Jakiś czas temu poszczęściło mi się w konkursach u blogowej koleżanki. Najpierw wygrałam "Magię olewania", później "Metalową Dolną". Ale, o ile udało mi się znaleźć odrobinę czasu na przeczytanie pierwszej książki, wiedziałam, że z drugą zapoznam się dopiero w wakacje.
Konkurs, w którym wygrałam "Metalową Dolną", poprzedzony był recenzją. Pozytywną. Jednak sam opis książki nastawił mnie do niej sceptycznie. Pomysł na ludki mieszkające pod podłogą i pomagające głównemu bohaterowi w uporaniu się z bólem po śmierci żony, wydawał się nawet nie tyle dziwny, co taki, który nie może się udać. Ale to jednak działa, teraz rozumiem czemu recenzja była pozytywna.
Chociaż przez pierwsze 3-4 rozdziały byłam prawie pewna, że książka jednak nie będzie dobra. Narracja prowadzona w pierwszej osobie, bardzo charakterystyczny język autora (Bruno Kadyny) tak pod względem dobory słów, jak i konstrukcji zdań, początkowo mogą sprawiać lekkie problemy. Gdy się jednak do niego przyzwyczai, a co istotniejsze, gdy do głównego bohatera dołączy druga postać - Zgniatacz i zostaną wprowadzone dialogi, książkę czyta się błyskawicznie. Prawdopodobnie także, ponieważ rozdziały - zatytułowane Trening, bo miejsce akcji, to siłownia w piwnicy domu bohatera (ma na imię Tomek, ale czytelnik dowiaduje się o tym bardzo późno) - dwadzieścia dwa, mają po góra 8-9 stron, a na okładce możemy przeczytać, że to opowiadanie. W sumie to nieco ponad 100 stron, godzina do dwóch czytania.
Głównemu bohaterowi umiera żona, jest pogrążony w ogromnym smutku, który jak się okazuje czuje nie tylko on, ale także stworzonka spod podłogi siłowni. A ponieważ są ogromnie wrażliwe na wszelkie złe emocje, jeden z nich postanawia wyjść na powierzchnię i uświadomić bohatera, że jego uczucia zagrażają życiu Bulwaków. Poznajmy po trochu historię tych ludków, po trochu historię i plany na przyszłość Tomka. Przez praktycznie cały czas uważa on, że Bulwak jest wymysłem jego wyobraźni, ale zaprzyjaźnia się z 'kartoflem'. Nawet udziela mu rad sercowych i zaczyna zapominać o swojej żonie (to znaczy czytelnik zauważa: dawno nie było nic o Kasi, ale wspomina o niej w następnym rozdziale), a na pewno podchodzi do tematu jej śmierci z dużym spokojem.
Do tego momentu to bardzo sympatyczna opowieść. Chciałabym napisać ciepła, ale dzieje się w zimnej piwnicy, podczas treningów, a jej bohaterami jest dwóch facetów, posługujących się bardzo potocznym językiem, więc ciepła nie nie pasuje, ale jest miło. Na pewno czytelnik czuje, że bohaterom jest miło. I gdy już wszystko zaczyna się układać następuje zwrot akcji, punt kulminacyjny, szok i niedowierzanie.
Tu muszę skończyć, bo gdybym napisała choć słowo więcej, a i tak zdradziłam, że dzieje się coś dużego, zepsułabym całą niespodziankę. Muszę przyznać, że dawno nic co czytałam nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak zakończenie "Metalowej Dolnej". Tym bardziej, że początkowo byłam bardzo sceptyczna.
Pozdrawiam, M
Cóż za intrygująca, a zarazem dziwna fabuła! Pierwszy raz słyszę o tej książce i już mam ogromną ochotę na jej przeczytanie!
OdpowiedzUsuń