Obiecuję, że sama w końcu poprawię w kwestii anime na blogu, ale dzisiaj oddaję stronę M2, który podzieli się z Wami opinią o netflixowym anime Cyberpunk: Edgerunners.
Megakorporacje złe, biedni są bardzo biedni a bogaci są bardzo bogaci, każdy jest zły, można liczyć tylko na siebie. I wcale nie jest to opis USA, tylko Night City - miasta z uniwersum Cyberpunka 2077, w którym dzieje się akcja anime Edgerunners. Główny bohater - David - próbuje żyć jak normalna osoba, uczęszczając do akademii, na którą ledwo go stać, ale nie może się dopasować i kończy jako kryminalista. I nawet przez chwilę się nad tym nie zastanawia, w końcu celem są korposzczury.
Po pierwsze i najważniejsze: ending śpiewa Dawid Podsiadło i bardzo mnie ten fakt bawi. Po drugie to bajka od studia Trigger, więc obowiązkowo musiało pojawić się nawiązanie do TTGL oraz musiała zakończyć się w kosmosie. I gdyby z jakiegoś powodu tych elementów zabrakło, to moja obecna ocena 8,6/10 trochę by spadła. Chociaż jestem pewien, że kiedyś z perspektywy czasu i tak do tego dojdzie.
Ogólnie jest to bardzo przyjemne anime do oglądania. Nie wymaga zbyt dużo myślenia, a wręcz przeciwnie - bo gdyby się zacząć zastanawiać, to jest bardzo przewidywalne. Są zwroty akcji, ale nie ma nic zaskakującego. Z tym że to bardzo dobrze, bo w ten sposób widz dostaje dokładnie to, czego chce: szybką, intensywną i pełną akcji animację z gorzkim zakończeniem.
Teraz chyba jedyny aspekt, na który słyszałem poważne narzekania: postacie. Chodzi mniej więcej o to, że u niektórych średnio z charakterem. Nadrabiają to czystym designem, ale jednak nie każdemu się podoba. I na tym lista skarg się kończy, bo nawet na tę oczywistą fabułę nie widziałem żadnych narzekań, a osobiście to ją uznałbym za (stosunkowo!) najsłabszy element.
Od strony technicznej: animacje Triggera są jak zawsze bardzo dobre, chociaż trochę (ale tylko odrobinkę) brakowało mi ich specyficznego stylu. Opening spoko, muzyka w tle jest zachwalana, ale osobiście kompletnie nie zwracam na nią uwagi. A polski dubbing jest nawet do wytrzymania z tym, że oceniam po tylko jednym odcinku.
W zasadzie nie ma tu jakiegoś konkretnego elementu, który czyniłby tą serię wyjątkową. Porządne anime z dobrą fabułą i fajnymi designami postaciami, ale nadal nic aż tak specjalnego, by zasługiwało na najwyższe oceny i wyjątkowo pochlebne recenzje, które często widziałem.
I to chyba tyle, Rebecca best girl, CDP do kosza za próby wyrzucenia jej, a Lucyna jest w połowie polką.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Pozdrawiamy, M2 i M
Nie oglądałam, ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńTym razem mówię pas.
OdpowiedzUsuńnie dla mnie ;D
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że ta kreskówka szału nie robi - jest do tego bardzo brutalna i zabrakło mi w niej głębi Ghost in the Shell. A kiedy śpiewał Podsiadło, to nie mogłam się skupić na dialogach, tylko go słuchałam :D
OdpowiedzUsuńMam ją w planach.
OdpowiedzUsuń