piątek, 20 września 2024

Co się dzieje z niezwykłym człowiekiem - Pokonać Kimów

Hello!

Zacznijmy od prostego stwierdzenia - Pokonać Kimów to nie jest reportaż. Genologicznie najbliżej tu do biografii (głównym bohaterem jest Adrian Hong) stylizowanej na  książkę fabularną z gatunku sensacja. I to napisanej w sposób, którego w takich przypadkach nie lubię - to znaczy ma wszechwiedzącego narratora trzecioosobowego, który zapomina, że tekst dotyczy prawdziwych osób i w dużej części nie może mieć pojęcia, co się działo i co chodziło po głowach osób przez niego opisywanych. Poza tym autor lubi wrzucać w tekst zupełnie niepotrzebne przymiotniki oceniające przedstawiane przez niego zagadnienia; niekiedy daje to wrażenie, jakby nie do końca ogarnął konteksty kulturowe, a niekiedy robi trochę karykaturalny efekt. 

Książka Pokonać Kimów

Tytuł: Pokonać Kimów. Tajna misja przeciwko reżimowi
Autor: Bradley Hope
Tłumaczenie: Krzysztof Środa
Wydawnictwo: Czarne

Na przykład wydało mi się dość specyficzne używanie określenia „tak zwani” (parafrazując: „tak zwani eksperci od Korei Północnej, którzy nigdy w niej nie byli”; chociaż nie było to jedyne takie zdanie), gdy ani sam autor, ani osoba, którą opisuje - czyli Adrian Hong - nie byli w KRLD i chociaż autor nie kreuje się na eksperta per se, to podkreśla, że jest dziennikarzem i być może - a może tym bardziej - powinien zdawać sobie sprawę z wagi swoich słów. Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że w miejscach, gdzie styl autora bardziej się ujawnia (a nie jest to rozłożone bardzo równo; podobnie jego naprawdę bezpośrednie komentarze - tych jest najwięcej na samym końcu - pojawiają się w tekście nierównomiernie), to jest on dość... zadziorny. Wydaje mi się, że ci „tak zwani eksperci” nieźle oddają, dlaczego tak pomyślałam.

Z plusów - autorowi zazwyczaj naprawdę zgrabnie udaje się wplatać różne informacje pomiędzy akapity dotyczące głównego bohatera lub innych osób, z którymi Bradley Hope się kontaktował. Na przykład konteksty dotyczące historii Korei wypływają bardzo naturalnie z toku narracji i nie sprawiają wrażenia, że zostały dodane jako ciekawostki. A naprawdę łatwo ulec pokusie „dowiedziałem się tego wszystkiego i tylu interesujących rzeczy, że teraz to wszystko napiszę”. Tutaj odniosłam wrażenie, że autor naprawdę starał się kondensować konteksty, ale pozostawiał je klarowne. Czasami pojawiał się jednak inny problem - w ramach tekstu powtarzały się jakieś zupełnie drobne informacje, których przywoływanie po raz kolejny nie miało za wiele sensu. Gdy się po raz trzeci na 60 stronach przeczytało, że Chińczycy traktują uciekinierów z KRLD jako imigrantów ekonomicznych, to można się zastanawiać, czy autor uważa, że czytelnik zdążył o tym zapomnieć, on nie zauważył, że to powtarza, redakcja też nie zwróciła na to uwagi, czy coś jeszcze innego. Takie powtórki z czasem bywały lekko irytujące, bo były zupełnie niepotrzebne.

Z minusów - książka nie ma przypisów (poza kilkoma, które wygląda na to, że dodała polska redakcja/osoba tłumacząca) ani bibliografii. A powinna, bo autor cytuje artykuł głównego bohatera albo tekst Anne Applebaum, albo przywołuje jakieś dane czy inne informacje, przy których po prostu powinny być podane ich źródła. Jak zawsze to rozczarowujące, ale nieszczególnie zaskakujące. 

