czwartek, 24 listopada 2022

Relacja z oglądania: Hamilton

 Hello!

Dawno, dawno temu na blogu pojawił się wpis Nie widziałam a kocham (tytuł sam się wyjaśnia), gdzie zebrałam wiadomości na temat najnowszego w tamtym czasie musicalowego fenomenu, jakim był - a chyba nawet wciąż jest - Hamilton. Jakiś czas temu na Disney+ pojawiło się nagranie musicalu, ale dopiero teraz odważyłam się je zobaczyć. Ostatnio nie było okazji, aby o tym pisać, ale jestem wielką fanką musicali z wielkim strachem, że wykonania sceniczne mnie rozczarują. W każdym razie w końcu się zebrałam i oto moje wrażenia z oglądania Hamiltona

Biały napis Relacja z ogladania: Hamilton na złotym tle z czarnym obrysem gwiazdy

Pierwszy akt jest szybki, dynamiczny, wojenny, rozgrywany na wysokich emocjonalnych nutach. Sądziłam, że gdzieś między piosenkami są delikatne przerwy, ale w Hamiltonie nie ma dialogów, wszystko jest piosenką, więc wszystko jest kwestią tego, jak piosenki przechodzą jedna w drugą. I zwykle jest to bardzo płynne, ale były i zaskakujące momenty cięć.

Zaskoczyło mnie też wykonanie - szczególnie końcówka - Wait for it, które jest moją ulubioną piosenką z całego musicalu. W pierwszym odruchu nie przypadło mi do gustu, bo różniło się od tego znanego z płyty, ale to magia teatru i aktorzy mogą zmieniać swoje interpretacje. Z innych zaskoczeń - Dear Theodosia! W nagraniu partia Aarona Burra jest zaśpiewana w dużo delikatniejszy, łagodniejszy sposób niż wersja z płyty i brzmi bardzo ładnie. Przy czym to wykonanie zestawione z częścią Hamiltona chyba najbardziej w całym musicalu pokazuje, że być może Lin-Manuel Miranda nie jest aż tak dobrym aktorem musicalowym (wiem, że to nie jest niepopularna opinia, bo pamiętam, że tuż po tym, gdy nagranie ukazało się na Disney+ wiele osób zwracało na to uwagę).

Drugi akt natomiast jest polityczny i intrygancki i od początku czuć - nawet jeśli ktoś nie wie - że będą się w nim działy niedobre, nieprzyjemne rzeczy. Oglądając drugi akt, ma się poczucie kuli śnieżnej - historia będzie się kumulowała i kumulowała - aż się rozbije. 

Także Burn jest zaskakujące. To smutna piosenka, taka, że od razu chce się płakać (i miałam ochotę ją przewinąć, bo niestety ja często bardzo łatwo płaczę), ale to wykonanie pała raczej wściekłością niż smutkiem. Co w sumie ciekawie współgra z tym, że gdy Hamilton przyznaje się do romansu, to widzowi go nie szkoda, ma raczej satysfakcję, podobnie jak jego adwersarze. 

Tyle że po Burn jest gorzej. It's Quiet Uptown to zdecydowanie piękna, ale za smutna piosenka. Ogólnie chyba nawet gdybym miała okazję zobaczyć Hamiltona na żywo, to poważnie bym to rozważała, bo przepłakałabym ostatnie 30 minut spektaklu bez wytchnienia. 

Widziałam zdjęcia sceny, na której odbywał się spektakl, wiedziałam też, że się kręci. Ale oglądając, miałam poczucie, że jest ona bardzo mała, wręcz klaustrofobiczna. W sumie jednak Hamilton jest raczej bogaty muzyką niż scenografią (poza samą budową sceny). Chciałabym napisać coś więcej o pozostałych tancerzach i aktorach, ale nagranie (być może nieco kontrintuicyjnie) zmusza do większego skupienia się na głównych aktorach - tym bardziej, że mamy liczne zbliżenia (i równie liczne dziwne cięcia pomiędzy zbliżeniami a pokazywaniem dalszego planu).

Co było jednak widać w nagraniu, a nie na zdjęciach, to rola światła. Musiałabym obejrzeć to jeszcze raz, aby dokładnie je przeanalizować, ale od razu widać, że jest ono bardzo ważne, pomaga opowiadać historię i podkreśla to, co najistotniejsze. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki

Plus blogasek - oraz Instagram - są nominowane w rankingu Opowiemci! Jeśli macie ochotę zagłosować to polecam się życzliwej uwadze! Możecie mi też dać znać, czy Wasze blogi lub inne kanały SM są nominowane. 

LOVE, M

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam Hamiltona i wyczekiwałam momentu, aż pojawi się na Disney+. Nie zawiodłam się. W końcu mogłam przypisać piosenki, z których część już znałam na pamięć, do poszczególnych zachowań aktorów. A za każdym razem odkrywam coś nowego! Moja ulubiona piosenka to jednak nieustająco "Non Stop", stojące w kontrze do Twojego ulubionego "Wait For It"! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, że podzieliłaś się swoimi wrażeniami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę koniecznie obejrzeć w całości - wracam tylko do ulubionych scen ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze powiem, że nudne było wypełnianie tej ankiety, ale przeszłam ją do końca :) A musicalu nie kojarzę, z tym że to nie dziwne, bo w ogóle nie oglądam takich produkcji. Nie żebym nie lubiła, po prostu jakoś mi z nimi nie po drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie oglądałam, ale chyba zaraz to nadrobię.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3