środa, 25 maja 2022

Naoglądałam się dokumentów 5

 Hello!

 Dziś opisuję jednej film i dwie serie dokumentów, które oglądałam w ostatnim czasie na Netflixie!

Metldown: Three Mile Island

Cowspiracy 

Że też wcześniej umknął mi ten film, bo to protoplasta Seaspiracy (notabene w Cowspiracy jest o wiele więcej rybołówstwa niż się spodziewałam) i przykład dokumentu, który idealnie wyjaśnia, jakich filmów dokumentalnych nie lubię - takich o dokumentalistach. Ten, wspomniane Seaspiracy, dwa popularne filmy o minimalizmie - to nie są filmy o tematach, których twierdzą, że dotyczą. To są filmy o osobach, które robią te filmy. Przy czym Cowspiracy to film z 2014 roku, co nawet mnie zaskoczyło. 

Ale chyba właśnie się dowiedziałam skąd wielu działaczy ekologicznych bierze swoje obrazowe przykłady. Nie dowiedziałam się za to niczego nowego i w sumie myślę, że są lepsze źródła informacji niż on. Do samego filmu przydałaby się lista z bibliografią albo chociaż linkami. 

Plus - nie wiem, czy to przegapiłam, czy zwyczajnie nie ma tego w filmie, ale nie wydaje mi się, aby dokumentalista w pierwszej godzinie, gdy dowiedział się już, jak fatalny skutek na środowisko ma hodowla zwierząt, zadeklarował się jako weganin. Ani nawet wegetarianin. W pewnym sensie zabawne było obserwowanie, gdy autor nagle zdał sobie sprawę, że mięso to zabite zwierzęta - naprawdę zajęło mu to ogrom czasu. Widać stereotyp ludzi myślących, że kotlety rosną na drzewach nie bierze się znikąd. Uwaga, autor odkrył dietę wegetariańską jakieś 10 minut przed końcem filmu.

Jest jedna ciekawa rzecz - im więcej oglądam i czytam, tym więcej z ekologicznych, zielonych organizacji okazuje się być może nie oszustwami, ale ich chęć podążania za pieniędzmi jest zastanawiająca ; druga i ważniejsza rzecz - okazują się nienaukowe w wielu swoich postawach.

Potrzebuję filmu Atomspiracy - ujawniającego lobby przeciwników elektrowni jądrowych - chociaż nie wydaje mi się, aby to był aż tak sensacyjny (o ja naiwna!) temat. Zawsze można dołożyć do niego jakąś teorię spiskową.

I jak chciałam, tak dostałam, chociaż niestety film nie ma tytułu Atomspiracy

Metldown: Three Mile Island

Przez mniej więcej połowę pierwszego odcinka byłam przekonana, że za powstanie filmu odpowiada lobby wiatraków/ paneli słonecznych lub gazu/węgla - w każdym razie coś bardzo przeciwko samej idei energii atomowej. Później widać subtelną zmianę, gdy dochodzi się do wniosku, że chodzi jednak o zaufanie do prywatnego przemysłu oraz rządu i (braku) komunikacji pomiędzy nimi. A w sumie chodzi chyba o wszystkie te rzeczy i seria ma jednak antyatomowe przesłanie. Wolałabym się dokładnie dowiedzieć, co było przyczyną wypadku i o dochodzeniu, a nie oglądać antyatomową propagandę.

Od wypadku na Three Mile Island nie zbudowano w Stanach nowej elektrowni jądrowej (a przynajmniej tak twierdzi Wikipedia), więc może pojawienie się tego filmu ma dodatkowo przestraszyć opinię publiczną, bo zaczęto o nim zapominać (?).  

Pokazane w dokumencie zachowania społeczeństwa były prawie identyczne, jak opisy zachowania ludzi w Fukushimie, o których zdarzało mi się czytać - co można sprowadzić do tego, że rządy państw są fatalne w rozumieniu tego, co można i trzeba robić, aby nie wywoływać paniki. I ja wywołują. Przy czym ludzie w USA byli bardziej na nią podatni, ponieważ niecałe dwa tygodnie wcześniej do kin wszedł film o wypadku w elektrowni jądrowej Chiński syndrom - podobno bardzo sugestywny.

Nie chcę odbierać ludziom ich przeżyć i strachu, który musiał im towarzyszyć w tamtym czasie, ale z dzisiejszej perspektywy narracja w tym dokumencie jest odrobinę nadmiernie dramatyczna. Albo może to kwestia tego, że oglądam ten dokument z polskiej perspektywy - chociaż przypuszczam, że w całej Europie o wiele więcej mówi się o Czarnobylu (i tam doszło do pożaru/wybuchu, no katastrofy przez duże K, a w Three Mile Island nic nie wybuchło - może wodór, ale nie rozerwało budynku - chociaż promieniowanie się wydostawało). Końcówka ostatniego odcinka też jest tak zbudowana, że aż się prosi o jakieś zestawienie z Czarnobylem, ale go nie ma. I też oczywiście jest tam "rak, bo promieniowanie", ale ja chciałabym zobaczyć statystyki zapadalności na raka z całego stanu przed i po awarii, zestawione ze statystykami USA, bo jest ogromna szansa, że w całych Stanach zaczęto diagnozować więcej guzów. Jest też kwestia tego, o ilu wypadkach z promieniowaniem opinia publiczna wciąż nie ma pojęcia...

