Hello!
Chyba jestem w jakimś redemption arc autorów, których poprzednie książki mi się nie podobały. Podziemie pamięci zrobiło na mnie ogromne wrażenie, chociaż wcześniejsze książki autorki zupełnie mi się nie podobały, a O zmierzchu od pierwszych stron czytało mi się lepiej niż Znajomy świat. Ale czy tak pozostało?
Tytuł: O zmierzchu
Autor: Hwang Sok-yong
Tłumaczka: Dominika Chybowska-Jang
Wydawnictwo: bo.wiem (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego)
Narracja tej książki bywa delikatnie chaotyczna, trochę przypomina strumień świadomości lub esej - biorąc pod uwagę, jak niekiedy poszczególne wątki czy elementy pojedynczych opowieści łączą się ze sobą - ale raczej trudno się w niej zgubić. Jest w niej dużo wspomnień (także pamiętnikowych maili), szczególnie z dzieciństwa - ja nie przepadam za takimi wątkami, bo zazwyczaj nie są szczególnie interesujące; tutaj wyraźnie są opowiadane w kontekście budowania charakteru bohatera - ale wciąż zasadniczo nie są zbyt interesujące (i jednak trochę za bardzo przypominały mi Znajomy świat) i trudno mi się było przez nie przebić.
Jednym z motywów tej książki jest cynizm, a na pewno - pewna bezrefleksyjność, konformistyczne podążanie za falą, ale tylko i wyłącznie w poszukiwaniu własnego zysku, bez oglądania się na innych (może bo takie były/mamy czasy). I te refleksje bohatera - Parka Min-u starszego architekta, któremu udało się wyrwać ze slumsów - był najciekawsze, natomiast warstwa obyczajowa a także wątki dotyczące pamięci, aż tak mnie nie interesowały.
Historia i życie Jeong U-hui - drugiej bohaterki książki - to niemalże historia mojego życia (chociaż trochę w odwrotnej kolejności - ja najpierw chciałam być reżyserką teatralną, później zaczęłam pracować przy książkach), więc czytanie o jej losach było nieco dziwne, ale i ciekawe, bo jednak znajome. Przy czym mnie zupełnie nie ciągnie do pisania scenariuszy. W każdym razie w tych aspektach oraz w momentach, gdy treść dotyczy życia artystów i osób powiązanych z instytucjami artystycznymi treść tej książki brzmi bardzo znajomo. I muszę przyznać, że obecność takiej bohaterki w narracji jest zaskakująca i zadziwiająca.
Rozpoczynałam lekturę z entuzjazmem, ale ulatywał on wraz z kolejnymi stronami. Poza tym, że miejsce akcji to mniej więcej Seul i odniesieniami do specyfiki życia w Korei Południowej (w tym znanymi na przykład z popkultury najciemniejszymi elementami tegoż życia), tematycznie ta książka ma niewiele do zaoferowania. Jak pisałam, niektóre przemyślenia bohatera są błyskotliwe czy może raczej błyskotliwe ujęte (bo same w sobie nieszczególnie nowatorskie), ale zawoalowana krytyka kapitalizmu, chęć wyrwania się ze slumsów, ogólne trudy życia, fakt, że różnym pokoleniom żyje się różnie i w jakim stopniu wcześniejsze pokolenia mają wpływ na następne, to nie jest nowy temat i tutaj nie jest przedstawiony w jakiś wyjątkowy sposób. Nagle podczas lektury wpadłam na to, że O zmierzchu czasami - szczególnie w momentach dotyczących pracy - przypomina powieści pozytywistyczne.
Mam też niestety wrażenie, że autorowi nie do końca udało się zrealizować w tej narracji projekt, który sobie założył - opisania wpływu przeszłości na przyszłość, kosztach obojętności - bo z jednej strony jest to opowieść uniwersalna, ale z drugiej choć te podejmowane tematy są ogromne, dotyczą przemian gospodarczych, politycznych, społecznych, to autorowi nie udaje się przedstawić ich skali. Wydaje się, że główni bohaterowie O zmierzchu są do siebie mimo wszystko zbyt podobni i narracja potrzebowałaby ich więcej, aby ta skala była lepiej widoczna, albo jakiegoś punktu kontrastu, odbicia. Oczywiście aspiracje i kłopoty bohaterów można łatwo wywnioskować z samej treści, jednak narracji jako takiej brakuje jakiegoś kontrapunktu. Przy czym nie wykluczam, że dla czytelników w Korei Południowej pewne rzeczy są oczywiste i to tylko odbiorca poza krajem potrzebuje dopowiedzeń.
W O zmierzchu jest chyba najwięcej przypisów tłumaczących koreańskie słowa/zwyczaje/kulturę ze wszystkich książek, które czytałam, włączając w to reportaże, a na pewno najwięcej, jeśli weźmiemy pod uwagę literaturę piękną czy ogólnie powieści. Tłumaczka zdecydowanie wykonała znakomitą pracę i językowo książce nie można nic zarzucić.
Podsumowując, o ile Yoko Ogawa odkupiła się Podziemiem pamięci, tak O zmierzchu nie sprawiło, że polubiłam prozę Hwang Sok-yonga.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Tym razem, nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMi się podobała. Może nie oszalałam na jej punkcie, ale była dobra
OdpowiedzUsuńTo raczej nie dla mnie książka.
OdpowiedzUsuńA ze mną było odwrotnie, Podziemie pamięci mnie rozczarowało, a O zmierzchu uwiodło. Z przyjemnością poczytałam sobie o tym, jak wyglądała przebudowa Seulu, podobało mi się też zakończenie. :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak ja odbiorę tę książkę, bo mam ją w planach. ;)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Ciekawa jestem tej książki i tego jak ja ją odbiorę. Tytuł sobie zapiszę, ale najpierw muszę nadrobić zaległości :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Mam na liście i paradoksalnie teraz tym bardziej chciałabym poznać tę książkę, żeby przekonać się czy będziemy miały podobne wrażenia z lektury. Cieszy mnie też duża liczba przypisów, dla laika jak znalazł :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, po której już wiem co mam omijać szerokim łukiem :)
OdpowiedzUsuń