środa, 26 kwietnia 2023

Cynizm i trochę - O zmierzchu

 Hello!

Chyba jestem w jakimś redemption arc autorów, których poprzednie książki mi się nie podobały. Podziemie pamięci zrobiło na mnie ogromne wrażenie, chociaż wcześniejsze książki autorki zupełnie mi się nie podobały, a O zmierzchu od pierwszych stron czytało mi się lepiej niż Znajomy świat. Ale czy tak pozostało?

Książka O zmierzchu położona na nakryciu w beżowe romby

Tytuł: O zmierzchu
Autor: Hwang Sok-yong
Tłumaczka: Dominika Chybowska-Jang
Wydawnictwo: bo.wiem (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego)

Narracja tej książki bywa delikatnie chaotyczna, trochę przypomina strumień świadomości lub esej - biorąc pod uwagę, jak niekiedy poszczególne wątki czy elementy pojedynczych opowieści łączą się ze sobą - ale raczej trudno się w niej zgubić. Jest w niej dużo wspomnień (także pamiętnikowych maili), szczególnie z dzieciństwa - ja nie przepadam za takimi wątkami, bo zazwyczaj nie są szczególnie interesujące; tutaj wyraźnie są opowiadane w kontekście budowania charakteru bohatera - ale wciąż zasadniczo nie są zbyt interesujące (i jednak trochę za bardzo przypominały mi Znajomy świat) i trudno mi się było przez nie przebić.

Jednym z motywów tej książki jest cynizm, a na pewno - pewna bezrefleksyjność, konformistyczne podążanie za falą, ale tylko i wyłącznie w poszukiwaniu własnego zysku, bez oglądania się na innych (może bo takie były/mamy czasy). I te refleksje bohatera - Parka Min-u starszego architekta, któremu udało się wyrwać ze slumsów - był najciekawsze, natomiast warstwa obyczajowa a także wątki dotyczące pamięci, aż tak mnie nie interesowały.

Historia i życie Jeong U-hui - drugiej bohaterki książki - to niemalże historia mojego życia (chociaż trochę w odwrotnej kolejności - ja najpierw chciałam być reżyserką teatralną, później zaczęłam pracować przy książkach), więc czytanie o jej losach było nieco dziwne, ale i ciekawe, bo jednak znajome. Przy czym mnie zupełnie nie ciągnie do pisania scenariuszy. W każdym razie w tych aspektach oraz w momentach, gdy treść dotyczy życia artystów i osób powiązanych z instytucjami artystycznymi treść tej książki brzmi bardzo znajomo. I muszę przyznać, że obecność takiej bohaterki w narracji jest zaskakująca i zadziwiająca. 

Rozpoczynałam lekturę z entuzjazmem, ale ulatywał on wraz z kolejnymi stronami. Poza tym, że miejsce akcji to mniej więcej Seul i odniesieniami do specyfiki życia w Korei Południowej (w tym znanymi na przykład z popkultury najciemniejszymi elementami tegoż życia), tematycznie ta książka ma niewiele do zaoferowania. Jak pisałam, niektóre przemyślenia bohatera są błyskotliwe czy może raczej błyskotliwe ujęte (bo same w sobie nieszczególnie nowatorskie), ale zawoalowana krytyka kapitalizmu, chęć wyrwania się ze slumsów, ogólne trudy życia, fakt, że różnym pokoleniom żyje się różnie i w jakim stopniu wcześniejsze pokolenia mają wpływ na następne, to nie jest nowy temat i tutaj nie jest przedstawiony w jakiś wyjątkowy sposób. Nagle podczas lektury wpadłam na to, że O zmierzchu czasami - szczególnie w momentach dotyczących pracy - przypomina powieści pozytywistyczne. 

Mam też niestety wrażenie, że autorowi nie do końca udało się zrealizować w tej narracji projekt, który sobie założył - opisania wpływu przeszłości na przyszłość, kosztach obojętności - bo z jednej strony jest to opowieść uniwersalna, ale z drugiej choć te podejmowane tematy są ogromne, dotyczą przemian gospodarczych, politycznych, społecznych, to autorowi nie udaje się przedstawić ich skali. Wydaje się, że główni bohaterowie O zmierzchu są do siebie mimo wszystko zbyt podobni i narracja potrzebowałaby ich więcej, aby ta skala była lepiej widoczna, albo jakiegoś punktu kontrastu, odbicia. Oczywiście aspiracje i kłopoty bohaterów można łatwo wywnioskować z samej treści, jednak narracji jako takiej brakuje jakiegoś kontrapunktu. Przy czym nie wykluczam, że dla czytelników w Korei Południowej pewne rzeczy są oczywiste i to tylko odbiorca poza krajem potrzebuje dopowiedzeń.

W O zmierzchu jest chyba najwięcej przypisów tłumaczących koreańskie słowa/zwyczaje/kulturę ze wszystkich książek, które czytałam, włączając w to reportaże, a na pewno najwięcej, jeśli weźmiemy pod uwagę literaturę piękną czy ogólnie powieści. Tłumaczka zdecydowanie wykonała znakomitą pracę i językowo książce nie można nic zarzucić. 

Podsumowując, o ile Yoko Ogawa odkupiła się Podziemiem pamięci, tak O zmierzchu nie sprawiło, że polubiłam prozę Hwang Sok-yonga. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M

8 komentarzy:

  1. Mi się podobała. Może nie oszalałam na jej punkcie, ale była dobra

    OdpowiedzUsuń
  2. A ze mną było odwrotnie, Podziemie pamięci mnie rozczarowało, a O zmierzchu uwiodło. Z przyjemnością poczytałam sobie o tym, jak wyglądała przebudowa Seulu, podobało mi się też zakończenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem jak ja odbiorę tę książkę, bo mam ją w planach. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam serdecznie ♡
    Świetna recenzja. Ciekawa jestem tej książki i tego jak ja ją odbiorę. Tytuł sobie zapiszę, ale najpierw muszę nadrobić zaległości :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam na liście i paradoksalnie teraz tym bardziej chciałabym poznać tę książkę, żeby przekonać się czy będziemy miały podobne wrażenia z lektury. Cieszy mnie też duża liczba przypisów, dla laika jak znalazł :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja, po której już wiem co mam omijać szerokim łukiem :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3