środa, 9 listopada 2022

Spostrzeżenia o czterech sezonach The Crown

Hello!

Obejrzałam The Crown, bo pojawiło się wysoko na liście Netflixa a ja potrzebowałam czegoś, co mogłoby lecieć w tle, gdy robiłam inne rzeczy. To nie recenzja - to kilka spostrzeżeń poczynionych w trakcie oglądania. 

Napis "Spostrzeżenia o czterech sezonach The Crown" na tle koloru ceglastego. Nad napisem znajduje się biała korona

1. Przez cały 3 sezon zupełnie nie mogłam przyzwyczaić się do Olivii Colman w roli królowej; jednak Claire Foy pozostawiła po sobie ogromne wrażenie. Chyba nawet większe niż się spodziewałam.

2. Za to przejście pomiędzy pierwszym (granym przez Matta Smitha) i drugim (Tobias Menzies) księciem Filipem było gładkie i niezwykle pasujące. Wrażenie zrobiło też na mnie dobranie aktorki grającej księżniczkę Annę.

3. Częściej niż rzadziej fakt, że odcinki stanowią takie obrazki z życia a nie linię chronologiczną, mnie irytował, niż mi się podobał. Często brakowało mi kontekstu, czasami naprawdę miałam problem z połapaniem się, kto jest kim. 

Nie miałabym nic przeciwko, gdyby w większej liczbie odcinków były na końcu napisy wyjaśniające, co działo się z osobami czy przedstawionymi wydarzeniami dalej. Wiem, że to nie jest serial historyczny, ale mnie bardziej interesowało, co stało się w związku z wojną o Falklandy niż zaginionym synem Margaret Thatcher. Ale tutaj znów ujawnia się formuła serialu: przedstawmy dwie podobne historie równolegle - więc matczyne uczucia premier budzą w królowej chęć poznania, co dzieje się w życiu jej dzieci.  

4. Poza paroma wyjątkami sam serial jest bardzo beznamiętny. Sformułowany, a wiele odcinków przebiega według podobnego schematu. Często pokazuje się widzowi, że dwa, trzy, cztery wydarzenia dzieją się jednocześnie. Bardzo często nie pokazuje się wielu wydarzeń i widz nagle dowiaduje się o czymś z rozmowy innych bohaterów. Często nie widać konsekwencji działań bohaterów. Zaskakująco często widać to, że bohaterowie powtarzają te same błędy (nie wzięli swej nauki z przeszłości), a jednocześnie mamy też przykłady na to, że jeśli bohaterom pozwoli się zrobić, co chcą - szanse na ich szczęście także wynoszą 50 na 50. 

Jeśli mam być szczera to formuła tego serialu kojarzyła mi się z powieściami z tezą - w znaczeniu, że były one schematyczne, z tezą, miały osiągać konkretne cele i chwalić bądź wyjaśniać bardzo konkretne rzeczy, no i nie miały wiele wspólnego z realizmem w treści, a więcej z bajką lub jakąś fantazją.

5. Jeśli jest coś - a raczej ktoś - kto zupełnie mnie nie interesuje w kontekście brytyjskiej monarchii to jest to (uwaga!) księżna Diana. Być może wynika to z mojej przekornej natury, to znaczy jeśli kogoś tytułuje się królową ludzkich serc to zwyczajnie brzmi zbyt pięknie, aby mogło być prawdziwe, a z innej strony, gdy dowiadywałam się pierwszych rzeczy o jej osobie, to były to już informacje dekonstruujące jej życie i wizerunek. W każdym razie, jak dla mnie mogłoby jej nie być w tym serialu i miałam ochotę przewijać odcinki, w których się pojawiała (będę się fenomenalnie bawiła, oglądając 5 sezon).

Chociaż jej postać w serialu zdecydowanie wniosła do niego więcej emocji i czasami rozbijała te schematyczne konstrukcje odcinków (a z drugiej strony, czyż jedna ze scen kłótni Karola i Diany nie jest lustrzanym odbiciem sceny kłótni JKF i Jackie Kennedy?).

6. Po obejrzeniu tych czterech sezonów, jestem bardzo zaskoczona, dlaczego tak wiele osób podaje i powołuje się na ten serial jako źródło wiedzy lub doskonały punkt odniesienia w dyskusjach o brytyjskiej monarchii, bo POMIJA ON MNÓSTWO RZECZY! 

