środa, 10 sierpnia 2022

Pora na dobranoc - Sandman

Hello!

Obejrzałam Sandmana i zupełnie nie wiem, co myśleć o tym serialu i zaraz wszystko wyjaśnię. W pierwszym odcinku główny bohater Sen (Morfeusz) zostaje przez przypadek złapany przez śmiertelnika i uwięziony w świecie na jawie na sto lat. Gdy udaje mu się w końcu wydostać, musi posprzątać bałagan, który powstał, gdy go nie było: odzyskać swoje insygnia, odbudować królestwo i rozwiązać zagadkę niebezpiecznej anomalii i dokończyć jedną misję, której nie udało mi się wykonać wiek wcześniej. Sugerowałabym jednak nie robić sobie zbyt wielu założeń na temat tego serialu przed rozpoczęciem seansu. 

Sandman Netflix recenzja

Zacznę od tego, że ten serial składa się z trzech części: odcinków 1-5, odcinka 6 i odcinków 7-10. Rozpatrywanie go jako spójnej całości może nie być najlepszym tropem interpretacyjnym, chociaż jest w nim wątek, który spaja wszystkie dziesięć odcinków. Spróbuję jednak wszystko podsumować i nie być zbyt krytyczną - bo serial w sumie mi się podobał, ale nie wywołał we mnie prawie żadnych emocji. Można go jednak łatwo określić trzema słowami: mroczny, brutalny, nieoczywisty.

Morfeusz jest smutną i pamiętliwą postacią. Niestety, chociaż bardzo chciałam wierzyć, że jest niesamowicie zdeterminowany, aby odzyskać swoje atrybuty i odbudować królestwo - to, co widzimy na ekranie nie oddaje tych emocji. Zasadniczo wiemy, że Sen to postać z lodu i kamienia (z wielkim urazem do ludzkości, choć jednocześnie wielkim poczuciem obowiązku wobec niej) na zewnątrz, ale w zasadzie miła i przejmująca się innymi. Sen powinien być podobno niesamowicie egocentryczny, ale nie za bardzo widać to na ekranie. Poza tym to też ciekawe, ale miałam wrażenie, że w któryś momencie rozwój jego charakteru zostaje cofnięty - chociaż już jego odnoszenie się do różnych sytuacji się zmieniło. 

Muszę też niestety napisać, że zupełnie nie kupił mnie sposób gry aktorskiej Morfeusza. Ma on 3 miny, a na dodatek często wygląda jak naburmuszony przedszkolak. Surowość i niewielka plastyczność gry aktorskiej z czasem zaczęła mnie denerwować (ale ciekawostka w odcinkach 7-10 Morfeusza jest na dobrą sprawę niewiele) - i wierzcie mi, odkrycie w odcinku 6, że aktor, który gra Morfeusza potrafi się uśmiechać to była wielka i ogromna ulga i pozostaje tylko żałować, że nie robi tego częściej w serialu. 

Dość często oglądam seriale czy filmy, które powstały na podstawie książek - czy jak w tym przypadku komiksów - których nie czytałam i zazwyczaj nie mam z tym wielkiego problemu. Ale w przypadku Sandmana czułam, że czegoś nie wiem, że coś bardzo mi umyka, że gdzieś tam jest kontekst, który pozwoliłby mi lepiej zrozumieć decyzje podejmowane przez twórców serialu (autor komiksu Neil Gaiman był bardzo zaangażowany w powstawanie serialu i uwaga - aktywnie prowadzi konto na Tumblr, gdzie odpowiada na pytania). 

Z samego przebiegu fabuły nie za bardzo wynika, dlaczego mielibyśmy przejmować się bohaterami. Tym bardziej, że poza może 3 pojawiają się one na ekranie epizodycznie i czasami trudno wyrobić sobie o nich jakieś zdanie - nawet jeśli ich obecność na ekranie robi wrażenie. Jednak mój największy problem z tym serialem jest taki, że nie wzbudził we mnie zbyt wielu emocji - nie czułam żadnego zagrożenia, wątpliwości, że naszym bohaterom może coś się nie udać. Odrobinę zmieniło się to w odcinkach 7-10, ale brakowało mi punktu odniesienia w postaci grupy kontrolnej - jak powinno być, aby wiedzieć, że to, co jest teraz jest bardzo złe i niebezpieczne. Przy czym można spojrzeć na to z innej strony - Sen nie jest najbardziej rozemocjonowaną postacią, a wręcz z jednej strony czuje pustkę, a z drugiej użala się nad sobą. 

Zdjęciowo to bardzo filmowy serial (chociaż raczej w pierwszej połowie). W wielu momentach żałowałam, że oglądam go na ekranie laptopa. Jest to też dość ciemny serial, ale spokojnie wszystko widać. Z drugiej strony zastanawiałam się, czy całość nie mogłaby być filmem, bo niektóre odcinki odrobinę się dłużyły i wydawały się specjalnie rozciągnięte. Równocześnie nie ma się poczucia, że Sandman to pocięty film - a to ostatnio częsta przypadłość seriali.  

Jak pisałam - tak w sumie to mi się ten serial podobał, pod pewnymi względami odcinki 7-10 nawet bardziej niż 5 pierwszych, ale nic wobec niego nie czuję. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagrama (bookart_klaudia)!  

Pozdrawiam, M

7 komentarzy:

  1. Nie znam tego serialu, ale z czystej ciekawości obejrzę pierwszy odcinek, a potem się zobaczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czemu jeszcze nie widziałem ani nawet nie słyszałem o tym serialu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie dla mnie. Nie lubię drewnianego aktorstwa, zwłaszcza u głównej postaci

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten serial polecał mi znajomy,może sprawdzę 😄na razie zaczelam oglądać Euforię 😏

    OdpowiedzUsuń
  5. To ostatnio gorący temat: albo ludzie kochają, albo nienawidzą :) Ja nawet nie próbowałam oglądać - głównie dlatego, że to serial z otwartym zakończeniem :P

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3