poniedziałek, 28 kwietnia 2025

Nieszczęście drugiej kolejności - O północy w Czarnobylu

Hello!

26 kwietnia 1986, czyli prawie dokładnie 39 lat temu, doszło do katastrofy w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Katastrofa promu kosmicznego Challenger wydarzyła się w styczniu 1986 roku. Co łączy te dwa wydarzenia oprócz roku? Książki o obu napisał Adam Higginbotham, a ja ostatnio wysłuchałam i jednej, i drugiej. O katastrofie Challengera już pisałam, dziś przyszła pora na katastrofę w Czarnobylu.

 

Tytuł: O północy w Czarnobylu. Nieznana prawda o największej nuklearnej katastrofie
Autor: Adam Higginbotham
Tłumaczenie: Robert Filipowski
Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN

Być może pomysł, aby zaraz po Katastrofie Challengera zabrać się za słuchanie kolejnej książki autora, wcale nie był dobry - porównań warsztatowych nie uda się uniknąć, tym bardziej, że Katastrofa... to książka o wiele lepsza pod tym względem niż O północy w Czarnobylu. Przy czym od razu zaznaczę, bo poniżej bardzo się czepiam - O północy w Czarnobylu to dobra, ciekawa, wciągająca książka, jeśli lubi się reportaże pisane w bardziej powieściowy sposób (ja zazwyczaj nie lubię, ale tutaj doceniam), ceni się skupienie bardziej na bohaterach niż mechanizmach i jako audiobooka słuchało mi się jej naprawdę dobrze. Gdyby nie to, że słuchałam obydwu książek autora jedną po drugiej, być może nawet nie zwróciłabym uwagi na wiele aspektów prowadzenia historii, ale w takim zestawieniu O północy w Czarnobylu nieco traci w odbiorze, bo ma się porównanie, jak lepszą książką mogłoby być, skoro autorowi udało się napisać Katastrofę….

O północy w Czarnobylu to debiut autora - i naprawdę udana książka i rozumiem, dlaczego ludzie zachwycali się nią po publikacji - ale w zestawieniu z Katastrofą… ujawnia wszystkie swoje mankamenty: nadmiar niepotrzebnych szczegółów (naprawdę czytelnik nie musi wiedzieć, że teściowa jednego z bohaterów pracowała w tartaku), Higginbothamowi nie udało się także uniknąć umieszczania w tekście ciekawostek - związanych z tematem, ale takich bez których książka zdecydowanie mogłaby się obejść. Jednak największym mankamentem O północy w Czarnobylu jest jej miejscami niepotrzebnie sensacjonalistyczny ton. Przy czym warto zaznaczy, że istnieje szansa, że to odczucie, to tylko wrażenie, na które składa się wielka dynamika niektórych opisów oraz fakt, że słuchałam książki na przyspieszeniu. Z innej strony jednak - czytałam wystarczająco wiele "szokujących" książek o Korei Północnej, aby wyczuć, czy autor chce trochę podkręcić opowieść. Oczywiście nie w znaczeniu oszukiwać, tylko opisać ją tak, aby bardziej oddziaływała na wyobraźnię czytelnika. Przy czym to uwaga odnosząca się głównie do opisu samego czasu katastrofy i tuż po niej. A poza tym - oczywiście - książka ma sensacyjny podtytuł: „Nieznana prawda o największej nuklearnej katastrofie” - ale jaką prawdę, która była nieznana, odkrył autor, nie mam pojęcia. Być może z kulturalnej osmozy i samego faktu życia w Polsce wie się o Czarnobylu więcej, niż mieszkając w Wielkiej Brytanii. (A na dodatek nie jest tajemnicą, że sama interesuję się szeroko rozumianymi elektrowniami atomowymi i nawet redagowałam książkę związaną z nimi i klimatem). Wiem, że w całej książce była dokładnie jedna informacje, z którą wcześniej się nie spotkałam, ale teraz nawet nie pamiętam, co to było.

