wtorek, 10 września 2019

IV Festiwal Muzyczny Ostrołęckie Operalia

Hello!
Początek września stoi w Ostrołęce wydarzeniami kulturalnymi. A ja oczywiście mam o nich bardzo dużo do napisania. Dzisiaj podsumowuję IV Festiwal Muzyczny Ostrołęckie Operalia.

IV Festiwal Muzyczny Ostrołęckie Operalia

 

niedziela 25 sierpnia

Bella Italia

 

Prawdopodobnie powinnam była zapowiedzieć to już wcześniej, ale istnieje taka uzasadniona obawa, że ten wpis zmieni się w litanię narzekań. Nie dlatego że koncerty mi się nie podobały - podobały mi się nawet bardzo, ale ponieważ włącza mi się myślenie i patrzenie na takie imprezy pod kątem "a co można było zrobić lepiej".

W każdym razie rozpoczęcie koncertu lekko się opóźniło - co nie jest ani dziwne, ani zaskakujące na takich imprezach. Co było natomiast zaskakujące to to, że jakiś przemawiający polityk stwierdził, że Operalia to najważniejsza i największa impreza kulturalna w Ostrołęce w najbliższych tygodniach. Zauważcie, że publikuję ten wpis już po wrażeniach z tegorocznej dziesiątej edycji InQubatora. Pan polityk się nie popisał, a wiem, że jego słowa słyszała jedna z pań odpowiedzialnych za InQubator. 

Dwa. Praktycznie zawsze, gdy promuje się i reklamuje taką imprezę mówi się, że każda kolejna edycja jest lepsza i ciekawsza niż poprzednia. Zwykle albo jest to prawda, albo poziom jest ten sam, albo spada niezauważalnie. Niestety, że poziom - może poziom to złe słowo; rozmach jest bardziej akuratne - a więc, że rozmach tego pierwszego koncertu był niższy niż zeszłorocznego, było widać na pierwszy rzut oka. Orkiestra była skromna - a to ogromna szkoda, bo była cudna, ale bardzo żałowałam, że nie mogłam posłuchać utworu Nessun Dorma w nieco bardziej monumentalnym wykonaniu. I kolejna być może wcale nieistotna, ale dla mnie zauważalna sprawa. Występujące solistki nie zmieniały strojów przez cały wieczór. Wiem, że może się to spostrzeżenie wydać co najmniej dziwne, ale znów w poprzednich latach niektóre solistki zmieniały suknie do prawie każdego utworu.
W każdym razie bardzo nie lubię mówienia nieprawdy, a twierdzenie, że ten koncert był lepszy od koncertu z zeszłego roku z Płocką Orkiestrą Symfoniczną im. W. Lutosławskiego pod batutą Maesto Jerzego Maksymiuka zdecydowanie nie jest prawdą. 

Bella Italia


piątek 30 sierpnia

Najpiękniejsze utwory męskiej literatury wokalnej


Ten koncert, chociaż bardziej kameralny, bo nie było całej orkiestry, a fortepian, trzech śpiewaków i prowadzący był zdecydowanie lepszy niż pierwszy. Niestety odbywał się w Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce, gdzie było przygotowane tylko około 112 miejsc siedzących (starałam się dokładnie policzyć), a zainteresowanie koncertem było zdecydowanie większe. Co jest świetną wiadomością dla organizatorów, ale jednocześnie byli tym zaskoczeni - nie wiem czemu, bo w zeszłym roku koncerty cieszyły się ogromną frekwencją, na pierwszym koncercie w tym roku także było bardzo wielu ludzi.

Problem jaki był na tym koncercie to zachowanie ludzi. A dokładnie to mocno starszych pań, które stanowiły zdecydowaną większość widowni. Panie, które siedziały w rzędzie przede mną i Mamą momentami zachowywały się jak dwunastolatki na koncercie jakiegoś obecnego idola młodszych nastolatek. Pod koniec jednego z utworów Jakub Milewski rzucał w tłum papierowe kwiatki. Jeden z nich rzucił w kierunku rzędu przede mną i kwiatek leciał tak, że powinna go była złapać pani siedząca jako pierwsza lub druga. Ale pani z końca tego rzędu rzuciła się na ten kwiatek, zgniotła dwie panie po swojej lewej, ale kwiatek zdobyła. Wydaje mi się, że nawet Jakub był zażenowany tym zachowaniem. Jeszcze jedna sytuacja z samego początku koncertu - pierwszy utwór nie był zapowiadany i śpiewak wypadł z kulis śpiewając. Starsze panie za mną trochę spanikowały, bo nie skończyły się jeszcze kłócić z jakimś panem na temat tego, czy zatrzymywanie/rezerwowanie miejsc dla znajomych to coś, co powinno być robione i wszyscy zaczęli się przepychać, a gdy już pani się usadziły to jeszcze komentowały i rozmawiały na temat tego, co zaszło. A ludzie z przodu, z tyłu i z boku próbowali im zwrócić uwagę. Bezskutecznie. Już później inne panie zaczęły gadać, aż prowadzący Rembiszewski nie wytrzymał i zapytał się, czy może w czymś pomóc. Trochę je to uspokoiło, ale dalej dalej rozmawiały w czasie koncertu. Ogólnie o czułam się jak w przedszkolu albo i gorzej, bo zachowanie przedszkolaków można zrozumieć, ale zachowanie starszych pań już niekoniecznie.

