Prawdopodobnie właśnie skończyłam czytać jedną z najgorszych książek, jakie przyszło mi trzymać w rękach. I nie żebym się tego nie spodziewała, jest to drugi tom fatalnie zapowiadającej się trylogii, o której bardzo złej pierwszej części pisałam niecałe dwa tygodnie temu. Doczytam tom trzeci, bo chcę się dowiedzieć jak to się skończy, ale jeśli będzie gorszy od dwóch poprzedzających książek, to nie wiem jak to zrobię.
Opisuję dość dokładnie, co mnie w tej książce boli więc spoileruję.
Jest źle, jest bardzo źle. Ale odkryłam dlaczego "Anioł Śmierci" stoi na półce z fantastyką - prawdopodobieństwo jakiekolwiek i czegokolwiek wynosi w tej książce zero. Aby czytelnik poczuł się związany z postaciami i światem przedstawionym, musi on być przekonany, że to co czyta jest wewnętrznie spójne. W pierwszym tomie autor miał problem z geografią, w tym wykazuje się już ignorancją. Naprawdę bardzo lubię mieszanie i jeśli coś wnosi do treści, proszę bardzo. Ale tutaj droga jednego z bohaterów wiedzie od Memphis, przez jakieś pustkowia, góry i pustynie, do Bytomia, skąd dalej ma się udać do miejscowości o nazwie Hiszpańskie Leeds, w którym urzędują Szwajcarzy. A to tylko wycinek. Chciałabym, aby do trzeciego tomu dołączona była mapa świata. Paul Hoffman wykorzystuje też Lakończyków. Czyli Spartan - chociaż ta nazwa nie pada, jako najemne wojsko, z którym bić się będzie nasz bohater. Ale zanim do jakiejkolwiek bitwy dojdzie, zdąży nam opisać ich zwyczaje, tradycje i obawy. Rozumiem, że autor chciał pewne kwestie wyjaśnić, ale dlaczego nie wymyślił własnego ludu i nie zbudował mu historii, a posłużył się Lakończykami, o których jak przypuszczam większość czytelników uczyła się w szkole co najmniej raz.
Kolejna rzecz, z którą autor ma problem to czas. Otóż zdarza się tak, że w książce dwie bohaterki są w ciąży. Co istotne jedna z nich zachodzi w nią w trakcie fabuły, o drugiej wiemy, że musiało wydarzyć się to albo w pierwszym tomie. Albo w krótkim czasie między 1 i 2, ale większość znaków na niebie i ziemi wskazuje część pierwszą. Tom drugi trwa, brzuchy się powiększają. I dziewczyna, która zaszła w ciążę w tym tomie jest w 9 miesiącu i ma rodzić na dniach, ta która w pierwszym w 8. Nie dość, że to się nie zgadza, to jeszcze nie wiem jakim cudem fabuła tej książki trwała tyle czasu. Na pewno autor nas o tym nie informuje wystarczająco jasno.
Gdyby nie pierwszy tom i zalążki charakteru poszczególnych postaci, jakie tam dostaliśmy w tym o niczym byśmy się nie dowiedzieli. W sumie to się nie dowiadujemy, bo w tej książce nic się nie dzieje. Albo inaczej - dzieje się, ale jest to tak sprytnie ukryte, że można wymienić wydarzenia, ale jak do nich doszło, niekoniecznie. Nawet sam ich przebieg jest zawoalowany. Momentami opisów sytuacji czy dziwnych przemyśleń nie wiadomo kogo (narratora, ale jest on tak dziwnie skonstruowany w tej powieści, że muszę jeszcze nad nim pogłówkować i napiszę, co z nim jest nie tak przy recenzji trzeciego tomu) zwyczajnie nie da się czytać. Na dodatek autor lubuje się w nikomu niepotrzebnych szczegółach, typu trójczłonowe nazwisko nawet nie bohatera epizodycznego, tylko postaci, którą właśnie inna postać zabija.
W poprzedniej części bohater wpakował się w kłopoty, bo uratował dziewczynę. W tym tomie wspomniana jest ona może dwa razy po zdaniu. Nie wprowadza się do książki bohaterki, nie robi się wokół niej szumu, aby potem w kolejnym tomie o niej zapomnieć, bo jest niepotrzebna. To pokazuje jak bardzo autor nie ma pomysłu na to co pisze.
Ale są dwie rzeczy, które mi się nawet podobały. Odkupiciel Bosco, który nie jest dobrą postacią, okazał się nie złolem, a dużo ciekawszym i złożonym bohaterem. Trochę nie ma konkurencji, skoro tylko jego historia jest tak naprawdę rozwijana i chociaż też ma problemy ze spójnością to jest najciekawszym elementem "Anioła Śmierci". Druga to postać Kleista, kolegi głównego bohatera, który odłącza się od grupy i ma swój zupełnie odrębny wątek. Pomijając to, że kompletnie nie widzę sensu w jego samodzielności, to fragmenty z udziałem Kleista najbardziej trzymają się kupy, tak pod względem psychologii postaci, jak i prawdopodobieństwa wydarzeń.
Nie wiem jak autor zamierza to wszystko zakończyć, a wcześniej wyjaśnić. A wątków do zamknięcia ma bardzo dużo. Naprawdę obawiam się, że trzeci tom będzie jeszcze gorszy.
Pozdrawiam, M
Zawsze szkoda mi autorów, których dzieła nie sprawdzają się w praktyce.
OdpowiedzUsuń