Ogólne wrażenie z zestawienia O północy… i Katastrofy… jest takie, że w drugim tytule autor o wiele lepiej panuje nad całością narracji - opisy techniczne płynniej łączą się z poznawaniem bohaterów, chronologia jest ułożona o wiele lepiej (w pewnym momencie poczułam się naprawdę, naprawdę zirytowana, gdy już pod koniec książki autor po raz kolejny wrócił do roku 1986, aby zacząć coś opisywać - trzeba to było wprowadzić 200 stron wcześniej!). Najbardziej zaskakujący element narracji Katastrofy...? Gdy nagle Adam Higginbotham w połowie przypadkowego rozdziału zaczyna opisywać, jak to spotkał się z jednym z bohaterów. To jest fantastyczna wiadomość, budująca wiarygodność i postać autora jako reportera wykonującego swoją pracę, przeprowadzającego wywiady, ale została przedstawiona czytelnikowi… ni z gruszki, ni z pietruszki - albo bardziej oficjalnie, jak znaczenie tego określenia przedstawia WSJP PAN - nagle, niespodziewanie i nie wiadomo dlaczego. Naprawdę relacje z bezpośrednich rozmów z bohaterami opisywanych wydarzeń są bardzo ważne i ciekawe, ale trzeba je odpowiednio wprowadzić, a już szczególnie, gdy narracja naszego reportażu jest trochę powieściowa, trochę trzecioosobowa i takie wprowadzenie w nią rzeczywistych osób niejako… burzy czwartą ścianę, jeśli można to tak odnieść do książki. Warto jednak napisać, że na koniec autor wyjaśnia, co stało się z każdym z bohaterów i jak dalej potoczyło się ich życie; w książce jest także słowniczek najważniejszych pojęć.  

A na marginesie - za każdym razem, gdy słyszałam nazwisko Diatłow, myślałam o tragedii na Przełęczy Diatłowa - zarówno o samym wydarzeniu, jak i fantastycznej książce Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca. Z ciekawości sprawdziłam i nie jest to popularne nazwisko (a wręcz wyczytałam, że jest rzadkie) i to bardzo zadziwiające, że dwa tak tragiczne wydarzenia są jakoś powiązane z osobami je noszącymi. 

Dalej zestawiając O północy w Czarnobylu i Katastrofę Challengera na niekorzyść tej pierwszej – Katastrofa… miała imponującą bibliografię i wiem, że miała przypisy. Co do Północy… nie mam takiej pewności (przypominam, że obu książek słuchałam), a podziękowania i lista źródeł autora nie zrobiła na mnie wrażenia, choć bardzo doceniam, że wyraźnie napisał o współpracy z tłumaczami. Bo nie da się ukryć, że liczba anglojęzycznych źródeł i materiałów o Challengerze jest zapewne nieporównywalnie większa w stosunku do tych o katastrofie w Czarnobylu, gdzie większość jest po ukraińsku, rosyjsku, a autor nie ujawnia się ze znajomością pierwszego lub drugiego języka.

Podsumowując, zacznijcie zapoznawanie się z książkami autora w kolejności, w której wychodziły, ale bez różnicy, od której zaczniecie, być może nie czytajcie ich jedna po drugiej.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Trzymajcie się, M

 

11 komentarzy:

  1. Uświadomiłas mi że to już prawie 40 lat od tego zdarzenia. A książki jestem bardzo ciekawa, zapisuję sobie na listę 🤗

    OdpowiedzUsuń
  2. To na pewno była mocna książka. Na razie mówię jej nie, bo mam ochotę na coś "luźniejszego". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za takimi częstymi retrospekcjami w najgorszych momentach... Psuje się tym całą aurę i wczucie w klimat..
    Pozdrawiam serdecznie 🤗
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
  4. może kiedyś zdecyduję się na lekturę tej książki, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. akurat ta propozycja nie dla mnie ale cudowny jest Twój blog, jeśli masz ochotę zapraszam do wspólnej obserwacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z opowieści rodziców wiem, jak było to straszne wydarzenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Straszna to była katastrofa ☹️ Bardzo ciekawi mnie ta książka

    OdpowiedzUsuń
  8. Interesująca książka o tamtych tragicznych wydarzeniach. Ja mogę polecić serial o katastrofie w Czernobylu, oglądałam na Netflix, nie wiem czy jest jeszcze dostępny, ale świetnie pokazuje i samą katastrofę i wydarzenia po niej, też wstrząsające

    OdpowiedzUsuń
  9. Tym razem nie dla mnie, ale temat interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie będę udawała, że temat Czarnobyla mnie szczególnie fascynuje, chociaż serial o tych wydarzeniach oglądałam z wielkim zaangażowaniem. Ale to serial, więc wiadomo, że coś zupełnie innego niż reportaż. I chyba na "O północy w Czarnobylu" nie jestem gotowa.

    OdpowiedzUsuń
  11. Książke czytałam z uwagi, że pamiętam tę katastrofę z dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3