Hello!
Prawdę napisawszy nie wiem, jak zabrać się za recenzowanie Z miłości? To współczuję. I to nawet nie dlatego, że przeczytałam mnóstwo jej poleceń i zapewnień, że to świetna książka, a mi się nie do końca podobała. Raczej dlatego, że jej fizyczność nieco przysłoniła mi jej treść.
Tytuł: Z miłości? To współczuję
Autorka: Agata Romaniuk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Zacznę od kwestii rozpisywania i nierozpisywania liczebników. Wiem, że to bardzo specyficzne zagadnienie, ale irytuje mnie i rozprasza, gdy widzę zdanie: "Zasiada w niej 84 członków, w tym piętnaście kobiet" (s. 26). To tylko jeden, ale bardzo obrazowy przykład; a w książce jest sporo liczb/cyfr. Inna rzecz, która trochę mi przeszkadzała, to powtórzenia. Książka ma też bibliografię, ale nie ma bezpośrednich przypisów (nie wiadomo na przykład dokładnie, z którego tekstu internetowego, pochodzą dane przywoływane słowa). Ponadto z jakiegoś powodu przy niektórych książkach w bibliografii są przecinki pomiędzy imieniem i nazwiskiem autora, ale brakuje ich przed linkami. Denerwowało mnie też, w jak wielu miejscach wersy były zbyt ściśnięte lub było w nich za dużo światła - i zamiast czytać zastanawiałam się, jak lepiej rozłożyć tekst w akapicie. Irytowały mnie też bardzo nieduże wcięcia akapitowe, szerokości dosłownie dużej litery - bo wyglądało to, jakby osoba projektująca nie mogła się zdecydować, czy je robić, czy nie robić.
Zaskoczyła mnie dysproporcja długości pomiędzy pierwszy rozdziałem - częścią dotyczącą sułtana, dość długą, a opowieściami kobiet, które lepiej by nazwać opowiastkami. Które zasadniczo są ciekawe, ale takie niesamowicie suche. Cieszyłam się, że autorka podaje dokładne nazwy na przykład elementów stroju, bo to ważne, ale jednocześnie miałam poczucie, że można by tę książkę wydać po prostu jako wywiady nie reportaż. Wiem, że wywiadowy styl w ramach reportażu istnieje, ale mam wrażenie, że w tej książce nie chodziło o taki efekt.
Sięgnęłam po tę książkę, bo jakiś czas tamu słuchałam sobie wywiadu lub podcastu z autorką i dochodzę do wniosku, że wolę, gdy ona opowiada, niż pisze. Przy czym w czasie czytania okazało się, że najwyraźniej pierwsze rozdziały są wyraźnie dużo słabsze, kolejne - tak od czwartego, piąty tak średnio, ale szósty już na pewno - czyta się dużo lepiej. Ale tu pojawia się kolejne ale. Bo okazuje się, że tekstowa jakość rozdziałów bardzo się od siebie różni. I w jednym (tu dokładnie 7) jest mnóstwo jakiś dziwnych rzeczy i niekonsekwencji. Cudzysłowy są nie takie, jak powinny i są w złych miejscach, brakuje kropki, jakaś literówka, wyraz jest nieodmieniony (choć powinien) - ogólnie jakaś kumulacja. A później jest rozdział (czy nawet dwa), w którym nie ma żadnych usterek. I nie mam pojęcia, czemu to tak wygląda. Tym bardziej, że to jest drugie wydanie tej książki. Ale nie wiem, może zmienili tylko szatę graficzną, a do tekstu nie wracano.
W każdym razie w wielu momentach - szczególnie na początku książki - byłam przekonana, że jej nie doczytam. I tak zgadzam się - widać pracę autorki, jej bohaterki (i bohaterowie) to ciekawe osobistości, ale wrócę do tego, co napisałam wcześniej - niech o nich opowiada w wywiadach. Bo fizyczna tekstowa strona tej książki rozprasza czytelnika. I to jest wielka szkoda. Przy czym, nawet biorąc pod uwagę, jak bardzo denerwowała mnie ta książka oraz robienie relacji z jej czytania na Instagramie, to czyta się ją bardzo szybko. Jedno dłuższe popołudnie wystarczy.
Ostanie słowo podsumowania - jeśli nie będzie Was denerwowała fizyczna strona tej książki tak, jak denerwowała mnie, to zdecydowanie warto po nią sięgnąć (przy czym ostrzegam: pierwsze rozdziały są jakimś takim stylowym pasem startowym i jest w nich coś zniechęcającego do dalszego czytania; później opowieści są znacznie bardziej płynne). A jeśli będzie - to polecam poszukać wywiadów z autorką.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Pozdrawiam, M
Wydaje mi się, że minusy przeważają nad plusami, jeśli chodzi o tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńRaczej po nią nie sięgnę
Mimo wszystko, chcę dać szansę tej książce.
OdpowiedzUsuńJa byłam za to zachwycona i chętnie przeczytam ją jeszcze raz. Chcę też przeczytać "Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości" tej samej autorki
OdpowiedzUsuńLubię ten gatunek, mam go w planach :D
OdpowiedzUsuńWiem, że książki nie ocenia się po okładce ale ta okładka przyciąga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego obrazu!^^
Te fizyczne mankamenty będą mnie denerwować. Wiem to już teraz...
OdpowiedzUsuń