czwartek, 7 listopada 2013

Koniec języka za przewodnika

Hi!
Dziś wracam do domu, ale dopiero po południu więc czeka mnie  praktycznie cały dzień nudzenia się, a i wątpię czy podróż do domu będzie ciekawa. A to wszystko w przeciwieństwie do dnia wczorajszego i przedwczrajszego. Chociaż chyba jednak wczoraj był bardziej strasznie. We wtorek znajomy profesor cioci mnie pilnował, z nim dojechałam do Warszawy i na uniwersytet, potem też tą samą trasą wróciliśmy. W sumie to specjalnie tak rozplanowałam sobie czytanie, żeby nie robić wszystkiego na raz, wrócić następnego dnia, a we wtorek wrócić z panem profesorem. Niestety wczoraj pan profesor nie miał zajęć więc całą trasę musiałam odtworzyć sama. I z dotarciem na UW problemu nie było, pan profesor Aleksander od biblioteki zaprowadził mnie tam gdzie dania poprzedniego i zostawił. Trzy godziny spędziłam nad jedną książką czytając i robiąc notatki. Gdy skończyłam poszłam pożegnać się i podziękować  panu Aleksandrowi i powinnam była wsiąść do autobusu na przystanku naprzeciwko bramy na uniwersytet. Ja ja uznałam, że skoro już tu jestem to się przespaceruję i najwyżej pójdę na następny przystanek.  Ale gdy zobaczyłam ilu ludzi jest w autobusie to odechciało mi się jechać i postanowiłam przejść się aż do kolejki. Nie przewidziałam tylko jednego, że przyjdzie mi 40 minut kręcić się po przejściach podziemnych. Był już moment gdy byłam naprawdę przerażona, bo widziałam budynek do którego powinnam iść, ale nie wiedziałam jak, bo na powierzchni nie było pasów, a oznaczenia wyjść pod ziemią niewiele mi mówiły. W końcu dotarłam do przystanku autobusowego, na którym wsiadałam wcześniej i od tego punku już prawie bez problemów dotarłam na kolejkę. To taka lekcja przetrwania, którą w sumie sama sobie zgotowałam, na własne życzenie, ale było to dość pouczające doświadczenie. A tytuł notki to kolejne powiedzonko mojej mamy, którym mnie uraczyła jak się dowiedziała o planie samotnej podróży po Warszawie. 
Trzymajcie się, M <3

3 komentarze:

  1. Ja bym na twoim miejscu zaszyła się w jakimś kącie, podkuliła kolana pod brodę i zaczęła się modlić. Wielkie miasta nie są dla mnie. Podziwiam cię :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Warszawa jest super, każda wycieczka z pewnością może czegoś nauczyć :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej,nienawidzę się gubić. chyba bym oszalała! wtedy wszystko byłoby takie samo i.. no,byłabym przerażona.
    http://louiselemarie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3