Jak pisałam, pomiędzy odcinkami są dziury czasowe (czasami nie wiadomo, czy minął miesiąc, rok czy kadencja premiera), o tym, co dokładnie dzieje się u bohaterów drugoplanowych dowiadujemy się z późnieniem lub musimy to wywnioskować z kontekstu/dialogu, a w odniesieniu do niektórych wydarzeń historycznych i postaci - w ogóle brakuje tego kontekstu. Sprawy pojawiają się i znikają. Rozumiem to oczywiście z produkcyjnego punku widzenia - aby wszystko pokazać musiałaby to chyba być opera mydlana - jestem bardziej zaskoczona tym, jak wiele osób powołuje się na The Crown jak na encyklopedię.

Jestem w stanie przyjąć, że ten serial jest prawdopodobny w sentymentalnym sensie emocjonalnym, ale to wciąż emocje bohaterów serialu nie ludzi żyjących (lub nie) w rodzinie królewskiej. Mam wrażenie, że chyba jednak lepiej, jeśli nasze wcześniejsze przeświadczenia wpływają na postrzeganie postaci w serialu, niż jeśli serial ma wpływać na nasze emocje wobec prawdziwych ludzi. Ale chyba wciąż najbardziej mnie uderzało, ile ten serial pomijał. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki

Plus blogasek - oraz Instagram - są nominowane w rankingu Opowiemci! Jeśli macie ochotę zagłosować to polecam się życzliwej uwadze! Możecie mi też dać znać, czy Wasze blogi lub inne kanały SM są nominowane. 
 
Pozdrawiam, M

13 komentarzy:

  1. Dziękuję za obiektywną recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie nie planuję go oglądać :) dzięki za spostrzeżenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam serdecznie ♡
    Dzięki za spostrzeżenia. Może kiedyś obejrzę, jednak na dzień dzisiejszy nie mam netflixa :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno zaczęłam oglądać, poddałam się po kilku minutach pierwszego odcinka. Wolę jednak reportaże o brytyjskiej monarchii.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zupełnie inaczej odbieram ten serial, chyba nie tak surowo, ale to dlatego, że bardziej oglądam z ludzkiej ciekawości jak tam od kuchni mogło wyglądać to wszystko, niż jako film historyczny a już nie daj Bóg dokumentalny. Od tego mam książki. Co do aktorów, nie bardzo podpasowala mi trzecia odsłona Margaret, a za najbardziej dobranych aktorów uważam wcielających w postać Filipa. Każdy genialnie odegrał swoją rolę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja tego nie traktowałam tego jak dokument zdecydowanie - raczej jestem zaskoczona, jak wiele osób powołuje się w dyskusjach na ten serial jak na encyklopedię.

      Usuń
  6. Obejrzałam pierwszy sezon, ale uznałam go za nudny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądam z tzw. "doskoku", nie czekam niecierpliwie na premierę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro są osoby, które mówiąc o historii, powołują się na "Quo vadis", to mnie już nic nie zdziwi :) Ten serial może być i historyczny, przynajmniej w oczach niektórych. A co, kto im zabroni? ;) Nie oglądałam go, jedynie o nim słyszałam. Może kiedyś obejrzę, ale na pewno nie w najbliższej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oglądałam tylko dla przyjemności, ale szczerze mówiąc najbardziej podobała mi się muzyka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wątki Księżnej Diany też mnie średnio interesują, mam wrażenie, że to właśnie dlatego sezon 5 idzie mi tak ciężko :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Claire Foy to świetna aktorka, a w roli królowej bardzo mi się podobała. Obejrzałam już wszystkie dostępne sezony, z ciekawości. Moja mama jest fanką serialu i gorąco polecała mi tę produkcję. Mnie czasem niektóre odcinki nudziły, ale muzyka, kostiumy, scenografia... Bajka. Trochę też pogłębiłam wiedzę, ale zazwyczaj doczytywałam coś później w necie. Serial miesza prawdę z fikcją i to bywa niestety mylące. Też zabrakło mi czasem wyjaśnienia na końcu.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3