poniedziałek, 25 września 2017

Copernicon 2017

Hello!
Wróciłam cała, prawie zdrowa i całkiem zadowolona z tegorocznego Coperniconu. To był mój drugi konwent i drugi Copernicon, na poprzednim byłam dwa lata temu i mam jak najlepsze wspomnienia. Dziś śpieszę z relacją punkt po punkcie, w jakich prelekcjach brałam udział. 


Zdecydowaną większość czasu spędziłam w budynku, gdzie był blok kultury azjatyckiej. Nie jest to szczególnie zaskakujące, ale muszę też przyznać, że bloki literackie i popkulturowe nie zawierały w tym roku tak interesujących punktów jak w 2015 roku. Ponieważ autobus przyjechał ponad godzinę później niż miał, na pierwszą prelekcję poszłam dopiero na 18. Nosiła tytuł "Reality on Ice!!!", ładnie zgrała się z tym, że nendroidy Victora i Yuriego właśnie do mnie przybyły. Prelegentka opowiadała na kim wzorowane są postaci z anime i kto z łyżwiarzy do bycia pierwowzorem się przyznaje. Większość nazwisk znałam, ale kilku nie, a kilka dopasowań mnie zaskoczyło. Później poszłam na prelekcję dotyczącą anime o wojownikach zrodzonych z mieczy, czyli Touken Ranbu i byłam na niej ja i prelegentka. Miło było posłuchać o zachwytach i nad grą i nad anime (które teraz muszę dokończyć, bo utknęłam po 4 odcinkach), a przy okazji dowiedziałam się, że "chłopcomiecze" oprócz bycia ślicznymi i uroczymi, mają za sobą mroczną przeszłość i to wcale nie jest takie płytkie anime. 

 Identyfikatory w tym roku były dużo ładniejsze niż w 2015. Anioły to mój temat, a pod napisem uczestnik znajduje się cytat z "Nocnego patrolu" Siergieja Łukjanienko "Życie jest przyjemnością samą w sobie, a nie ze względu na dobra, które człowiekowi udaje się osiągnąć."

W sobotę rano poszłam na prelekcję pod tytułem "Miejskie Legendy: Japonia", bo wiecie ja tak bardzo lubię horrory i straszne historie. Na szczęście klimaciku nie było więc nawet o dziewczynce bez nóg i z kosą w zębach dało się słuchać z zaciekawieniem, a nie przerażeniem. Następnie w tej samej sali i z tą samą prelegentką odbyła się prelekcja "Samuraje pod sakurami, czyli jak NIE pisać o Dalekim Wschodzie". Trochę nie doczytałam i okazało się, że chodzi głównie o fantastykę i jak nie kreować Japonii, Chin czy Korei w powieściach, a spodziewałam się, że prowadząca opowie na przykład co złego jest w książce Beaty Pawlikowskiej dotyczącej Japonii. Chociaż myślę, że wniosek byłby ten sam co po fantastyce: nie powielać niepotrzebnych stereotypów i nie iść po linii najmniejszego oporu, a grać ze stereotypami, ale nie grać w bingo ile ich zmieści się na kartach jednej powieści. Bardzo szkoda, że prelekcja była tylko godzinna, bo posłuchałabym dużo więcej. Przeskoczymy go godziny 20, bo okazało się, że po raz trzeci tego samego dnia spotkam się z tą samą prelegentką. I bardzo się cieszyłam, gdy okazało się, że to znów ona. Wraz z koleżanką od Korei, ponieważ prelekcja nosiła tytuł "Pogromcy Mitów: Japonia&Korea Południowa". Było ciekawie i muszę napisać, że dziewczyny bardzo dobrze poradziły sobie po zdecydowanie niekomfortowym pytaniu zadanym przez jednego z uczestników, choć wcześniej uprzedzały, że one raczej zajmują się kulturą a nie prawem i polityką. Ale wybrnęły i gratuluję. Dalsza część spotkania przebiegała w miłej i interesującej atmosferze.


