Hello!
Rodzina Addamsów to coś, co z założenia powinno mi się spodobać, ale nie wiem, czy tak by było - bo nigdy się nie złożyło, abym miała okazję obejrzeć cokolwiek z nimi związanego. Jasne, znałam ich z kulturowej osmozy, ale to wszystko. Netflix sprawił, że serial Wednesday to moje pierwsze prawdziwe spotkanie z Addamsami.
Wednesday to taki fajny serial do patrzenia. Jest niezbyt angażujący emocjonalnie, na wielu poziomach jest zwyczajnie zbyt prosty i przewidywalny, ma też tendencję do zapominania o pewnych wątkach, tylko po to, aby przypomnieć o nich w niekoniecznie pasujących momentach, niektórych wątków wcale nie kończy.
Tematycznie i klimatem Wednesday ma chyba być godną następczynią Sabriny, ale dla młodszych odbiorców. Trudno mi napisać, że bawiłam się świetnie, oglądając - chociaż pewne wątki podobały mi się zdecydowanie bardziej niż inne i byłam ich naprawdę ciekawa - bo zwyczajnie zbyt wiele rzeczy w tym serialu jest zbyt oczywistych. I to zarówno na planie fabularnym, jak i czasami przemyślenia bohaterów są wyłożone tak niesubtelnie i jakby ktoś chciał widzowi wsadzić je do głowy łopatą. Poza tym to serial, który dzieje się w liceum - i ma cały bagaż szkolnych klisz, z których czerpie pełnymi garściami z niewielką kreatywnością.
Ten serial oglądało mi się naprawdę dobrze, ale gdyby zacząć się nad nim zastanawiać, to jest w nim tyle urwanych wątków, że to trochę szantaż, aby fani pisali, że chcą drugi sezon i jednocześnie widzowie powinni się zastanawiać, czemu w ogóle niektórym bohaterom został poświęcony czas w kontekście, który nic nie wnosi do głównej fabuły, a jedynie zapowiada przyszłe możliwości. Jednocześnie prawie niczego nie dowiadujemy się o różnorodności uczniów Nevermore. Wednesday to nie jest studium charakteru - chociaż serial chciałby nim być momentami - robi jednak nieco za mało, a główna bohaterka notorycznie wszystko (i wszystkich) podminowuje i naprawdę nie jestem pewna, czy na koniec się czegoś nauczyła (robi wielki gest, ale chciałabym w nią tak bardzo nie wątpić).
Nie pomińmy też, że w pewnym momencie oprócz tego, że Wednesday ubiera się na czarno i nie zmienia miny serial zapomina, że powinien być upiorny i zabawny i upiornie zabawny i porzuca ten aspekt. Może nasza główna bohaterka stwierdza, że nie musi już aktywnie mówić innym bohaterom, że ich nie lubi (albo że ma dziwne tradycje rodzinne) i wystarczy, że zachowuje się jeszcze bardziej egocentrycznie (i po trupach do celu - prawie (?)).
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Wiem kto uwielbia rodzinę Adamsów, więc to coś dla niego.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam go oglądać razem z mężem i póki co jak najbardziej nam się podoba ;)
OdpowiedzUsuńOglądam w Netflix serial Stranger Things polecam.
OdpowiedzUsuńMam go w planach, mega w moim klimacie :D
OdpowiedzUsuńObejrzałam dopiero 3 odcinki i już teraz bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńCały czas krążę wokół tego serialu, ale wybieram inne. W końcu obejrzę, z czystej ciekawości :)
OdpowiedzUsuńChciałabym dla niego znaleźć czas...
OdpowiedzUsuńMam na oku ten serial, ale obawiam się, że znajdę na niego czas dopiero w okolicach Bożego Narodzenia.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się go ogląda :)
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana co do tego serialu.
OdpowiedzUsuńNie mam Netflixa i widzę, że dużo tracę :)
OdpowiedzUsuńMam ten serial w planach ^^ lubię rodzinkę Adamsów więc jestem ciekawa co z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńOdpadłam po 4 odcinku - zrobiło się za bardzo nastoletnio i szablonowo. Ta bohaterka kompletnie mi nie pasuje do takich klimatów i by się dopasować stawała się za normalna.
OdpowiedzUsuń