Hello!
Na postawie moich badań statystycznych, opartych na tym, co mi się wydaje - a nieco poważniej z doświadczenia mojego i znajomych, wynika, że osoby, które widziały i lubią film animowany Ruchomy zamek Hauru albo nie wiedzą, że powstał na podstawie książki, albo wiedzą, ale wiedzą także, że wersja książkowa i filmowa bardzo się od siebie różnią, bądź wiedzą i jakakolwiek zależność filmu od książki ich nie obchodzi. Jest też część, która jest zainteresowana książką, ale jej dostępność jest bardzo ograniczona. Znalezienie jej egzemplarza jest trudniejsze, niż znalezienie egzemplarza Atlasu chmur. A to coś znaczy.
W każdym razie, gdy zobaczyłam na Instagramie, że jest jakieś najwyraźniej nowe wydanie Ruchomego zamku Hauru postanowiłam od razu je zakupić ramach prezentu gwiazdkowego.
Tytuł: Ruchomy zamek Hauru
Autor: Diana Wynne Jones
Tłumacz: Danuta Górska
Wydawnictwo: Nowa Baśń
Podchodziłam do tej książki z lekką obawą. Ku mojemu rozczarowaniu - słuszną. I nie chodzi nawet o zawartość fabularną, chociaż także, a o język. Jak na fantastyczną, niemal baśniową opowieść jest zwyczajnie ubogi i nieciekawy. I mam wrażenie, że jest to wina tłumaczenia. Czy może raczej tego, że w książce nie znajdzie się ani nazwiska redaktora, ani korektora. I w czytaniu rzuca się to w oczy. Zdania, w których wystarczyłoby zmienić kolejność dwóch wyrazów, aby lepiej się je czytało występują od pierwszych stron książki. Nie są to ogromne usterki, a raczej efekt braku czasu, jak sądzę, jaki można było spędzić nad poprawianiem tekstu. Czy raczej zwyczajny brak poprawek, bo nie było komu nad nimi pracować. Ta książka ma już jedno wydanie po polsku i to korzysta z tego samego tłumaczenia, ale nie wiem, jak było z redakcją.
Druga sprawa - treścią czy samą opowieścią także się nieco rozczarowałam. A dokładnie - byłam zaskoczona jak niesamowicie przypadkową bohaterką jest Sophie. To znaczy jak bardzo nieokreślony jej je charakter. I niestety posiadała ona także cechę, której bardzo nie lubię w bohaterach książek - z czasem zaczęła mieć pretensje do osób wokół niej o rzeczy, o które nie miała prawa mieć pretensji. Aczkolwiek analiza jej charakteru w książce jest bezsensowna, bo w jednym rozdziale zachowuje się w jeden sposób, a w kolejnym w zupełnie inny. Sam Ruchomy zamek Hauru jest trochę opowieścią o złożoności ludzkiego charakteru, co jest dość oczywiste w scenie, gdy Sophie rozmawia z Królem o Hauru, co sprawia jednocześnie, że bezrefleksyjność wobec siebie głównej bohaterki jest jeszcze bardziej zastanawiająca. Czasami poznajemy jej spostrzeżenia dotyczące jej osoby, ale nigdy nic z niech nie wynika w jej zachowaniu.
I tu pojawia się kolejny problem. Narracja jest trzecioosobowa, ale z perspektywy Sophie i chyba wolałabym, aby była jednak zwyczajnie pierwszoosobowa. Szczególnie, gdy doda się do tego fakt, że opisy świata są nieszczególnie bogate i bajkowe, nic nie zostałoby stracone, a może udałoby się sprawić, że czytelnik lepiej rozumie bohaterkę.
Jak na tak niesamowitą historię zabrakło w niej magii i niesamowitości. Nawet zdziwienie Sophie Walią i samochodami było dużo mniejsze, niż logicznie rzecz biorąc, być powinno. Po prostu płaska się ta cała historia wydaje. Wiele wątków, które są podejmowane, zostaje porzucone, niepoddane dalszym rozmyślaniom. Brakuje jakiejś szerszej perspektywy. Z całej opowieści można wynieść mniej więcej tyle, żeby nie wierzyć plotkom (ale jest to absolutnie niesamowite jak długo zajmuje bohaterce zrozumienie, że Hauru nie jest zły; nawet nie za bardzo wiadomo, czemu miałby być zły; wiemy, że jest kochliwy; ale od kochliwego do mordercy jest długa droga). Po zakończeniu można się tylko zastanawiać, dlaczego bohaterowie, którzy znali Hauru wcześniej sądzili, że schodzi na złą drogę, skoro wiemy, że tak nie było. I można by tak analizować wiele elementów książki. Widzę te wszystkie hasła "szukania samego siebie", ale uważam, że są potraktowane w tekście bardzo powierzchownie. Albo za bardzo na raty, za mało spójnie. W tym miejscu przestanę się nad tym zastanawiać, bo jeśli będę kontynuowała, to znajdę jeszcze mnóstwo rzeczy, które mi się nie podobały.
Z plusów - Hauru jest dokładnie tak samo zabawny jak w filmie animowanym i jego histeryczne zachowania to najlepszy element książki. Zastanawiałam się także nad możliwym odniesieniem książki do Czarnoksiężnika z Krainy Oz i aż sama się zdziwiłam, że to skojarzenie olśniło mnie dopiero teraz podczas czytania, a nigdy wcześniej, gdy oglądałam animację. Drugim skojarzeniem była Alicja w Krainie Czarów, ale to dlatego że Hauru mówi o Szalonym Kapeluszniku. W intertekstualnych kontekstach nie mogę nie napisać, że Hauru cytuje Hamleta.
Wydaje mi się, że siła oddziaływania sugestii, że ta opowieść to taka współczesna baśń, sprawia, że wielu czytelników niejako podczas czytania zapomina sprawdzać, czy aby na pewno określenie "baśniowe" jako epitet dotyczący opisu świata przedstawionego (to może być trudne do wyjaśnienia, ale chodzi o to, że świat może i jest bajkowy, ale nie przekłada się to bezpośrednio na "baśniowość" języka, jakim jest opisywany) i uznaje całość za baśniową. Także to są moje dwa największe problemy z tą opowieścią: język oraz postać Sophie. Poza tym oraz pewną fragmentarycznością przemyśleń i niektórych przygód bohaterów książka nawet mi się podobała.
Po czym po napisaniu tego wpisu włączyłam animację i Wy także powinniście. (A teraz mam ochotę zrobić szczegółowe porównanie, ale to byłoby ogromnie czasochłonne.)
LOVE, M
Nie słyszałam przed twoją opinią o filmie, a tym bardziej o książce. Szkoda, że tłumaczenie i korekta pozostawiają wiele do życzenia. Może mimo wszystko zdecyduję się na sięgnięcie po tę książkę. Sprawdzę też na jakiej platformie bądź stronie vod jest dostępny film.
OdpowiedzUsuńoglądałam kiedyś ten film jednak było to tak dawno, że już nie pamiętam fabuły
OdpowiedzUsuńFilm znam bardzo dobrze, oglądałam go już parokrotnie. O książce słyszałam już dawno, nawet mam ją w planach, ale trochę mnie zmartwiłaś tą recenzją bo nie wiem czy zniosę postać Sophie (filmową lubię). Z ciekawości pewnie jednak i tak ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nie poznałam jeszcze ani książkowej ani filmowej wersji :)
OdpowiedzUsuń