W sobotę o 15 był konkurs cosplay, na którym bardzo chciałam być. Dwór Artusa w Toruniu jest przepiękny, to chyba najładniejsze miejsce tego typu, jakie widziałam. I to trochę ratowało konkurs, bo jego organizacja do najlepszych nie należała. Albo może nie tyle organizacja co prowadzenie. Gdyby nie wybuch entuzjazmu dotyczący krzesła (trudno to wytłumaczyć, ale krzesło zostało głównym bohaterem całego konkursu) to byłoby nudno. Same prezentacje to jednak trochę mało, potrzeba do tego oprawy. Dwa lata temu chociaż w sali Młodzieżowego Domu Kultury było ciasno i ludzie oglądali ściśnięci jak sardynki, było wesoło i jestem pewna, że wszyscy się świetnie bawili. Wiem też, że ludzie byli zdziwieni i niepocieszeni, że konkurs był tak wcześnie. I faktycznie, gdyby było ciemno klimat od razu byłby lepszy. Co do samych uczestników to cosplayerzy zawsze są super. Dziewczyna, która wygrała zdecydowanie na zwycięstwo zasługiwała i gdyby ktoś robił jeszcze nagrodę publiczności, to też by ją zdobyła. Chociaż krzesło było bezkonkurencyjne. 

Mój aparat robi dobre zdjęcia tylko gdy jest naprawdę dobre światło i fotografowane obiekty się nie ruszają. Powyższe dwa zdjęcia to jedyne z konkursu cosplay, które jako tako nadają się do publikacji.

Po konkursie poszłam aż na wydział matematyki i informatyki (niestety punkty programu są mocno porozbijane po różnych budynkach; teoretycznie jeden punkt programu powinien trwać 45 minut, tak, aby dać czas na przejście z budynku do budynku, praktycznie niektórzy nie zostali o tym chyba poinformowani), gdzie był blok literacki i prelekcja "Krytyka i nawiązanie, Sienkiewicz i współczesna polska literatura fantastyczna". Ja wiedziałam, że Sienkiewicz jest super i można go lubić, ale nie zdawałam sobie sprawy, że jest aż tak obecny w fantastyce. A poza tym prelegent sprawdzał jak w porównaniu z Mickiewiczem i kimś jeszcze klikany jest Sienkiewicz w Google Trends. I pokazywał też inne badania (prawie) statystyczne, z których trudno było w sumie wyciągać wnioski, ale fajnie było je pokazać. Zgadzam się całkowicie, też lubię takie rzeczy. Gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości, to prelekcja bardzo mi się podobała. I na marginesie, oprócz chłopca, który wyglądał na syna prowadzącego, byłam najmłodszą osobą na sali. 

Niedziela. 4 prelekcje jedna po drugiej. Najpierw dwie Zwierza Popkulturalnego. Miałam być w sobotę o 20 na "Zanim Doktor był kobietą", ale jak się okazało, dobrze zrobiłam, że się nie wybrałam, ponieważ została odwołana. Pierwsza niedzielna nosiła tytuł "Losy koszuli pana Darcy" i wszyscy, którzy przyszli na następną ("Filmy, które każdy geek powinien obejrzeć"), ale nie na pierwszą powinni żałować. Nie przypuszczałam, że zmoczenie jednego aktora w serialu możne prawie, że odmienić kanony postrzegania tego, co jest seksowne, nadać kierunek karierze tegoż aktora (Colina Firtha tak dla jasności) i ogólnie odmienić brytyjską telewizję i kino. Trochę wyolbrzymiam, ale prezentacja była super. Kolejna też, ale bardziej niż nad listą filmów, które powinno się obejrzeć, Zwierz zastanawiał się nad tym, jakie elementy fabuły czy struktury filmów sprawiają, że są one w kanonie oraz tym, jak starsze i młodsze filmy ze sobą korespondują. Wniosek był mniej więcej taki, że warto dużo oglądać, nawet jeśli się coś nie podoba, żeby mieć świadomość dlaczego film uznawany jest za ważny. 


