wtorek, 6 lutego 2018

Happeningi i performanse, performanse i happeningi, czyli o piątym semestrze zarządzania instytucjami artystycznymi

Hello!
Od zeszłego roku, czyli od czasu pomiędzy 3 i 4 semestrem, gdy byłam w połowie studiowania zarządzania, miałam bardzo dziwne uczucie dotyczące kończenia tych studiów. Wydawało się to bardzo nierealne. A teraz, gdy wrócę po feriach do Gdańska, zacznę ich ostatni semestr. A póki co jeszcze spojrzenie wstecz na miniony.

Jestem całkiem dumna, jak wyszło drzewo podczas happeningu.

Seminarium. Chyba jeszcze nie było okazji, abym napisała na jaki temat piszę moją pracę licencjacką. Ogólnie jest to komunikacja marketingowa, a miejscem, o którym będę pisała w założeniu jest centrum kultury w moim mieście. Temat bardzo mi się podoba i ciekawie się o nim pisze.

Musiałam też wybrać wykład ogólnouczelniany i chyba cały Ziart się zdecydował na to samo, to znaczy: Globalne rejestry w lokalnych kontekstach, czyli o formatach TV. W skrócie rozmawialiśmy głównie o Kuchennych rewolucjach i tym, jak wyglądają takie talent show jak Mam Talent, Masterchef w innych krajach, o tym, że formaty się sprzedaje, dopasowuje do odbiorców, gdzie się sprawdziły, a gdzie nie. 

Retoryka. Na szczęście chodziłam na te zajęcia tylko co dwa tygodnie, ale chyba byłam na nie lepiej przygotowana niż sądziłam, bo pomimo pewności, że dostanę 3 dostałam 4. Na zajęciach uczyliśmy się, jak ładniej mówić po angielsku, była jakaś symulacja konfliktu w wymyślonej instytucji artystycznej, mieliśmy też do przeprowadzenia rozmowy, które były nagrane oraz prezentację. Na szczęście i temat rozmowy i prezentacji wybieraliśmy sami. Dla jasności retoryka była po angielsku.

Twórcze zaangażowanie poprzez happening. Performansu w teorii było za dużo więc dali nam do zrobienia happening. Powiedzmy, takie było zaliczenie, ale był to mały happening, praktycznie tylko dla nas, choć odbywał się na uczelni. A na zajęciach robiliśmy dziwne ćwiczenia, które miały pobudzić naszą kreatywność, a następnie o nich między sobą rozmawialiśmy. Później pracowaliśmy na sztukach Becketta i bardzo długo o nich rozmawialiśmy, aż w końcu Czekając na Godota (jakieś zaskoczenie? nie? nie dziwię się) zostało podstawą naszego happeningu, który został nazwany Wait/Search/Go . Ta kropka jest bardzo istotna. 

Zarządzanie projektami. Byłam bardzo podekscytowana na te zajęcia, ale się rozczarowałam. Choć jednocześnie były one prowadzone przez jedną z kompetentniejszych osób, z jakimi mieliśmy styczność na studiach. Może po prostu zajęcia co dwa tygodnie, na zarządzaniu z zajęć zarządzania to jednak trochę za mało. Ale trochę się o projektach dowiedziałam. 

Sztuka radia i telewizji. Czyli najlepsze zajęcia w tym semestrze, bo obejmujące wizyty w TVP Gdańsk i w Radiu Gdańsk. Mieliśmy też normalne wykłady oglądaliśmy reportaże, słuchowiska, wywiady, dowiadywaliśmy się jak są zbudowane, ile rzeczy jest wycinanych oraz ile czasu i nerwów wymaga przygotowanie materiałów. 

Fotografia. Chciałabym napisać dużo dobrego o tych zajęciach, ale wyszło tak, że gdy faktycznie zaczęliśmy robić zdjęcia, mnie prawie na tych zajęciach nie było. I w sumie boję się tych dużych aparatów. Ale podziwiam ludzi, którym sprawia przyjemność robienie nimi zdjęć. Ja wolę teorię i mój telefon. 


Kultura muzyczna i Muzyka w filmie i teatrze. To dwa oddzielne przedmioty, do tego na jeden chodziliśmy z kulturoznawstwem, ale moja obecność na nich była taka sobie. Kultura muzyczna była nieco poważniejszym przedmiotem (kulturoznawstwo miało  z tego kolokwium) i bardziej teoretycznym, a na muzyce w filmie i teatrze dowiedzieliśmy się sporo o pracy w przemyśle muzycznym, bo nasz prowadzący jest zawodowym muzykiem. Także zajęcia całkiem nieźle się uzupełniały. 

Angielski. To nasze pożegnanie z naszą najlepszą i najbardziej ulubioną prowadzącą, z którą mieliśmy przyjemność mieć zajęcia aż przez 4 semestry. Zdecydowanie pani doktor od angielskiego to dobry duch naszych studiów i obiecaliśmy jej, że będziemy ją informować co u nas. To jest nieczęste i niepraktykowane na uczelniach, aby mieć aż tyle semestrów z jednym prowadzącym, ale jesteśmy pani doktor bardzo wdzięczni, że z nami wytrzymała i była dla nas ogromnie wyrozumiała. 

Naprawdę mam plan, żeby wejść w nowy semestr  pozytywnie, ale myśli, że nazwanie tego kierunku zarządzaniem to żart, nie opuszczają mnie od pierwszego miesiąca pierwszego roku. I jak widzicie, zajęcia, które miały mniej więcej coś wspólnego z zarządzaniem by jedne i do tego, co dwa tygodnie. Nie sprawdzałam jeszcze plany na ten semestr, bo co prawda pojawił się, ale niepełny, a ja nie chcę się denerwować, że gdy ułożę sobie plan do polskiego, nagle znajdą się w nim kolejne zajęcia, ale z tego co mniej więcej wiem, teraz także nie możemy za bardzo liczyć na zarządzanie. 

Trzymajcie się, M

4 komentarze:

  1. Jejku, jestem taka dumna z siebie, że wiem o co chodzi z Godotem XD (miałam to na współczesnej literaturze światowej w tym semestrze).
    Wow, masz tyle super przedmiotów :o
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem z Ciebie dumna! ^^
      Niektóre są naprawdę fajne, nie da się ukryć.
      Również pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Świetne drzewo wyszło :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3