Hello!
Kojarzycie taki filmik-mem "he is so cute I am gonna cry"? To byłam ja, gdy mój najnowszy wyszywany projekt dostał oczy i buźkę.
Muszę napisać, że wzory związane z Ruchomym zamkiem Hauru (Howl's Moving Castle) są jednymi z moich ulubionych i tuż przed tym, gdy zaczęłam wyszywać Calcifera, wyszłam też Hauru i Sophie i pewnie jeszcze ich zobaczycie przed końcem roku. Ale wracając do Calcifera - nie wiem dokładnie, kiedy w mojej głowie urodził się pomysł, że będzie on idealnym wzorem na breloczek do kluczy, ale wiedziałam, że takiego breloczka potrzebuję i na fali weny związanej z wyszywaniem Hauru i Sophie powstał on.
Musiałam sobie wzór wymyślić i narysować tak, aby był symetryczny i działał z dwóch stron - więc nieregularności odpadały. Musiało to być możliwe proste i nieduże. I muszę napisać, że udało mi się go opracować bardzo zgrabnie. Ach, nie wspomniałam o jeszcze jednej rzeczy. Jakiś czas temu kupiłam arkusze plastikowej kanwy i od pewnego czasu szukałam też pomysłu na to, przy jakim projekcie je wypróbować. To był kolejny powód, który przyczynił się do powstania tego projektu. Wyszywanie na plastikowej kanwie sprawia, że krzyżyki są bardzo równe, ale ponieważ kanwa była bardzo drobna, musiałam wyszywać dwoma - a nie jak zwykle trzema - nitkami muliny. Na dodatek odniosłam wrażenie, że zużywałam o wiele więcej muliny niż zazwyczaj przy podobnych drobnych projektach.
Największym wyzwaniem tego projektu było wymyślenie oczu. Narysowane na wzorze w żadnym układzie nie wyglądały dobrze, więc musiałam je wyszyć i po prostu zobaczyć gotowe. I okazało się, że projekt, do którego nie byłam przekonana, ale który wydawał się najlepiej pasować do postaci - rzeczywiście wyglądał najlepiej. O niebo (albo i siedem) lepiej niż mogłabym przypuszczać. Mniej więcej w tym momencie pracy uświadomiłam też sobie, że nie wymyśliłam mu ust, ale ponieważ projekt jest prosty i symetryczny dodanie ich nie było problemem. I to był też moment, gdy uznałam, że ten Calcifer to najbardziej urocza rzecz, jaką kiedykolwiek wyszywałam.
A wracając do spraw bardziej technicznych. Na własne życzenie zaszalałam i na tych ośmiu centymetrach kwadratowych (wymiary szacunkowe) są trzy odcienie pomarańczowego. Pierwszy - na łapkach. Które na dodatek wyszyłam trzema nitkami muliny, bo jeszcze nie wiedziałam, że to nie najlepszy pomysł (i musiałam sobie pomagać naparstkiem i okrągłymi szczypcami). I dwa kolejne są już na samym płomieniu.
Inną trudną rzeczą było odpowiednie wycięcie kształtu płomienia już po wyszyciu. Spędziłam nad tym bardzo dużo czasu. Efekt jest zadowalający, ale jeśli następnym razem będę coś takiego planowała, to będzie to miało jakiś prosty - najlepiej kwadratowy - kształt.
A potem musiałam je zszyć! Bo nie wiem, czy napisałam to wcześniej jasno, ale w zasadzie robiłam dwa Calcifery, aby breloczek był oczywiście dwustronny. Początkowo planowałam, aby złączyć je gorącym klejem, ale ta plastikowa kanwa jest dość delikatna - odkształcała się (nie bardzo, ale zawsze) nawet od dłuższego trzymania jej w dłoni - i bałam się, że ją zepsuję, czy odkształcę i cała praca pójdzie na marne, więc ostatecznie po prostu dwie części zszyłam. To za to okazało się o wiele prostsze, niż się spodziewałam.
Ogólnie jestem naprawdę zachwycona jak to wyszło! Na Instagramie możecie zobaczyć też minirelację z powstawania tego projektu.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
No wygląda pięknie, jestem pełna podziwu! Efekt wow. Kocham takie rękodzieła, a ile frajdy jak już się je wykona :) Bardzo, bardzo fajne!
OdpowiedzUsuńAleż to urocze! Piękna praca 🙂
OdpowiedzUsuńWygląda przeuroczo.
OdpowiedzUsuńJaki uroczy :)
OdpowiedzUsuńAle pięknie, cudowny!
OdpowiedzUsuńAle słodziak! Podziwiam za cierpliwość do takiej pracy.
OdpowiedzUsuńmega cI to wyszło- zdolna z Ciebie istotka
OdpowiedzUsuńSuper! Uroczy. :)
OdpowiedzUsuń