poniedziałek, 6 lipca 2015

Smutek ("Miasto niebiańskiego ognia")

Hello!
Seria „Dary Anioła” była dla mnie w gimnazjum i liceum prawie jak „Harry Potter” w podstawówce. Ostatnie tomy obu cykli stoją dumie obok siebie na półce, znacząc zamykanie kolejnych etapów w moim życiu.



Długo, nawet bardzo długo, zabierałam się za przeczytanie „Miasta niebiańskiego ognia”. Książka wyszła w zeszłym roku, w mojej biblioteczce znalazła się na początku maja, ale postanowiłam najpierw przeczytać trzy tomy „Diabelskich maszyn” (jak się okazało w trakcie czytania, bardzo dobrze zrobiłam), aż w końcu zabrałam się za VI tom „Darów” pod koniec czerwca. Zapomniałabym, że miałam też plany przeczytania wszystkich poprzednich części, ale koniec końców przypomniałam sobie tylko wydarzenia z V. Tak więc do lektury przegotowywałam się długo i solidnie. Uwaga na spoilery, dotyczące zarówno tego tomu jak i poprzednich.

Książka ma 700 stron, momentami było tak, że zapominałam o czym czytałam na początku, bo już gdzieś nikło mi to w pamięci. Może to dlatego, że wydarzeń typu „WOW” wcale nie ma wiele, ani książka nie jest też „wybuchowa” jak to sugeruje napis na okładce. (Przy okazji tego tytułu, ale także wielu innych książek to co napisane jest na okładce nijak ma się do treści książki. Jest to irytujące i frustrujące dla czytelnika.) To wcale nie są jednak wady tej książki, bo akcja układa się płynnie i dość logicznie, choć niektóre rzeczy wychodzą naszym bohaterom za łatwo, jest moment kulminacyjny, rozwiązanie i zakończenie. Schemat podręcznikowy, ale bardzo dobrze napisany.

Naprawdę lubię zdecydowaną większość postaci wykreowanych przez panią Clare. Pomijając motyw wilkołaków, nie dlatego, że ich nie lubię, tylko ponieważ był ciągnięty bardzo na siłę, a wcale nie potrzeba było poświęcać im tyle miejsca w książkach.
Clary z Jace'm nie miała łatwego życia. Jeśli nie myślała, że jest to jej brat, to był opętany lub nie było sobą. A potem był jeszcze problem z niebiańskim ogniem. Jednak to spowodowało coś strasznego. Większość wspólnych momentów tej pary wyglądała tak. „-Nie dotykaj mnie, zrobię ci krzywdę. - Nie, wiem, że nie zrobisz mi krzywdy.” Na tej zasadzie przez jakieś ¾ książki. Po pewnym czasie stało się to dość nudne. Na szczęście problem został rozwiązany i potem dało się czytać.
Izzy przemyka przez książkę prawie niezauważona jeśli nie jest z Simonem. A on obrywa rykoszetem wszystkich działań podejmowanych przez Nocnych Łowców. Nie umiem tego lepiej nazwać. Po przeczytaniu wszystkich części, że to najsmutniejsza i najtragiczniejsza postać całej serii.
Alec i Magnus. Moja ukochana para. Końcówka V tomu złamała mi serce, nie przypuszczałam, że to możliwe co tam się stało. Dlatego z wytężoną uwagę czytałam „Miasto niebiańskiego ognia” wrażliwa na każdą wzmiankę na ich temat. Obaj zachowywali się jak typowi nastolatkowie, śledzenie ich relacji było przezabawne. Oni tak bardzo się kochają. A ja mam jeszcze do przeczytania „Kroniki Bane'a”.

Rozwiązanie kwestii Sebastiana i Mrocznych Nocnych Łowców było smutne. Generalnie przez całą książkę rozwinięta jest taka smutno-przygnębiająca nitka. To co wydarzyło się później też jest po prostu smutne i to co stało się Simonowi. Nie ma lepszego słowa na podsumowanie tej książki.

Bardzo dobrze zrobiłam, że przeczytałam „Diabelskie maszyny”. W innym wypadku nie zrozumiałabym tak z 1/5 książki. Może troszkę mniej, ale nawiązań wprost jest całe mnóstwo, a większych lub mniejszych aluzji jeszcze więcej. Co więcej w „Mieście niebiańskiego ognia” dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy na temat Brata Zachariasza. Osobiście pojawia się też Tessa.

Jednak oprócz wyjaśnienia zagadki Zachariasza autorka w tej książce rozpoczyna też swoją następną trylogię „The Dark Artifices”, której główni bohaterowie, czyli Emma i Jules pojawiają się już w „Mieście niebiańskiego ognia”. Połączenie w sumie 3 historii wyszło pani Clare całkiem ładnie, choć nawiązań do Los Angeles i przyszłej serii było troszkę za dużo. Ale i tak już zdążyłam polubić Julesa, Tiberiusa i resztę rodzinki o wspaniałych choć oryginalnych imionach, tylko do Emmy nie jestem do końca przekonana.

Dziwnie żegnać się z tą serią. Finał był naprawdę dobry, ale chciałoby się więcej. Pocieszająca jest pracowitość autorki i jej chęć do pisania. To pożegnanie raczej nie jest ostateczne. 
 Trzymajcie się, M

4 komentarze:

  1. Sama jeszcze nie przeczytałam tego tomu i zatrzymałam się na piątej części. Jednak książkę mam jak najbardziej w planach i juz nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z Nocnymi Łowcami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ogólnie tych książek nie znam, autorki też nie, ale aż tak się uśmiechnąłem mimowolnie na wieść, że czasami czytając zapominałaś, co było na początku. Czyżby ciągnął Cię do tej książki jedynie sentyment? Pozdrawiam!
    indywidualnyobserwator.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Liczę na spoiler !
    Czy Clary i Jace będą ostatecznie razem ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Liczę na spoiler !
    Czy Clary i Jace będą ostatecznie razem ?

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3