sobota, 18 czerwca 2016

Życie jest piękne ("Grobowiec świetlików")

Hello!
O tym, że wojna to zło, nikogo nie trzeba przekonywać. A jeśli trzeba, to niech idzie obejrzeć "Grobowiec świetlików".

Animacja to opowieść o siostrze i bracie, dziejąca się pod koniec II wojny światowej i jest retrospekcją umierającego bohatera. O tym, że film nie będzie miał szczęśliwego zakończenia, dowiadujemy się już w pierwszej minucie i można tylko zastanawiać się, jak będzie tragiczny. 


Rodzeństwo w trakcie nalotu traci dom, a w wyniku odniesionych ran i poparzeń umiera ich matka. I są to najstraszniejsze obrazy w całej animacji, nie byłam w stanie patrzeć na zabandażowane ciało bohaterki. Seita i Setsuko udają się do ciotki, która przyjmuje rodzeństwo pod swój dach, ale po pewnym czasie prawie dosłownie wyrzuca ich z domu. 


Po obejrzeniu "Grobowca świetlików" trochę poczytałam, co inni sądzą na jego temat i jednym z najczęściej omawianych aspektów filmu jest  postawa ciotki. Niektórzy zupełnie nie rozumieją jak mogła ona tak traktować dzieci. Pod 'tak' kryje się: wytykanie nieróbstwa i lenistwa oraz oczekiwanie, że rodzeństwo zacznie jej w jakiś sposób pomagać. Gdy ciotka mówi, że nie dostaną na obiad kulek ryżowych tylko kleik ryżowy (czy coś podobnego) dochodzi do kłótni i sprawa przedstawia się tak, że każdy ma gotować dla siebie. Przypominam: trwa wojna, o jedzenie jest trudno. Seita organizuje kuchnię i faktycznie zaczyna gotować. I za moment jest scena, gdy jego młodsza siostra mówi mu, że zachowuje się brzydko na co on jej odpowiada, że teraz będą mogli robić co chcą. Po kolejnej kłótni rodzeństwo przenosi się do opuszczonego schronu. Z tego wszystkiego najmniej rozumiem postawę Seity. Nawet gdyby nie znalazł pracy, a tak by było prawdopodobnie, ale zaczął pomagać ciotce, albo chociaż zaczął zauważać, że dookoła jest wojna (bo chociaż wydaje się, że on wie, to wbrew pozorom nie jest takie oczywiste, przez większość czasu bawi się z siostrą) i postarał się zrobić cokolwiek, to być możne ich historia nie zakończyłaby się śmiercią. Wychodzę odrobinę na adwokata diabła, ale większość ludzi, którzy pisali, że ciotka była potworem bez serca, jako jedyny argument na poparcie swojej racji podawali fakt, że to rodzina. I nie umniejszam znaczenia rodziny, bo fakt, że bohater nie zrobił nic, aby ciotce podziękować, bo nie piszę już o odwdzięczeniu się, jest niezaprzeczalny. Można się przeczepić tego, że jak ciotka w ogólne śmiała żądać podziękowań, ale wydaje się, że wdzięczność za przygarnięcie pod dach powinna być dość oczywista. I gdyby Seita naprawdę myślał to schowałby dumę w kieszeń i powiedział ciotce dziękuję. Najważniejszą konkluzją tego akapitu jednak nie jest, to czy uważam zachowanie ciotki i bohatera za dobre czy za złe, a fakt, że zastanawianie się nad tym udowadnia, że świat nigdy nie jest czarno-biały. 


