piątek, 15 marca 2024

Powoli i do przodu - Kameliowy Sklep Papierniczy

 Hello!

Wstyd się przyznać, ale od początku roku to moja dopiero druga wyprawa do biblioteki i pierwsza do miejskiej – ale po zmianie systemu bibliotecznego musiałam iść i wymienić kartę. Ale że przy tej procedurze wypadałoby także coś wypożyczyć, a akurat na wierzchu była książka z wydawnictwa Tajfuny, której jeszcze nie czytałam, nie zastanawiałam się długo i wzięłam Kameliowy Sklep Papierniczy.

 

Tytuł: Kameliowy Sklep Papierniczy
Autorka: Ito Ogawa
Tłumaczenie: Alicja Kaniecka
Wydawnictwo: Tajfuny

 Hatoko, pieszczotliwie zwana Poppo, dziedziczy sklep papierniczy położony w nadmorskiej Kamakurze. A wraz ze sklepem – nietypowy fach, który jej rodzina uprawia od pokoleń. Ród Amemiya od zamierzchłych czasów zajmuje się bowiem pisaniem listów na zlecenie.
Wkrótce na ganku Kameliowego Sklepu Papierniczego pojawi się plejada intrygujących postaci, a każda z nietypowym zleceniem: list miłosny, list zrywający kontakty, kartka z nieba… Nie jest łatwo napisać idealny list, a jeszcze trudniej zrobić to w czyimś imieniu. Początkowo niechętna swojej nowej pracy Poppo zaczyna z coraz większą czułością myśleć o kaligrafii i o znaczeniach, jakie może nieść odpowiednio dobrany papier czy atrament.
Czas w Kamakurze płynie niespiesznie, wyznaczany rytmem pór roku, świąt, niezobowiązujących spotkań i odwiedzin. Kameliowy sklep papierniczy zachęca, by zwolnić i nabrać dystansu, cieszyć się drobnymi przyjemnościami codzienności i zadbać o bliższe i dalsze relacje.

(opis wydawnictwa)

Kameliowy Sklep Papierniczy to kolejna japońska książka, w której mogłam zaobserwować pewien szczególny typ zachowania bohaterów. I nie wiem, czy to po prostu przypadek, czy jednak właściwość jakiejś części literatury z tego kraju. Otóż nasza główna bohaterka - a mamy w książce narrację pierwoszoosobową - robi tak niesamowicie wiele założeń na temat postaci, które spotyka. I czasami są to założenia słuszne, a czasami czytelnik zastanawia się, na podstawie jakich zachowań tychże postaci Poppo wyciąga tak daleko idące wnioski dotyczące ich charakteru, gdyż z perspektywy czytelnika ma to niewielkie albo nie ma żadnych podstaw. Ponadto z jednej strony Poppo wydaje się ułożoną postacią, ale z drugiej niekiedy jej reakcje na wydarzenia są zupełnie nieproporcjonalne (albo co jeszcze bardziej zadziwiające - w ogóle ich nie ma). Zastanawiałam się, czy to nie ograniczona perspektywa sprawia, że czytelnik nie otrzymuje wystarczającego kontekstu, aby uzasadnić niektóre interakcje. Nieco podobnie rzecz się ma z przekazywaniem emocji bohaterów – przy czym tutaj problem stanowi fakt, że książka jest nieco jednotonowa - bez różnicy czy bohaterka jest zła, zmęczona czy zgaduje, że ktoś chciałby się rozpłakać. Wszystko opisane jest na jednej nucie. 

Chciałabym też naprostować jedno ze zdań z opisu wydawnictwa: „Początkowo niechętna swojej nowej pracy Poppo zaczyna z coraz większą czułością myśleć o kaligrafii i o znaczeniach, jakie może nieść odpowiednio dobrany papier czy atrament” – bo to nie do końca tak. Gdy czytelnik poznaje Poppo jest ona jak najbardziej pogodzona ze spadkiem w postaci sklepu i tym, że będzie pisała listy. Spodziewałam się, że Kameliowy Sklep Papierniczy opowie o drodze Poppo do akceptacji jej dziedzictwa, ale to zupełnie nie tak. O jej przeszłości dowiadujemy się, że była surowo wychowywana przez babcię, o której nie mówi inaczej niż mistrzyni, gdyż ta uczyła ją kaligrafii i zarządzała całym jej życiem, aż do okresu buntu w liceum, a później Poppo pokłócona z mistrzynią była za granicą i wraca dopiero po jej śmierci (oraz śmierci jej siostry), by zająć się sklepem, ale nie dowiadujemy się o żadnych szczególnie żarliwych emocjach, jakie budzą w Poppo te wydarzenia. Ba dowiadujemy się, że nie płakała na wieść o śmieci mistrzyni, ale nie samym podejściu do odziedziczenia sklepu.

