Hello!
To nie była łatwa przeprawa. Prawie zasnęłam w połowie pierwszego odcinka i przez wiele dni nie mogłam się zmotywować, aby wrócić do ogladania. Nie pomagały też głosy pod tytułem "ten sezon dotyczy najbardziej współczesnych zagadnień i jednocześnie najbardziej je przekręca!".
Gdy już przebrnęłam przez dwa pierwsze odcinki było łatwiej - ale wciąż The Crown to The Crown. Odcinki są obok siebie i każdy sobie, czasami nie wiadomo, co się dzieje z chronologią. W tym sezonie zaskakująco często nie wiadomo też, co dzieje się z samą królową. Jest sporo wspominek, odcinki mają tendencję do ciągnięcia się i są bardzo nierówne. Obrazki się przewijają przez ekran bez większego znaczenia, aż jakaś postać postanowi otworzyć usta i przedstawić coś na kształt teorii spiskowej.
Tak się też złożyło, że o tym słynnym annus horribilis oglądałam wcześniej bardziej poruszające i emocjonalne dokumenty - a w The Crown naprawdę jako największą tragedię pokazano płonący zamek. Bohaterowie dużo mówią o rozwodach, ale - pomijając zamek - najbardziej rozemocjonowaną postacią jest Małgorzata (co też nie jest zasługą błyskotliwości scenarzystów tego sezonu, bo ona cały czas taka była).
Przed 6 odcinkiem powinno być też chyba jakieś ostrzeżenie, bo pokazują w nim bez subtelności jak zastrzelono cara Mikołaja II i zadźgano jego dzieci i co działo się później. Ogólnie całe wprowadzenie do 6 odcinka jest okrutne i cały ten odcinek jest... osobiście miałam ochotę go pominąć. Ale jak zawsze w epizodach jest tyle namieszane (choć z innej strony są one często jak pojedyncze historie), że nie było to za bardzo możliwe. Na szczęście - z czyjejś podpowiedzi - oglądałam ten serial na przyspieszeniu...
W każdym razie jeśli na przykład w dzieciństwie byłyście fankami Anastazji i to przerodziło się w szukanie informacji o jej rodzinie, a później na przykład w liceum miałyście rozszerzoną historię - darujcie sobie ten odcinek; tym bardziej, że następny skupia się na Dianie. I jest niemożebnie nudny.
Nie kojarzę sytuacji, abym musiała tak naprawdę zmuszać się do ogladania serialu, ale nie można określić inaczej przebijania się przez kolejne odcinki. Chyba w tym sezonie najbardziej czułam, że brytyjska rodzina królewska to w ogóle nie jest mój temat, a na bohaterów szczególnie trudno było patrzeć mi jak na ludzi.
Zmusiłam się i dokończyłam ten serial, ale było trudno. Część dziewiątego odcinka, gdy Diana i Karol rozmawiają po rozwodzie przewijałam - w całym kosmosie nie ma sceny, która bardziej krzyczy "Jestem niemożliwa i zostałam wymyślona przez scenarzystów!".
Oglądałam ten sezon, będąc pewną, że jest ostatni i nie będzie 6, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy historia skończyła się znaczenie wcześniej, niż się spodziewałam. Chciałam jednak napisać, że sceny w Hongkongu były przejmujące, podobnie jak sceny z królową na statku.
Na szczęście zanim będzie sezon 6 zapewne zapomnę, jak ten mnie znudził.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Dzięki, że podzieliłaś się z nami swoimi wrażeniami.
OdpowiedzUsuńLubię filmy jednoodcinkowe.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie mam w planach ten serial i ciekawa jestem jak go odbiorę. Szkoda, że ten sezon jest nudny, ale zobaczymy czy całość mi się spodoba. ;)
OdpowiedzUsuńJa odpalalam go kilka razy...Ale coś nie mogę się przełamać, faktycznie do niego przysiąść ;)
OdpowiedzUsuńMnie on w ogóle nie interesuje ;)
OdpowiedzUsuńZ ciekawości pewnie ten sezon zobaczę :)
OdpowiedzUsuńNie znam tego serialu i jak na razie nie planuję go oglądać.
OdpowiedzUsuńJa nie mogę się przekonać do tego serialu, zrobiłam kilka podejść i nie udało mi się oglądnąć więcej kilka minut pierwszego odcinka.
OdpowiedzUsuńDobra przeczytałam tylko kawałek... bo jestem w trakcie oglądania sezonu właśnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
Wildfiret
Szczerze mówiąc, jeszcze nie zabrałam się za pierwszy sezon i muszę to nadrobić wkrótce :D Dobrego dnia :D
OdpowiedzUsuń