Wróćmy do fabuły. Seita i Setsuko zamieszkują w schronie. Początkowo radzą sobie jako tako, ale jak łatwo się domyślić, z każdym dniem jest coraz gorzej. Film nie jest patetyczną historią poświęcenia ani oddania, to nawet nie do końca jest animacja, o tym jak bardzo Seita kochał młodszą siostrę, bo choć robił dla niej bardzo wiele, to wbrew pozorom, wcale nie było to więcej, niż można oczekiwać po okolicznościach. To jest historia, tylko i aż, o radzeniu sobie, a nawet bardziej o próbach radzenia sobie, bo, niestety, bohaterowie rady nie dali. Setsuko choruje z niedożywienia, a jedzenia nie ma skąd wziąć więc zasadniczo dziewczynka umiera z głodu. To jest naprawdę straszne.
Ale najstraszniejsze jest to, że śmierć zarówno dziewczynki jak i jej starszego brata jest totalnie bez sensu i pokazuje, że wojna nie zabija tylko bezpośrednio, ale często dużo bardziej oddziałuje pośrednio. I, że dla niektórych skończyła się zdecydowanie za późno.


Bardzo interesuje mnie II wojna światowa z perspektywy Japończyków, a nawet bardziej to, jak silnie wciąż na nich oddziałuje, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Nie ma wątpliwości, że bomby atomowe zostawiły w tym narodzie traumę, z którą do dziś walczą. Nie ma co się dziwić z resztą. Ponadto filmy Studia Ghibli, tak z reguły, odznaczają się bardzo pacyfistycznym przesłaniem. 


Tytuł recenzji nawiązuje oczywiście do jednego z moich ulubionych filmów, czyli "Życie jest piękne". Z jakiegoś powodu czuję pomiędzy tymi dwoma tytułami ogromny wiązek, szczególnie na początku oglądania "Grobowca świetlików" miałam nieodparte poczucie podobieństwa, które w ciągu seansu stopniowo się ulatniało, ale dalej istnieje pomiędzy nimi jakiś, ciężki do uchwycenia, związek, prawdopodobnie związany z tym jak samo życie jest ważne.

Trzymajcie się, M

8 komentarzy:

  1. Wojna jest straszna, to fakt, zwłaszcza kiedy pomyślimy, jak wiele osób umarło tak jak bohaterowie tej animacji.
    Kiedyś miałam okazję czytać dokument o zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszime, coś okropnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okrutne. Musialabym obejrzeć by ocenić zarówno ciotkę jak i starszego brata. Ale po Twojej recenzji uważam że to nie ciotka a właściwie chłopak jest winien

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę po tym co napisałam trudno wyciągać, bo z premedytacją akapit o zachowaniu ciotki jest w opozycji do większości tekstów, które o jej postawie czytałam. Koniecznie trzeba obejrzeć animację

      Usuń
  3. Mimo całego okrucieństwa, tematyka wojenna jest mi bardzo bliska, a film ,,Życie jest piękne" to już w ogóle ubóstwiam...więc tę animację obejrzałabym chętnie. Ciekawa jestem zwłaszcza tej perspektywy... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałem wczoraj oglądać "Grobowiec świetlików", bo koniecznie chciałem coś ze Studia Ghibli, ale ostatecznie padło na "Laputę - podniebny zamek". Zachęciłaś mnie jednak bardzo do tego filmu i na pewno go w najbliższym czasie obejrzę :D Ogólnie, czytając Twoją recenzję, od razu rzuciło mi się podobieństwo do "Życie jest piękne". Jestem ciekawy, czy podobne wrażenie odniosę oglądając film. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy pierwszy raz oglądałam to anime, wzruszyłam się - większość moich znajomych też tak reagowało, ale kiedy zaczęłam je analizować, a potem poczytałam co nieco m.in. w książce "Studio Ghibli. Miejsce filmu animowanego w japońskiej kulturze" (serdecznie polecam!) - więc zgadzam się z Twoją recenzją :) Nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzięki za polecenie! Poszukam tej książki ;)

      Usuń
  6. Niby fajne, ale to wciąż anime. Jakoś mnie to nie przekonuje niestety. Wiem, powinnam się otworzyć, dać temu szansę, ale jakoś normalnie nie mogę :(
    A ciotce zdecydowanie należały się podziękowania.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3