Hello!
Jestem wielką fanką bibliotek, książek prawie nie kupuję. Ale jeśli już to robię to najprawdopodobniej z dwóch powodów: dotyczą Korei lub mają ładną okładkę - idealną sytuacją jest połączenie tych dwóch aspektów. Jednocześnie - pracuję w książkach, książki jako obiekty fizyczne bardzo mnie interesują i całościowe podejście do jakości książek jest dla mnie bardzo ważne. Dlatego sięgnęłam po książkę Książka po okładce. O współczesnym polskim projektowaniu okładek książkowych.
Tytuł: Książka po okładce. O współczesnym polskim projektowaniu okładek książkowych
Autor: Patryk Mogilnicki
Wydawnictwo: Karakter
Książka po okładce ma 5 głównych rozdziałów: Sylwetki (dłuższe wywiady) oraz Jak pracują projektanci i projektantki / studia graficzne / ilustratorzy i ilustratorki / artyści wizualni (krótsze wywiady). Sylwetki są ogólniejsze, Jak pracują... dotyczą bardziej danych realizacji. I uważam, że można byłoby bardziej szczegółowo opowiedzieć o niektórych okładkach. Ale można też napisać, że okładki mówią same za siebie, bo materiałów ilustracyjnych jest naprawdę dużo. Kilka moich początkowych podejść do czytania tej książki, kończyło się na jej przeglądaniu i zastanawianiu się, które okładki znam, szukaniu takich szczególnie zwracających uwagę - ogólnie parzeniu na obrazki. Później zaczęłam od przeczytania wywiadu z profesorem, z którym miałam zajęcia - i już czytałam dalej po kolei. Ale nie ma żadnej konieczności czytania rozdział po rozdziale, można sobie wybierać interesujące fragmenty. Chociaż mam wrażenie, że jeśli komuś zależy na przeczytaniu całej tej książki, należy ją czytać od początku do końca, bo bywa ona rozpraszająca (jak już wspominałam) i może też coś czytelnikowi umknąć, bo niektóre wywiady to tylko 4 strony (ale są też takie tylko na rozkładówkę!), a tekstu na nich jest tak naprawdę niewiele. Brakuje też całościowego spisu treści.
Okładką Piekarni czarodzieja zachwycałam się od pierwszych zapowiedzi wydawnictwa i do tej pory nie przestałam! I jak widać - nie tylko ja.
Książka ma 437 stron. I - jak już widać - to nie jest opowieść o zasadach projektowania okładek ani nawet o definicji dobrej okładki. Estetykę można sobie wywnioskować ze zdjęć - a projekty są bardzo różnorodne. W Książce po okładce skupiono się na polskim projektowaniu książek i jest tam mały wstęp historyczny. Czego za to nie ma - okładek książek dla dzieci. Trochę szkoda, ale książka musiałaby być dwa razy większa. Choć z drugiej strony - może dałoby radę zmienić kilka okładek książek z instytucji kultury na książki dla dzieci. To ciekawe, że można przeczytać, że na okładce wykorzystano płótno i specjalne złocenia, szkoda tylko, że zobaczenie tej okładki na żywo jest mało prawdopodobne. Natomiast książek dla dzieci jest wszędzie pełno, do tego ich estetyka może wyrabiać dzieciom gust na później (choć tutaj łatwo się pomylić). Poza tym niektóre osoby, z którymi autor rozmawiał, były zaskakujące - i to w znaczeniu, że te rozmowy, niestety, nie wnosiły nic nowego i ciekawego do książki.
Dwie ciekawostki, które można wyczytać na kartach książki, dokładnie - komu dostaje się po głowie: marketingowcom oraz wydawnictwu W.A.B. W omawianej książce jest kilka wspomnień o tym, że jakoś wydawanych w nim tytułów spadła, odkąd wydawnictwo stało się częścią grupy Foksal. Czuć w tym jakiś resentyment.
Gdybym miała wskazać największy minus tej książki - to powtarzalność. Nie dziwię się, że wielu projektantów książek ma podobne doświadczenia w pracy z wydawnictwami i wiele ich ogólnych spostrzeżeń jest bardzo podobnych, miałam jednak wrażenie, że pytania mogły być bardziej różnorodne i spersonalizowane. Tym bardziej, że tych wywiadów (wywiadzików) jest sporo i w pewnym momencie zaczynają się trochę zlewać w jedno. Poza tym - jak wspominałam - przynajmniej kilka można by spokojnie usunąć.