A koncert był naprawdę fenomenalny.

Najpiękniejsze utwory męskiej literatury wokalnej

piątek 6 września

Uśmiechnij się z Kiepurą 


Zdecydowanie za mało na tym blogu narzekania, więc ponarzekam jeszcze. Ogólnie to nie był zły koncert, tylko mnie nie kupiła jego konwencja. Miałam ogromne uczucie, że aktorzy-śpiewacy udają charyzmę, której tak naprawdę nie mają oraz że ogólnie wcale nie bawią się dobrze. Mało szczere i sztuczne to było. Jedyną osobą, która wyglądała na scenie, jakby naprawdę dobrze się bawiła, był Mieczysław Smyda dyrektor Orkiestry Festiwalowej. Oraz kontrabasista, którego rozrywką było przyglądanie się publiczności. Całkiem go rozumiem.

Zastanawiałam się, czy gdyby nie zamienić tego koncertu i koncertu w MKK miejscami nie byłoby lepiej. I chociaż Uśmiechnij się z Kiepurą jest zaplanowanym widowiskiem plenerowym, nie wiem, czy nie lepiej sprawdziłby się jako bardziej kameralny koncert.

Straszny dwór

niedziela 8 września

Straszny dwór

Wersja kostiumowa opery 

Wystąpili: Płocka Orkiestra Symfoniczna i chór pod dyrekcją maestro Janusza Przybylskiego oraz soliści i narrator.


To nie zdarza się za często, abym nie wiedziała co napisać i nie umiała jasno określić, czy coś mi się podobało czy nie. A tu tak jest. Może to wynikać z tego, że pomimo kostiumów, pomimo orkiestry, chóru i solistów - łącznie ponad 70 osób - cały ten koncert nie robił tak ogromnego wrażenia jakie powinien. Po pierwsze to nie była cała opera, a tylko wybrane fragmenty z każdego z aktów. To rodzi pewne problemy narracyjne, gdyż na przykład gdy na scenę wchodził Maciej i Skołuba, aby zaprezentować prawdopodobnie najbardziej znaną arię - Ten zegar stary - widzowie nie wiedzieli kim są te postaci, ani dlaczego znajdują się one na strychu. A trudno zakładać, że wszyscy ludzie czytali streszczenie tej opery czy ogólnie wiedzą o co w niej chodzi. Naprawdę lepiej zakładać, że widzowie nic nie wiedzą. Bo nawet jeśli znają samą arię, mogą nie znać jej kontekstu. Druga sprawa, znacznie poważniejsza - nie wszystkich solistów można było zrozumieć, chociaż większość z nich się rozśpiewała w trakcie trwania przedstawienia. Ale, gdy tylko zaczynała śpiewać więcej niż jedna osoba - nic nie można było zrozumieć. Sceny zbiorowe z chórem to była katorga do słuchania. Na dodatek katorga ciągnąca się do tego stopnia, że (uwaga! tak!) ludzie przysypiali.

Co jest jeszcze ciekawe, gdy sprawdzałam solistów okazało się, że części osób w ogóle nie można znaleźć, nie ma nagrań z innych ich występów, nie można ich znaleźć w obsadach innych przedstawień. A niektórzy soliści to soliści z Filharmonii Narodowej. I wiecie tak naprawdę, nie trzeba było tego nawet sprawdzać, bo siedząc na widowni i słuchając, można było od razu poznać, kto ma jakie doświadczenie. Mi najbardziej podobała się rola Damazego, w którego wcieli się Jacek Ornafa. W każdym razie to nie był zły koncert, tylko niesamowicie nierówny.


Zdecydowanie ta edycja Festiwalu Muzycznego Ostrołęckie Operalia była nieco słabsza niż zeszłoroczna, ale jednocześnie trzeba mu oddać sprawiedliwość - tegoroczny InQubator (aby wziąć najbliższy przykład) też nie powalał rozmachem, ale ostrołęczanie bardzo lubią obie imprezy (nawet nie wiem, czy Operalia nie bardziej).

Pozdrawiam, M

2 komentarze:

  1. Uwielbiam wrzesień. To niewątpliwie mój ulubiony miesiąc w roku. Kocham jego zapach. Może to dziwne ale lubię nawet zapach owoców gnijących pod drzewami. Fajnie, że byłaś już na jakimś wydarzeniu. Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie się działo dużo i ciekawie. 😊

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3