I dwie ostatnie prelekcje w bloku azjatyckim. "Utracone w translacji, czyli o urokach "yakuwarigo"". Jak to ja, trochę nie wiedziałam na co idę, trochę byłam ciekawa. W największym skrócie było to o tym jak dany typ postaci (samuraj, dziewczyna z dobrego domu, itp.) się wypowiada. Po polsku można by to oddać za pomocą słownictwa, ewentualnie sposobu budowania zdań, natomiast w japońskim jest na przykład bardzo dużo zaimków osobowych, które już mogą oddać to, czy dany typ postaci jest pewny siebie czy nie jest albo skąd pochodzi nie tylko geograficznie ale i historycznie. Takie językowe zagadnienia są bardzo ciekawe i widać było, że fascynują prelegenta (powiedział, że pisze magisterkę na ten temat), i że chciał z osobami, które przyszły go posłuchać się tym podzielić. To była jedna z najsympatyczniejszych prelekcji. 

Ponieważ nie udało mi się być na żadnej prelekcji o kpopie, na której być chciałam, a miałam godzinę do zagospodarowania, zostałam w tej samej sali słuchając "Jak przeżyć w grupie K-pop cover dance?". Czułam się tam trochę jak kosmitka, bo ani nie tańczę, ani nie mam zamiaru (bo chyba jestem już za stara, a na pewno byłam najstarszą osobą na sali, włączając prelegentów) i w sumie nie za bardzo wiedziałam, że ludzie w Polsce zajmują się tańczeniem coverów, czy bardziej robieniem, bo to dużo więcej niż taniec. (Chociaż właśnie sobie przypomniałam, że kiedyś w Gdańsku było jakieś mini spotkanie cosplayerów i były też mini warsztaty tańca i uczyli układu do refrenu Fantastic Baby - tylko wtedy ja jeszcze nie za bardzo wiedziałam, co to tak ogólnie jest.) Wracając do tego co tańczące osoby mówiły - taka grupa wymaga bardzo dużo czasu, bardzo dużo zaangażowania ale na początku nie wymaga umiejętności tańca. To pocieszające. Poza tym trzeba im przyznać, że opowiadali z pasją i jeśli ktoś kto ich słuchał wahał się, czy chce, czy nie chce tańczyć, to myślę, że mogli go przekonać. Także było fajnie, chociaż bardzo dziwnie się czułam tam siedząc tak bez związku z niczym i prawie całą prelekcję się uśmiechałam z samej siebie. (Badań na temat  grup cover dance w Polsce na razie nie zrobiłam - praktyki, a ten tekst piszę odkąd z nich wróciłam już 3 godzinę - ale zbadam temat i napiszę na stronie bloga na facebooku.)


Jeszcze ciekawostka. W sobotę zauważyłam dziewczyny w bluzach BTS. Więc zaczęłam je liczyć, doliczyłam się 9 z czego 3 pojawiły się na wyżej wspomnianej prelekcji. Widziałam też dziewczynę z torbą oraz z maską z tego zespołu. Widziałam też całą jedną koszulkę EXO oraz torbę B.A.P. A na starówce minęłam dziewczynę z torbą "Shakespeare to do list". Moja fandomowa torba też zbierała pozytywne komentarze, nawet nie wiecie jak mi miło. Ale muszę zrobić animową edycję, jeśli znów będę miała zamiar spędzić tyle czasu na bloku azjatyckim. A mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się wrócić do Torunia. 

W skrócie: byłam na prelekcji, gdzie była pełna sala, ale byłam i na takiej, gdzie byłam ja i prelegentka; byłam też najmłodsza i najstarsza na prelekcji; było super.
LOVE, M

3 komentarze:

  1. Razem byliśmy tylko na "Pogromcy Mitów: Japonia&Korea Południowa" - ciekawe czy nas kojarzysz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne wydarzenie. Szkoda, że nie mogłam w nim uczestniczyć.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3