Inny minus - z powodu licznych ilustracji, zdjęć i tego, że książka jest kolorowa - śmierdzi. Myślę, że dla niektórych czytelników może to być rozpraszające.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagrama!
Pozdrawiam, M
Niby nie powinno oceniać się książki po okładce, ale... Niektóre są tak brzydkie, że skutecznie odstraszają, a niektóre wręcz przeciwnie - przyciągają jak magnes.
OdpowiedzUsuńNiestety często dochodzę do wniosku, że większość książek ma ... paskudne okładki. Czy naprawdę tak trudno zadbać o estetykę?
Pewnie byłoby łatwej, gdyby budżety były większe i czasu też więcej.
UsuńJa raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńTroszkę spóźnione, ale Wesołych Świąt! Mam nadzieję, że miło spędziłaś te Święta :)
OdpowiedzUsuńMój blog: Wildfiret
Zapiszę sobie tytuł z ciekawości, ale na razie nie planuję czytać :)
OdpowiedzUsuńSkoro książka śmierdzi, to ja jednak spasuję.
OdpowiedzUsuńCiekawa książka o której nigdy nie słyszałam a chciałabym chociaż przeglądnąć:)
OdpowiedzUsuńJako mól książkowy i bibliofil z chęcią bym zajrzała do tej publikacji. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że "Piekarnia czarodzieja" jest przewidywalna ❤
OdpowiedzUsuńHmm, ta publikacja z listy specyficznych książek bym powiedziała. Pomysł ciekawy, ale realizacja chyba taka sobie...
OdpowiedzUsuńTo chyba kwestia tego, że z tym pomysłem można było iść w różne strony i tutaj zdecydowano się na taką. Jeśli autor zrealizował swoje założenia to super, ale też nie da się ukryć, że książka mogłaby być krótsza i by na tym zyskała.
UsuńZ ciekawości bym zajrzała.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zdecyduję się na tę książkę. Może jeśli wpadnie mi w ręce... Jednak szukać jej nie będę. ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem totalną sroką i okładka ma dla mnie duże znaczenie :)
OdpowiedzUsuńRzadko kiedy kupuję już książki. Dostaję z wydawnictw albo w prezencie. Z powodu niknącego w oczach miejsca na półce częściej "idę" w ebooki.
OdpowiedzUsuńJednak pierwsze co, to zwracam uwagę na okładkę. Jedne są fantastyczne, inne średnie a jeszcze inne nietrafione, bo potrafią przekazać treść książki. Mimo iż to co proponujesz śmierdzi, ja się skuszę, bo tematyka jest dla mnie bardzo ciekawa.
Zaskoczyłaś mnie informacją, że kolorowe i pełne zdjęć książki śmierdzą. Muszę obwąchać swoje, bo mam kilka takich, ale nic mi się w oczy (czy raczej w nos) nie rzuciło :)
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam o tym, że dostaje się marketingowcom, od razu się uśmiechnęłam, bo i ja chętnie bym im nakładła. Nie wiem, czy z tego samego powodu, który przytaczają w książce (bo zakładam, że przytaczają), ale chętnie się dowiem :)
Ciekawa propozycja, ale nie wiem czy dla mnie :) Nie lubię powtarzalności.. I te śmierdzące strony odstraszają :O
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaję mi się ciekawa, mimo powtarzalności, o której piszesz. Zdarzało mi się bowiem kupować książkę, bo okładka mnie przyciągnęła. Myślę też, że mimo, iż zdarzają się brzydkie okładki, jest teraz lepiej niż było w latach 90- tych.
OdpowiedzUsuńCzuję się zaintrygowana, chociaż trochę zastanawia mnie to wskazywanie palcem marketingowców i konkretnego wydawnictwa, zwłaszcza to drugie jest nieco dziwne.
OdpowiedzUsuńOsobiście uwielbiam estetycznie wydane książki, ale niestety, póki co nie mam ani miejsca, ani pieniędzy na takie rozpieszczanie, więc stawiam na ebooki, a większością papierowych wydań zachwycam się niestety "przez szybę" jak np. serią Artefaktów, Gaimanem, serią Amerykańską... No cóż, nie da się mieć wszystkiego. ;)