Właśnie skończyłam oglądać pierwszą część trzeciego sezonu Once Upon a Time. W sumie, to nie wiem, czy można to tak dzielić, ale ta część i następna mają odrębną historię główną. A opisywanie 22 odcinków mogłoby być za długie. Nie oszukujmy się i tak będzie długo.
Nasi bohaterowie udają się na statku Kapitana Haka do Nibylandii, aby uratować Henrego. Jeśli w poprzednim sezonie Hak był zły, to w tym Piotruś Pan jest tysiąc razy gorszy. I wcale nie przesadzam. A jeszcze lepsze jest to, że jego pierwotna tożsamość jest kompletnie nieprzewidywalna. Ale wcale nie lepsza. Pan jest postacią straszną, okrutną i przerażającą. Jednocześnie również jednym z najciekawszych, najlepiej napisanych i zagranych czarnych charakterów, chyba w całym serialu. Jako główny antagonista dla naszych bohaterów sprawdza się idealnie. Ale nie jest to postać, którą można polubić, po prostu się nie da. Nie ma w niej ani krztyny dobra, nie ma się ochoty usprawiedliwiać jej czynów czy być dla niej wyrozumiałym. Jest do szpiku kości zły. A pod koniec tej części sezonu jego historia przybiera jeszcze ciekawszy obrót. Piotruś to sprytny typ, który zrobi dosłownie wszystko by osiągnąć to na czym mu zależy. Jest absolutnie najstraszniejszą postacią w serialu. Po prostu potworem.
To, co kocham w tym serialu, to postacie i to, że mogę obserwować ich przeszłość, rozwój i teraźniejszość. Aż nie wiem, od zachwytów nad którą zacząć. Może nad Śnieżką i Księciem. Chociaż akurat oni byli wybitnie irytujący na początku sezonu. Ale historia ich miesiąca miodowego jest świetna. Są super nowożeńcami. Czasami, aż się zastanawiam, które z nich jest bardziej narwane i wojownicze. Swoje pięć minut w tym sezonie dostaje biedna Arielka, której należy się szczęśliwe zakończenie, bo ona akurat jest przesympatyczną postacią. No i ratuje honor syren, po naszym pierwszym spotkaniu z nimi.
Teraz moja ukochana postać czyli Kapitan Hak. Dostał dużo więcej niż pięć minut, bo nawet pocałunek z Emmą, na który ja czekałam od pierwszego sezonu. Moje ulubione określenie tej postaci to czarujący. Od odcinka z jego historią serial zaczyna nabierać tępa. A sam odcinek jest cudowny, smutny, przejmujący i wspaniały. Och i jego latający statek jest niesamowity. Jeszcze epizod, gdy są w jaskini i muszą zdradzać swoje tajemnice- intrygujący. Postać się rozwija i jest cierpliwa. Ale ja niekoniecznie. Naprawdę liczę na jego związek z Emmą i już nie mogę się doczekać, aż coś bardziej ruszy w tę stronę. Bo póki co dostaliśmy trochę naciągany konflikt pomiędzy Hakiem a ojcem Henrego. Pokłócili się o zapalniczkę.
O a to jest Dzwoneczek. Bardzo sympatyczna, ale zadaje się z niewłaściwymi ludźmi.
A koniec sezonu jest tak wzruszający, że nie mogłam się pozbierać, ale nie dali mi długo cierpieć, na szczęście.
Chciałabym się nauczyć pisać krócej, ale im więcej piszę tym tekst wychodzi dłuższy, M
Muszę nareszcie obejrzeć ten serial. Twoje opisy brzmią bardzo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńNie znałam wcześniej. :)
OdpowiedzUsuńpierwszę słyszę o takim serialu ;)
OdpowiedzUsuńCzarujący to dobrze określające go słowo, ale ja dodałabym jeszcze uroczy. Kolejny zagubiony chłopiec zamknięty w ciele TRZYDZIESTOTRZYLETNIEGO mężczyzny.
OdpowiedzUsuńPS Mniej więcej wiem dlaczego był smutny na ulicy.
Tak, tak oczywiście to też ^^
UsuńA ja nie wiem spoilerze jeden!