Gdy zobaczyłam pierwszy zwiastun I, Tonya film nie miał jeszcze daty polskiej premiery, byłam przekonana, że chociaż gra tam Margott Robie to jakiś niszowy film, który do polskich kin wcale nie zawita, a to tego w tej zapowiedzi pokazali chyba wszystkie najdziwniejsze sceny z filmu więc byłam też prawie pewna, że wizualnie będzie trudny do udźwignięcia. A potem zaczęły się nominacje i nagrody, i więcej nominacji, i więcej nagród (gratulacje dla Allison Janney, która dostała Oskara w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa), i film miał polską premierę drugiego marca. Byłam na nim trzeciego.
Nie wiem od czego i jak zacząć, bo dziwnie pisać Tonya Harding była łyżwiarką, gdy Tonya Harding jeszcze żyje, a takie stwierdzenie mogłoby prowadzić do nieporozumień. W każdym razie już na łyżwach nie jeździ a fabuła filmu prowadzi prosto do powodu, dlaczego musiała z tego zrezygnować. Jest to powód powszechnie znany (ale mam wrażenie, że widzowie Amerykańscy byli dużo lepiej faktologicznie przygotowani do oglądania filmu niż w innych częściach świata i nie tylko, bo dużą sprawą w filmie jest także podział Amerykańskiego społeczeństwa) i nie będzie spoilerem jeśli go tu napiszę - Tonya wraz z mężem i ochroniarzem zostali oskarżeni o zaatakowanie największej rywalki Tonii - Nancy Kerrigan. To tyle z historii.
Od czego zacząć, to nie był mój jedyny problem w pisaniu ani z tym filmem. Problem numer dwa. O czym ten film był? Zakończenie nie jest zaskoczeniem, ale przez bardzo długi czas brakowało mi myśli przewodniej całej tej historii. Bo nawet ten od siedmiu boleści polski podtytuł (po co? czemu? kto to zrobił?) "Jestem najlepsza" wcale tego nie wyjaśnia. A wręcz komplikuje jeszcze bardziej, bo wbrew pozorom łyżwiarstwa nie ma w filmie aż tak wiele i jeśli ktoś nie wiedział wcześniej o wynikach i osiągnięciach Tonii, to naprawdę można nie rozumieć tego całego zamieszania i dlaczego ona miałaby być najlepsza. Ten brak jest widoczny i denerwujący. Do tego wyjaśnienie, dlaczego potrójny Axel jest taki trudny było jednym z najgorszych, z jakim się spotkałam. Ludziom niezainteresowanym łyżwiarstwem tłumaczenie o krawędziach naprawdę niewiele powie.
Ale w końcu, gdy film zbliżał się ku finałowi zrozumiałam, że to opowieść o potrzebie bycia kochaną za to kim się jest. To przesłanie (chociaż to chyba za mocne słowo na ten film) jest w nim cały czas obecne, ale I, Tonya próbuje się kryć pod maską ironii i widz nie jest pewien, czy może tej myśli przewodniej zaufać. Ogólnie aspekt "komediowy" w tym filmie, który podobno jest komedio-dramatem jest bardzo niekomfortowy. To znaczy to nie jest zabawy film, jest w nim może jedna naprawdę śmieszna scena, która mogłaby być żartem. Z tego wszystkiego najbardziej niekomfortowy jest wątek Shawna i całe jego postać, to że pozostali bohaterowie uwierzyli, że jest on w stanie załatwić, to czego potrzebują, pokazuje jak bardzo postaci Tonii i Jeffa nie radziły sobie z życiem.
Pani trener to najmilsza postać w całym filmie.
W życiu też sobie nie radziły i na relację Harding i Jeffa poświęcone jest z jednej strony bardzo dużo czasu, prawie przez cały film występują razem lub obok siebie, ale i w tej kwestii są pewne braki i nie wyjaśnione miejsca, na przykład sprawa o pierwszy zakaz zbliżania się. Trochę podobnie pojawia się praca, jaką zajmowała się matka bohaterki. Przez długi czas wiemy, że LaVona musiała harować, aby zapłacić za treningi, ale nie mamy pojęcia co robi. Dopiero, gdy sama Tonya zaczyna się zajmować tym samym, dowiadujemy się, że jej matka pracuje jako kelnerka, a później nawet widzimy ją kilka razy w pracy. I ten zbieg nie wydawał się celowy, raczej jakby ktoś zapomniał, że wypadałoby o tym powiedzieć, gdzieś na początku. Inaczej ma się kwestia łyżwiarskich stroi Tonii, których sprawa na początku jest ważna, widzimy, jak sama jeden szyje, a później nagle to znika, a bohaterka ma całkiem nowe, bardziej pasujące do gustów sędziów stroje, nie wiadomo skąd.
o nie tak, że mi się ten film nie podobał. Bo on mi się w sumie podobał. Ale potrzebuję obejrzeć go raz jeszcze, już z większym pojęciem pod jakim kątem na niego patrzeć. Jest jedna kwestia, która nie pozostawia wątpliwości I, Tonya jest o tym, aby pozostawać sobą i być wiernym swoim wartościom, walczyć o to, co ci się należy. Tonya jest porywcza, ale jest jednocześnie szczera sama ze sobą, z ludźmi dookoła jak i pogodzona z faktem skąd się wywodzi.
Kupię film, gdy już będzie na DVD, obejrzę jeszcze raz i napiszę Wam do jakich wniosków doszłam.
Trzymajcie się, M
Jeszcze nie oglądałam :)
OdpowiedzUsuńA warto ;)
Usuń