poniedziałek, 10 lipca 2017

"Seikaisuru Kado" & "Fukumenkei Noise"

Hello!
Brakowało mi bardzo pisania o anime, więc jestem bardzo zadowolona, że mam teraz dużo czasu, nadgoniłam anime z poprzedniego sezonu, w tym będę oglądała dużo na bieżąco i postaram się nadrobić serie,  które od dłuższego czasu mam zapisane do obejrzenia.

Seikaisuru Kado (Kado: The Right Answer)
Zaczęłam oglądać to anime, ponieważ w opisie i zapowiedziach był samolot. Nie przeraziła mnie nawet komputerowa animacja i przez pięć tygodni byłam nawet na bieżąco, potem ze względu na naukę musiałam odpuścić. Ale wyszło lepiej dla mnie, bo Seikaisuru Kado to dużo bardziej zaskakujące anime niż może się początkowo wydawać.

Kilka słów o czym jest: na lotnisku Haneda ląduje ogromny kwadrat wchłaniając przy okazji samolot, który właśnie startował. Kwadratem, czy też Kado, porusza się Yaha-kui zaShunina, nie do kosmita, sprawa jest bardziej skomplikowana. Najważniejsze jest to, że przybywa w pokojowych zamiarach i nawet przynosi ludzkości prezenty. A ponieważ całej ludzkości, nie tylko Japonii w sprawę wplątany jest rząd. Najważniejsi są negocjatorzy: Shindou, który występuje jako reprezentant kosmity, jego kolega Hanamori, który zostaje specjalnym ambasadorem oraz Saraka, negocjatorka ze strony rządu.


Początkowo bardzo dużo w tym anime rozmawiania - a to rząd zastanawia się co zrobić z prezentem od kosmity, a to negocjatorzy rozmawiają między sobą, albo zaShunina coś tłumaczy Shindou. A jest bardzo dużo do tłumaczenia. Kosmita chce ulepszenia ludzkości i chce jej pomóc, ale po pierwsze sam nie rozumie wielu rzeczy, a po drugie ludzie mają jeszcze większy problem ze zrozumieniem jego postępowania.

Tak do 8 odcinka w tym anime głównie rozmawiają, a działania jakie są podejmowane są mało znaczące. Ale Seikaisuru Kado z każdym odcinkiem robi się coraz lepsze. Co nie znaczy, że gdyby zostało samo gadanie, to byłoby złe anime. Byłoby dobre, bo te negocjacje, rozmowy i tłumaczenia też są zaskakująco ciekawe.

Z ostatnim odcinkiem jest problem. Albo przyjmiemy go z dobrodziejstwem inwentarza i stwierdzimy, że to anime, tam można wszystko, nawet jeśli nie pasuje do poprzednich 11 odcinków, albo uznamy, że zniszczył serię. Ja należę do pierwszej grupy, ale to nie oznacza, że nie wiem, że to nie było najlepsze zakończenie. Po prostu próbowano w nim zbyt wiele na raz osiągnąć i wyszedł bardzo zaskakujący przerost formy nad treścią.  

Fukumenkei Noise
Wspominałam o tym anime w notce Ten niekochany / Ten trzeci i miałam napisać czy Yuzuru i główna bohaterka się zejdą. Nie będzie zaskoczeniem, że nie. Ale Fukumenkei Noise jest przykładem ciekawego anime, w którym praktycznie od pierwszego do ostatniego odcinka utrzymany jest status quo. Wygląda, iż jest to anime-reklamówka mangi, na dodatek nie najlepsza. Coś tam się dzieje, wszystko kręci się wokół śpiewania i obsesji głównej bohaterki, aby jej głos dotarł do Momo, czyli jej przyjaciela z dzieciństwa. Ale właśnie w tej,  zasadniczej dla tego anime, kwestii przez 12 odcinków nic się nie rusza. A nawet jak się zaczyna wydawać, że coś się stanie, to bohaterowie, jak to postaci z anime, boją się, wstydzą i zaprzeczają. Do sięgnięcia po mangę nie zachęca, bo na jak długo jeszcze można tę historię rozciągnąć? Już anime bywa nudnawe i powtarzalne. 


Fukumenkei Noise posiada jednak cechę, które wyraźnie wyróżnia je na tle innych, czyli kreska. Anime wygląda jak połączenie "Code Geas" z "Vampire Knight" i wbrew pozorom, oglądanie wcale nie boli. Do momentu, gdy ktoś stwierdził, że wstawki CGI to dobry pomysł. Nie, to w 99% przypadków bardzo zły pomysł. Na nie się nie da patrzeć. Ktoś powinien uświadomić twórców anime, że samo wstawienie tego typu efektów nic nie oznacza, a jeśli są doklejone bez sensu i potrzeby, są tylko i wyłącznie irytujące.

Trzymajcie się, M

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3