piątek, 9 lutego 2018

Axotret

Hello!
Dzisiaj przyjęłam ostatnią dawkę leku, który zaczęłam stosować w lipcu. I chociaż cholerstwo będzie cyrkulowało w moim organizmie jeszcze miesiąc, to już teraz chcę napisać o jego skutkach ubocznych.

Zanim zmieniłam dermatologa dość długo bujałam się z leczeniem skóry a to maściami, a to zawiesinami do nakładania, tonikami i mnóstwem różnych innych specyfików. Które były mniej więcej skuteczne tylko w momencie ich używania, a po skończonej kuracji objawy wracały. Aż poszłam do nowej pani doktor, która wypisała mi Axotret.
W największym skrócie jest to bardzo silny lek stosowany w ciężkich przypadkach trądziku; trądziku, który zagrażał powstaniem blizn i takiego, który nie chce się wyleczyć antybiotykami. Ja podpadałam pod dwie ostatnie grupy. Substancją czynną leku jest izotretynoina.

Dlaczego o tym piszę? Otóż ten lek, a zasadniczo właśnie izotretynoina, ma bardzo długą listę skutków ubocznych. Zaczynając od tego, że jeśli twój dermatolog ci go wypisze, jedną z pierwszych rzeczy, którą usłyszysz będzie (o ile jesteś kobietą): "Absolutnie nie wolno pani zajść w ciążę podczas stosowania leku, bo substancja czynna uszkadza płód" i będziesz musiała podpisać oświadczenie, że lekarz cię o tym poinformował i akceptujesz warunki stosowania leku. Nie brzmi to zachęcająco. Po drugie w internecie jest skoro opisów skutków ubocznych i gdy moja mama je przeczytała była trochę przerażona. Ja tego nie czytałam, mi wystarczyła lista skutków ubocznych zawarta w ulotce, nie chciałam bardziej panikować niż musiałam.

Postanowiłam przeprowadzić Was krok po kroku przez ulotkę i opisać, jakie skutki uboczne lek wywołał u mnie. Trochę po to, aby pokazać, że leczenie jest do przeżycia i nie ma co panikować, trochę aby wyjaśnić, dlaczego przez ostatni czas pisałam i zachowywałam się tak a nie inaczej, bo jak wspominałam na blogu już kilka razy, lek ma także działania psychiczne.


Bardzo często:
Badania krwi wykonywałam w trakcie leczenia chyba ze 4 razy, w tym raz musiałam przerwać leczenie, bo istniała obawa, że wskaźniki wątrobowe mi się podniosły, ale okazało się, że to od czegoś innego.
Krople do oczu to mój nieodłączny towarzysz. ludzie już nawet się nie dziwią, że non stop coś sobie wpuszczam. Polecam zwykłą sól fizjologiczną plus maść do oczu z witaminą , przynosi ulgę. Bo oczy faktycznie są podrażnione. To wystąpiło dopiero po pewnym czasie, ale już 3 czy 4 dnia poczułam efekty na ustach, kąciki popękały i ogólnie całe usta są bardzo suche. Znów w skrócie: ten lek ogólnie jest wysuszający więc ogólna suchość to jego największy skutek uboczny. Dłonie się też bardzo wysuszają i skóra może być bardzo podrażniona, mi pod koniec leczenia już nawet zaczynała pękać (zimno na dworze też nieszczególnie pomagało), ale bardzo łatwo też ulegała różnym obtarciom. Także dobry krem do rąk też jest niezbędny. Balsam do całego ciała też.
Co do bólu pleców o faktycznie czasami czuć, że bolą. Pobolewają też mięśnie, mnie na przykład bolały łydki oraz kolana.
Moja skóra ogólnie jest sucha i wrażliwa i suchość wywołana lekiem sprawiła suchość do kwadratu.
Wracając do oczu- dziś byłam u okulisty i okazało się, że lek narobił mi też trochę szkód w gruczołach znajdujących się w powiekach i może trochę potrwać zanim się odblokują i wrócą do normalnej pracy.

Jeszcze taka uwaga ogólna: w ulotce nic o tym nie ma, nie wiem też za bardzo jak u innych osób mogło to wyglądać, ale u mnie było tak, że niektóre skutki uboczne pojawiały się falami albo pojawiły się i zniknęły. Na przykład miałam czas, że kolana i łokcie bardzo mi się przesuszyły, ale trwało to może tydzień, minęło i nie wróciło do końca leczenia.


