środa, 22 września 2021

Naoglądałam się dokumentów 4

Hello!

Dawno na blogu nie było żadnych opinii o filmach dokumentalnych! A więc dzisiaj trzy: Windsor, kontrowersyjne Seaspiracy oraz A plastic ocean.

Seaspiracy

Windsor

Zaskakująco przyjemy dokument do oglądania, ale to format telewizyjny. I tak go oglądałam. Na telewizorze, więc nie odpowiadam za wrażenia z oglądania na małych ekranach. To jedno, a drugie - można go oglądać odcinek po odcinku, ale liczba razy, gdy w jednym słyszy się słowa "wcześniej niepokazywane w telewizji, po raz pierwszy udostępnione, po raz pierwszy w archiwum" momentami sprawia, że ma się ochotę na czynności od wywracania oczami po rzucanie pilotem w telewizor. 

Także trzeba pamiętać, że seria zdecydowanie wie co chce pokazać, przekazać i na czym się skupia. To jest na dynastii, a dużo mniej na ludziach. A jeśli na nich - to w bardzo konkretnych aspektach. 

Seaspiracy 

Po pierwsze film zaczyna się w poetyce sensacji, na którą osobiście jestem uczulona, ale później nieco zmienia tor (zanim do niej powróci) i staje się autobiograficzny - tłumaczy dlaczego reżyser zainteresował się oceanami. Po drugie - oczywiście dotyczy ekologii i plastiku w morzach i ocenach. Jest też o Japonii i ich łowieniu delfinów i wielorybów. I byłam trochę sceptyczna, co do narracji tego dokumentu - bo koleś z Wielkiej Brytanii jedzie do Japonii a jestem pewna, że miałby czym się zajmować i u siebie w kraju, i w Europie - ale uwaga, wraca właśnie do Europy. 

Ten dokument zmierza trochę do konkluzji, że to nie pojedynczy ludzie odpowiedzialni są za zło ego świata tylko przemysł. 

Tak się zastanawiałam, czemu od jakiegoś czasu na National Geographic nie widziałam powtórek Stawki wartej tuńczyka...

Seaspiracy opinia

Ogólne prowadzenie filmu jest takie, że rozwijamy kłębek włóczki i nagle okazuje się, że do nitki przywiązane są kolejne kłębki w innych kolorach, a do ich nitek kolejnej - i tak posuwamy się ze kolejnymi wątkami, które "odkrywa" autor dokumentu. Bo jest on bardzo, bardzo w nim obecny i stanowi jego największe spoiwo. Ma to swoje dobre i złe strony - złe, bo dokument wychodzi bardzo jednostronny i on swoim imieniem i nazwiskiem podpisuje się pod tym, co jest powiedziane, ale nawet jeśli podaje dane, statystyki i inne informacje, brzmi to jakby.... brakowało przypisów. To być może dziwne stwierdzenie, ale dokumentarzysta nie ma ogromnego autorytetu w dziedzinie, o której robi film a takie postawienie na siebie, sprawia, że chęć podważenia i sprawdzania tego, co mówi i czy nie przesadza, jest silna. Z drugiej strony jest to dobre, bo ma się poczucie dużej naturalności przechodzenia od jednego tematu do drugiego, która wynika z zainteresowania osoby opowiadającej. A to istotne, bo autor zahacza o całe mnóstwo, oczywiście powiązanych, ale jednak różnych tematów. 

Ostatnio narzekałam na niewiele informacji o Tajlandii - a tu proszę fragment filmu poświęcony jest niewolnictwu na łodziach rybackich w tym kraju. W książce Człowiek w przystępnej cenie było to wspominane. 

Jak się już dużo później po obejrzeniu dowiedziałam - ten film jest bardziej problematyczny niż mi się wydawało - tu macie ciekawy tekst na ten temat - “Seaspiracy” – ciemne strony tendencyjnego dziennikarstwa.

A plastic ocean

Prawdopodobnie po obejrzeniu przeze mnie powyższego filmu, Netlix obudził się i polecił mi ten. A że akurat byłam w nastroju (co może być zaskakujące, ale nie każdy moment życia jest dobry, aby oglądać przygnębiające filmy o zanieczyszczeniach wód) to obejrzałam. Nie dowiedziałam się niczego, czego nie znałabym z innych źródeł - czy to o mikroplastiku, czy o innych zanieczyszczeniach, czy o przenoszeniu się plastiku w łańcuchu pokarmowym.

Co zwróciło moją uwagę, to naukowcy, którzy wyciągali plastik z żołądków zwierząt (ryb, ptaków) bez rękawiczek. Miałam tylko nadzieję, że o są specjalnie przygotowane, wcześniej spreparowane przykładowe zwierzęta. 

Dla mnie odrobinę zbyt chaotyczny jest ten film, jak fragmenty z odcinków serialu dokumentalnego pozszywane razem bez żadnych wyjaśnień pomiędzy sobą.

 Pozdrawiam, M

4 komentarze:

  1. Mam takie zaległości czytelnicze, że nie znajdę czasu na to, aby cokolwiek obejrzeć w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężki kaliber ;) faktycznie, trzeba mieć nastrój na takie programy. Chyba jednak wolę te, które pokazują ludzi pokonujących przeszkody, ulepszających świat i będących inspiracją. Zbyt dużo cienia potrafi czasem przysłonić słońce

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm... Opisy brzmią umiarkowanie ciekawie - może nie odkrywczo, ale ciekawie. Niestety, jako człowiek, który nie potrafi oglądać seriali, chyba sobie odpuszczę ;)
    P.S. Doskonale rozumiem irytację na hasło "nigdy wcześniej nie publikowane" - od tego można mieć ochotę rzucać papciem w ekran ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę mieć na uwadze, chociaż na razie ciągnie mnie do innych rzeczy ;)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3