Hello!
Postanowiłam wybrać się na Trzy tysiące lat tęsknoty, bo nie poszłam na Wszystko wszędzie naraz i żałowałam. Pytanie czego żałuję teraz?
O filmie Trzy tysiące lat tęsknoty dowiedziałam się, gdy robiłam blogowe kinowe plany. Zwrócił moją uwagę kolorowym i intrygującym zwiastunem oraz obsadą, ale zasadniczo nie wiedziałam o nim zbyt wiele. Reklamowany jest jako baśń dla dorosłych o uwolnieniu dżinna, spełnianiu marzeń i ostrzeżeniu "Uważaj, czego sobie życzysz".
Łatwo byłoby napisać, że Trzy tysiące lat tęsknoty jest filmem nudnym (jestem pewna, że dla części widzów takim po prostu będzie), ale to nieco bardziej złożony problem. Ten film ma dwa zasadnicze problemy: ze strukturą i z emocjami - i oba są poważne. Trzy tysiące lat tęsknoty składa się z pierwszego aktu, w którym poznajemy głównie historię dżinna poprzez jego opowieści (to wszystkie te najbardziej kolorowe i jaskrawe sceny ze zwiastunów) - trwa on dobre 70 minut i jest wyraźnie oddzielony od reszty filmu. Później mamy część w Londynie - bohaterowie razem mieszkają; teoretycznie powinno coś się dziać, ale nic z tego nie wynika. Później następuje wielką dramatyczna scena, chciałby się napisać punkt kulminacyjny, ale film wywołuje za mało emocji, aby coś kumulować, i epilog. W skrócie proporcje są zaburzone.
Drugi
problem to emocje. A raczej rozdźwięk pomiędzy tym jak ważne są w opowieści
- szczególnie dla bohatera - a tym, że sam film raczej nie wywołuje ogromnych
emocji w widzach. To niestety wina tego, że na dobrą sprawę to bardzo
powierzchniowy obraz. Nie w znaczeniu, że prosty - bo proste filmy
opowiadające o emocjach i przekazujące proste prawdy mogą być głębokie. A Trzy tysiące lat tęsknoty jest zwyczajnie powierzchowny, chociaż ma wszystkie zasoby, aby zagłębić się w temat miłości (i opowieści). W filmie wiele słyszymy o miłości - w opowieściach dżinna nawet ją widzimy - ale zupełnie jej nie czuć. Można napisać, że dżinn przeżył swój przydział miłości, zanim poznał główną bohaterkę, a główna bohaterka jest zakochana w idei miłości. Oni w ogóle nie egzystują w tych samych światach czy w tych samych ramach i cały czas są bardziej obok siebie niż ze sobą.
Główna bohaterka jest narratolożką badająca historie i mity! I chociaż chciałoby się napisać, że to historia o historiach, niestety tak nie jest. I nie wydaje mi się, aby film przeszedł test morfologii bajki Proppa (chociaż trzeba by to sprawdzić). Jednocześnie jego najbardziej bajkowe elementy są zdecydowanie najlepsze. I najbardziej kolorowe.
To nie jest do końca tak, że ten film mi się nie podobał. On jest raczej rozczarowujący niż zły czy słaby. Obiecuje opowieść o opowieściach, obiecuje rozważania o miłości i ani z jednego, ani z drugiego nic nie wynika. Rozkłada się strukturalnie. Ale myślę, że jeśli kiedyś będzie puszczany w TV i ktoś na niego przypadkiem wpadnie - może być z seansu zadowolony.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Trzymajcie się, M
Jeśli będzie nadawany w telewizji, to być może obejrzę, ale w przeciwnym razie niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńChętnie obejrzę ten film. ;)
OdpowiedzUsuńO filmie nie słyszałam, ale może dam mu szansę :)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam filmu, może jak kiedyś trafię na niego w tv 😊
OdpowiedzUsuńAle mnie zaciekawiłaś! Chętnie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńChyba tym razem nie mam go w planach :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że film rozczarowuje.
OdpowiedzUsuńWyguglałam sobie ten test morfologii, bo mnie zaciekawił :) O filmie słyszałam, a teraz widzę, że jeśli będę chciała go obejrzeć, to tylko w samotności. Tak samo jak azjatycki horror - nie mam z kim oglądać takich rzeczy :/
OdpowiedzUsuńTest to być może trochę skrót myślowy, ale w swoim tekście Propp dość jasno pokazuje wytyczne, jakie powinna spełniać bajka ;)
OdpowiedzUsuńHmm to kiepsko, że proporcje są zaburzone.. Może chcieli zaskoczyć widza? Chociaż z twojego opisu myślę, że ja też bym się znudziła takim długim filmem gdzie nic sie nie dzieje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mój blog: Wildfiret
Kiedyś obejrzę ale nie będzie priorytetem
OdpowiedzUsuńPrzez moment zastanawiałam się czy obejrzeć ten film, ale jakoś przerosła mnie ta piętrowość. Może to jak z serialem: 8 odcinków jest ok, ale 18 sezonów już nie i dlatego te 3 000 lat przygniata? :P
OdpowiedzUsuń