Często:
Jestem podatna na ból głowy, ale jako pocieszenie mogę napisać, że w sumie to nie bolała mnie częściej niż zwykle. Zdarzyło się natomiast, że leciała mi krew z nosa i ogólnie nos był podrażniony. Dużo miej w porównaniu z oczami, ale i do nosa są różne krople nawilżające czy woda morska i warto je stosować.


Rzadko:
Znów na pocieszenie: moim włosom się nic nie działo, może oprócz tego, że zauważyłam, że mniej się przetłuszczają, a to można by prawie policzyć na plus.

Bardzo rzadko:
Na szczęście nic. A tu są 22 punkty, które mogą wystąpić, ale nie będę dodawała zdjęcia.

Kwestia numer dwa.
W trzech miejscach w ulotce opisane są efekty, jakie lek może mieć na psychikę człowieka.

Ogólnie:


W sekcji  możliwe działania niepożądane - rzadko



Oraz w sekcji bardzo rzadko:

Po pierwszym miesiącu stosowania leku byłam jak takie memiczne burrito, jak mem z położeniem się i płakaniem. Wiadomo wszem i wobec, że i bez dodatkowych motywatorów często płaczę, ale nawet dla mnie ten czas był straszny. W sumie nawet nie wiedziałam, że można rozpłakać się, aż tak nagle. Potrafiłam oglądać komedię czy jakiś naprawdę zabawny program i nagle ni z tego, ni z owego zacząć płakać. Bardzo nieprzyjemne uczucie, bo człowiek nie wie, dlaczego tak się dzieje. Te silne reakcje minęły po jakiś 3-4 tygodniach odkąd się pojawiły i bardzo się cieszyłam, że zaczęłam kurację w wakacje, gdy miałam spokój i siedziałam w domu. Ale takie "ataki" nagłego przygnębienia i stracenia zainteresowania wszystkim i dużo już rzadsze napady płaczu miewam nadal. Zasadniczo można też powiedzieć, że straciłam zainteresowanie zajęciami towarzyskimi, czy jak to napisano w pierwszej części uloki "wycofuje się z życia rodzinnego i kontaktów z przyjaciółmi". Przez ostatnie kilka miesięcy naprawdę nie byłam człowiekiem, z którym moim najbliższym łatwo było wytrzymać, chociaż jak pisałam najgorszy moment nie trwał aż tak długo. Te działania na głowę, mają też do siebie to, że wzmacniają wcześniejsze odczucia człowieka więc słuchajcie się ulotki, mówcie swojemu dermatologowi, że coś jest nie tak. Szczególnie w przypadku tych najbardziej skrajnych reakcji i sama byłam przerażona, gdy czytałam, jak bardzo silnie i niekorzystanie ten lek może działać. Jeśli miałabym to podsumować to w skrócie przez większość czasu czułam się jakbym była stereotypową kobietą przed okresem.

Podsumowując, trudno napisać, że stosowanie tego leku jest przyjemne, bo nie jest, chyba, że ktoś lubi czuć się wysuszony na wiór, plus jest też drogie, bo i sam lek zdecydowanie nie należy do najtańszych, a należy dodać tego tony kremów nawilżających, pomadek do ust i kropli do oczu- zdziwicie się, że można tak szybko zużywać te rzeczy, ale i co najważniejsze- jest skuteczne. 

Chociaż ostatnie opakowanie, powiedzmy, że miesiąc brania, było bardzo nieprzyjemne. Nasiliły się fizyczne skutki wysuszenia: mogłam się smarować kremami co godzinę, a i tak czułam suchą skórę, wysuszone oczy utrudniały przygotowywanie się na studia, o ustach nie wspominając. Do tego doszły niepokojące objawy ze strony wątroby- a przynajmniej tak myślałam, dopóki nie poszłam do lekarza i okazało się, że nie, nie mam marskości ani zapalenia, ani niczego innego wątroby (a bardzo się bałam, że w wieku 21 lat zniszczyłam sobie wątrobę) tylko coś innego (obecnie nie wiadomo do końca co, po pierwsza diagnoza była nie do końca trafna, ale to nic związanego z wątrobą). Ogólnie dosłownie odliczałam i skreślałam dni, które zostały mi do końca leczenia i nie pominęłam ani jednej dawki, bo nie chciałam, aby leczenie musiało się przedłużyć o choćby jeden nadprogramowy dzień.

M

1 komentarz:

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3