Bohaterka ma pewne wyrzuty sumienia i wstydzi się swojego buntu, ale po tym, co przeczytaliśmy o traktowaniu wnuczki przez babcię trudno nie dojść do wniosku, że Poppo mogła nie być zachwycona swoim ascetycznym wychowaniem. Ponadto Poppo wyszkolona przez babcię od razu dość dobrze wie, na jakim papierze i w jaki sposób powinna pisać – przychodzi mi do głowy, że jest ona ogólnie dość stoicka. Większym problem Poppo jest to, że bywa naiwna i powiela zaskakujące stereotypy, choć przychodzi się jej z nimi skonfrontować („brzydkie pismo oznacza zły charakter”).

Co jeszcze wydało mi się ciekawe to różnice w postrzeganiu tego, co jest formalne, nieformalne, oficjalne, urzędnicze czy familiarne w listach przygotowywanych przez naszą bohaterkę. Mi w większości wydawały się ogromnym owijaniem w bawełnę, trochę taką kreatywną księgowością (niby wiemy, że Poppo dokładnie rozmawia ze swoimi klientami, gdy przyjmuje ich zlecenie, ale skąd ona brała niektóre informacje pojawiające się potem w listach, nie mam pojęcia, z perspektywy czytelnika mogła je tylko wymyślić), ale były także takie, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie (list do matki jednego z klientów, list kończący przyjaźń). W książce są te listy, dlatego możemy zobaczyć, jak bardzo różniły się między sobą i jak Poppo udawało się tworzyć różne charaktery pisma i sposoby stawiania znaków. To także pozwala dostrzec, jak bardzo długość japońskich listów w większości nie przystaje do długości treści zapisanej w języku polskim.  

Kameliowy Sklep Papierniczy za to naprawdę błyszczy we wszystkich opisach różnych szczegółów: czy będą one dotyczyły sztuki pisania listów, od kaligrafii do doboru znaczków, materiałów piśmienniczych, a nawet znaczenia kolorów, czy wspomnień o świątyniach w mieście i opisów niektórych tradycji (i mm tu zarówno na myśli święta, jak i to że bohaterka przyjmowała swoich zleceniodawców różnymi herbatami), czy wreszcie jedzenia. 

Kameliowy Sklep Papierniczy wygląda na książkę dłuższą niż jest w rzeczywistości - chociaż może to wina mojego widać, że wiele razy już czytanego egzemplarza z biblioteki - a ma tylko 240 stron. Czyta się ją także zaskakująco szybko - pod warunkiem, że gdzieś na początku ta historia nie zacznie nas nudzić. Czytało mi się tę książkę naprawdę dobrze, pochłonęłam ją w sumie w dwa wieczory, i mnie nie nudziła, ale widzę i rozumiem, czemu kogoś mogłaby szybko znużyć. 

A teraz kącik intertekstualny! Choć tak naprawdę bardziej skojarzeniowy. Po pierwsze Kameliowy Sklep Papierniczy bywa zestawiany z Ukochanym równaniem profesora - ta druga książka mnie bardzo rozczarowała, ale w Kameliowym... jest to coś więcej, którego tak bardzo brakowało mi w Równaniu. W temacie listów w kategorii literatura japońska mamy także Cuda za rogiem, które ogromnie lubię, ale to jednak chociaż podobny, to jednak inny typ książki - aczkolwiek jednocześnie widzę tu dużo większą bliskość niż w przypadku Równania. I ostatnie skojarzenie, które nie wierzę, że zajęło mi aż 40 stron czytania – anime Violet Evergarden. Jego główna bohaterka - straumatyzowa żołnierka - uczy się jak być ghostwriterką listów i podróżuje do swoich zleceniodawców. Ze wszystkich wymienionych tytułów Sklepowi najbliżej właśnie do tego anime.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

Trzymajcie się, M

4 komentarze:

  1. Jestem ciekawa, jak ja odebrałabym tę książkę. Może kiedyś się przekonam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wydaje się interesująca, natomiast niestety nie dla mnie. Osobiście źle odnajduję się w powieściach, gdzie są wątki umieszczone w krajach azjatyckich. Inne imiona, lokalizacje powodują, że gubię główny wątek i nie potrafię skupić się na fabule.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest istotne, która to wyprawa do biblioteki, a to ,ze człowiek coś tam czyta i się dzięki temu rozwija :-) Książka zapowiada się ciekawie choć to niekoniecznie pozycja dla mnie
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa recenzja. Zupełnie nie znam litaratury japońskiej ale chętnie przeczytałabym tą książkę.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3