I dziwne wydało mi się, że o ile większość ekspertów, inżynierów, osób technicznych przywoływanych w filmie to mężczyźni, tak osoby mieszkające w pobliżu elektrowni reprezentowane były przez kobiety. No dobra, nie tylko, ale oglądając ten film, zauważycie, że panie, które się wypowiadają, są dobrane bardzo tendencyjnie. I w sumie nie ma ich aż tak wielu.

I to są mniej więcej dwa pierwsze odcinki. Dwa kolejne opowiadają o sprzątaniu po awarii. I pokazują więcej przerzucania się nawet nie argumentami, a koniecznością posprzątania po awarii i tym, że ludzie z okolicy nie za bardzo chcieli, aby wypuszczali z elektrowni nagromadzony gaz. I więcej opowiadania o braku zaufania do rządu i o tym, że cała branża energii atomowej myśli tylko o zysku. A już szczególnie najbardziej wielkie, prywatne firmy. Ale fakt faktem - jak ktoś się spieszy, to się diabeł cieszy a już szczególnie, jak trzeba sprzątać cokolwiek, co promieniuje. I tak się z przerażeniem jednak słucha, gdy specjalista mówi, że ktoś nie chciał wydać na coś pieniędzy, gdy dla ekspertów było jasne, że to jest konieczne. Tylko że potem z tego się robi opowieść o ściganiu przez co najmniej dwie firmy jednego człowieka. Może to mój błąd, bo chciałam dowiedzieć się o przyczynach awarii i procesie wyjaśniania tych przyczyn - a to dokument zupełnie nie o tym.

Seria jest w wielu miejscach dość bez sensu i chaotycznie zmontowana. Ale najgorsze jest to, że trudno dokładnie zrozumieć, co twórcy chcieli nią pokazać. Może to, że technologia jest bezpieczna, to ludzie się z nią obchodzący nie są. I że nie można - szczególnie jeśli chodzi o promieniowanie - się spieszyć i być chciwym oraz skąpym. Ogólnie nie oglądajcie, nie warto.

Bad Vegan. Fame. Fraud. Fugatives.

To znakomicie i supersprawnie zrealizowana opowieść o tym, jak odnosząca sukcesy kobieta dała się wmanipulować w sytuację, że jej biznesy upadły. Dwa razy. Nie ma innego wyjaśnienia - niż zalety techniczne i wciągająca opowieść - dlaczego ten dokument jest taki wciągający, gdy - jeśli się nie ma wcześniejszej wiedzy - trudno dokładnie wywnioskować, z jego początku, jak dokładnie przebiegł ostatni fragment upadku naszej bohaterki. Poznajemy historię Sarmy Melnagailis odpowiedzialnej za restaurację Pure Food and Wine, co się stało za kulisami w jej życiu prywatnym, co doprowadziło do jej skazania.

I naprawdę nawet bez wiedzy, co to była za sytuacja, co to za ludzie, te cztery odcinki ogląda się znakomicie. To głównie zasługa tego, że nowe, zaskakujące informacje są dodawane w idealnych momentach, a całość ładnie się do siebie dobudowuje. Jedyny minusem w konstrukcji tego dokumentu jest to, że nie wykorzystano dziennikarza z "Vanity Fair" nieco bardziej, bo na wiele aspektów jest historii miał bardzo ciekawe perspektywy i mógł być wręcz drugim głosem prowadzącym przez tę opowieść. Pierwszym jest Sarma, bo dokument powstawał przy jej udziale (chociaż z tego co wiem, nie z jej inicjatywy, a nawet ma ona zamiar prostować różne informacje na swojej stronie internetowej i myślę, że warto to sprawdzić).

Pod pewnymi względami ten dokument jest podobny (tak w temacie w pewnym stopniu, jak i formacie) do Tinder Swindler - który też widziałam i muszę powiedzieć, że realizacja Bad Vegan bardziej mi się podobała. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagrama!   

Trzymajcie się, M

15 komentarzy:

  1. Ja ostatnio wróciłam do serii reportaży o Rosji pani Barbary Włodarczyk :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio brakuje mi czasu, aby cokolwiek oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  3. CZas zdecydowanie nadrobić jakieś filmy dokumentalne- wzsystkie powyższe pozycje mnie zainteresowały

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja właśnie nadrabiam zaległości na Netflixie :)
    Zapraszam na nowy post prosto z rzepaku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo rzadko coś oglądam a ja już to właśnie decyduję się na dokumenty. Wymienionych przez Ciebie nie znam, ale chętnie nadrobię zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio tylko oglądałam jeśli coś najbliższego temu - to biograficzne dokumenty. Ale po takie także muszę wkrótce sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam niestety Netfixa, ale myślę nad tym, aby założyć konto na tej platformie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno nie oglądałam filmów dokumentalnych, zresztą zaniedbałam ostatnio trochę Netflixa. Muszę nadrobić zaległości. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. nie mam tam konta, więc filmów nie oglądam, wydaje mi się, że autor dokumentu idzie na tanią sensację, tak to wygląda z Twojej opinii ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam serdecznie ♡
    Bardzo lubię filmy dokumentalne. Kiedyś oglądałam sporo o wojnie, trochę też o tematyce paranormalnej, lubię też wersje przyrodnicze. Tych opisanych pewnie nie zobaczę, bo nie mam netflixa, szkoda, to mogłoby być interesujące doświadczenie :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  11. Seriali dokumentalnych nie oglądam, a film wydaje się średnio warty oglądania. Dziękuję za krytyczną opinię :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bad Vegan oglądałam, szokująca i nieprawdopodobna historia, a jednak... na faktach. ;)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3