sobota, 25 lutego 2023

Narzekania - Ant-Man i Osa: Kwantomania

 Hello!

Byłam gotowa zatytułować tę recenzję "To jeszcze praca domowa czy już syndrom sztokholmski", bo naprawdę nie miałam wielkich oczekiwań wobec tego filmu - i wygląda na to, że zakładałam, że będzie gorszy od nowego Thora. Dobra wiadomość jest taka, że w sumie nie jest. Nie miałam poczucia odrabiania pracy domowej, oglądając go. I proszę zapamiętajcie te dwie informacje, bo reszta tego tekstu to będzie narzekanie. 

Plakat filmu Ant-Man i Osa: Kwantomania

Ant-Man i Osa: Kwantomania zasadza się na prostym pomyśle: ponieważ Janet nie uprzedziła nikogo, jak naprawdę niebezpieczny i złożony jest Wymiar Kwantowy (chociaż Hope próbowała!), Cassie postanawia zrobić sobie rozrywkę z badania go. Zdenerwowana Janet niszczy urządzenie do wysyłania sygnału i gromadzenia informacji, ale to sprawia, że pojawia się portal do Wymiaru Kwantowego i wciąga wszystkich w pokoju. Janet, Hope i Hank gubią się w jednym miejscu, Scott i Cassie w drugim - bohaterowie próbują się odnaleźć, zorientować w świecie, w którym się znaleźli, unikać zagrożeń i oczywiście wymyślić, jak wrócić. 

Jak widać to dość prosty film. Nawet nie wiem, czy nie za prosty. Fabuła gdzieś tam próbuje się komplikować - mamy na przykład ruch oporu - ale mam wrażenie, że biegła ona bardzo linearnie, a bohaterowie tylko pojawiali się na kolejnych jej punktach i to tak naprawdę bez większych problemów. Żałuję, że ludy z Wymiaru Kwantowego nie zostały lepiej pokazane - widzimy kolorową i ciekawą gromadę, ale są to albo przypadkowi przechodnie, albo bardzo różnorodny ruch oporu. Nie dowiadujemy się nic o nieco lepiej zorganizowanych społecznościach. 

Kolejny punkt - humor. Raczej prostacki i naprawdę nie wiem, czy ja się już przyzwyczaiłam i to ignoruję, czy to zwyczajnie wyparcie i żenujący humor już nie robi na mnie wrażenia. W każdym razie większość żartów jest bardzo na siłę, zupełnie nie pasują do filmu. Jest przynajmniej jedna podobno humorystyczna scena, która chyba musiała zostać do filmu dodana później, bo nie ma rozsądnego wyjaśnienia, dlaczego została ograna w taki sposób. A propos skojarzeń z nowym Thorem mamy w tym filmie taki podobny duet jak Korg i Miek w postaci Veba (nie pamiętam, jak się nazywał po polsku) i postacią z miotaczem ognia/lasera zamiast głowy, która kojarzyła mi się z jakimś anime. Zresztą podobnie latające i strzelające domy (które bardzo mi się podobały!) także mam wrażenie, że gdzieś już widziałam.

Film Ant-Man i Osa: Kwantomania to zdecydowanie nie jest komedia i prawdę napisawszy jest dużo zabawniejszy w miejscach, które fan sam uzna za zabawne. Na przykład, gdy za bardzo zacznie przypominać Gwiezdne Wojny - to nie jest moje oryginalne spostrzeżenie, ale podobieństwa są więcej niż oczywiste (i trochę skłaniają ku zastanowieniu się nad pracą zespołu kreatywnego, bo było to wszystko umiarkowanie oryginalne). 

Nie przemawia do mnie także Janet przejmująca się wieloma wszechświatami. Ten film ogólnie próbuje zahaczać o jakieś pacyfistyczne wątki, Cassie trafia do więzienia, bo była na proteście, Hope także chce ratować świat. Tylko że to wszystko jest takie bardzo... techniczne. Już od pewnego czasu mam wrażenie, że filmy Marvela skręcają w trzy strony jednocześnie: technokracji, siły miłości (przypomniało mi się w końcu, z czym wątek Scotta i Cassie mi się kojarzył - z filmem Interstellar!) i oczywiście wieloświata. Chyba wolałam kosmitów niż techniczną fantastykę naukową ratowaną siłą miłości. To jest jeden z tych filmów, gdy im więcej się o nim myśli i zastanawia, co mogło zostać zrobione lepiej, tym bardziej to, co pojawiło się w kinach, jest rozczarowujące.

Chciałoby się, aby nowe filmy Marvela jakoś zbierały się do kupy, a wydaje się, że one się coraz to bardziej rozdrabniają. 

Mrówki mi się podobały, mogłabym obejrzeć cały film tylko o tym, jak one sobie radzą w Wymiarze Kwantowym. I cieszyłam się, że gra w tym filmie William Jackson Harper, bo ciekawie go zobaczyć gdzieś indziej niż w serialu Dobre miejsce.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Trzymajcie się, M

8 komentarzy:

  1. Będę omijać szerokim łukiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatni Thor bardzo mnie rozczarował. To był teledysk zmarnowanych postaci i aktorów, choć po nich było widać, że się starali. Na Ant-Mana się nie wybrałam. Zamiast niego poszłam na „Aftersun" i niczego nie żałuję. Przygody Scotta i reszty nadrobię, gdy wylądują na D+. Co do nowych filmów MCU to mam niepupularną opinię, ponieważ lubię Eternals.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zniechęca mnie ten prostacki humor. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie za często coś w ogóle oglądam, wolę czytać lub układać puzzle. A jak jeszcze jest prostacki humor, to już z pewnością nigdy nie obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prosty film i wymiar kwantowy brzmi dziwnie. Ja ostatnio niewiele oglądam, ale mój mąż lubi filmy o superbohaterach, dlatego przypuszczam, że i na ten przyjdzie czas

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, po pokonaniu Thanosa nie ma już spójnej wizji w uniwersum Marvela...

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3