaci. Jednak przy takiej ilości jest szansa, że coś nie zadziała i niestety, jeśli ktoś jest przewrażliwiony i nie pasują mu rynsztokowe żarty albo nie lubi czarnego humoru, nie wszystko będzie go bawić, osobiście kilka razy wybuchłem śmiechem na sali kinowej, ale na szczęście nie tylko ja. Daję dychę, jeśli ktoś zauważy portret Karola Marksa w jednej ze scen.
Jak możecie wywnioskować film bardzo mi się podobał i zachęcam do obejrzenia go, bo naprawdę warto.

Na koniec powiem tylko że są sceny po napisach, ale tylko tych, gdzie wymieniani sa główni aktorzy, jeśli ktoś ma zamiar siedzieć do końca napisów nie znajdzie tam sceny, ale za to będzie mógł pod ich koniec wysłuchać piosenki o jednej z postaci.

Dziękuje za uwagę, D.
Trzymajcie się, M

3 komentarze:

  1. Pierwsza część w ogóle nie przypadła mi do gustu i nie miałam zamairu iść obejrzeć drugą. Jednak teraz widzę opinię o tym filmie i zmieniam zdanie. Wielu twierdzi, że dwójka jest lepsza od jedynki pod wieloma względami, więc możliwe, że dam jej szansę.

    Pozdrawiam i zapraszam:
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałam ani jednej części...

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3