Najciekawszym elementem tej książki jest jej główny bohater - co nie jest zadziwiające, gdy weźmiemy pod uwagę jego umiejscowienie w centralnym punkcie tekstu, ale może być odrobinę, gdy skupimy się na tytule i okładce, bo nie zdradzają one za wiele. Nie ma tu przepaści, bo blurp 

Autor „Pokonać Kimów” śledził poczynania Adriana przez ponad dziesięć lat. Opisuje działalność człowieka, który postanowił skonfrontować się z jednym z najbrutalniejszych reżimów świata i umożliwił ucieczkę setkom Koreańczyków – w tym bratankowi Kim Dzong Una. Ambicje Honga były jednak większe: założył tajną organizację Free Joseon, występującą jako legalny rząd Korei. Mieli własną flagę, która zawisła nad jedną z koreańskich ambasad. Próbowali pozyskiwać fundusze dzięki kryptowalutom, a wspierającym zaoferowali wizy, gwarantujące wjazd do państwa, które powstanie po upadku obecnych rządów w Korei. O istnieniu organizacji wiedziały amerykańskie władze, a jej członkowie usiłowali wywierać wpływ na administrację Donalda Trumpa. Adrian Hong planował obalić Kima.
Bradley Hope kreśli pasjonujący portret człowieka, który stanął do nierównej walki z krajem obozów koncentracyjnych, publicznych egzekucji i masowego głodu. Pokazując, jak w XXI wieku funkcjonują ośrodki władzy, próbuje odpowiedzieć na pytanie: dlaczego Adrian Hong uznał, że jest w stanie zmienić świat?

dość jasno przedstawia temat książki, ale jestem sobie w stanie wyobrazić osoby przekonane, że książka jest nieco inna, niż okazuje się w rzeczywistości - mogą się zdziwić lub rozczarować tym, co zastaną w tekście. Sam tytuł skojarzy mi się z inną książką (Korea Północna. Tajna misja w kraju wielkiego blefu – dodaję link do moich wrażeń o książce, ale szczerze jej nie polecam i już lepiej przeczytać Pokonać Kimów) i nie da się ukryć, że okładka sugeruje dużo bliższe związki treści książki z KRLD, niż dostajemy to później w tekście. 

Sama była trochę zaskoczona, że po tylu latach interesowania się Koreami Adrian Hong nie był osobą, o której słyszałam - ale to może dlatego, że zasadniczo jego bazą były Stany Zjednoczone (słyszałam o sytuacji z ambasadą w Madrycie, ale nie o personaliach). Ale sprawiało to, że książkę czytałam z wielką ciekawością i co może zaskakujące, gdyż opinia na okładce w pewnym sensie zdradza zakończenie pewnego etapu historii Adriana Honga, to obserwowanie - choć są to urywki około dwudziestu lat jego działalności, przedstawione głównie oczami osób, które miały z nim dalszy lub bliższy kontakt - rozwoju jego myśli, skłania czytelnika do zastanowienia. Obraz Adriana Honga przedstawiony w książce nie jest bardzo kompleksowy (obejmuje prawie dwadzieścia lat, książka ułożona jest jasno i chronologicznie, ma 20 rozdziałów na około 270 stronach), więc pozostawia wiele pola do interpretacji dla osób czytających. Ja na przykład bardzo zastanawiałam się, dlaczego nie postanowił on bliżej współpracować z Koreą Południową (jest taka teza, że ten kraj robi za mało i nie przejmuje się swoim północnym sąsiadem), tym bardziej, że w pewnym momencie jego pomysły na działania przeprowadzane w organizacji, którą stworzył, wydały mi się redundantne wobec tego, czym prawdopodobnie zajmuje się ministerstwo zjednoczenia w Republice Korei. W pewnym sensie - podkreślam, że jest to, coś co można wywnioskować i zaobserwować w tekście, a nie stwierdzenie prawdy - Pokonać Kimów jest pokazaniem drogi coraz większego odrywania się od rzeczywistości głównego bohatera. Jego pobudki są szlachetne, a inicjatywa i zaangażowanie godne naśladowania, bo nie da się ukryć, że 99 ze 100 artykułów o KRLD będzie o broni atomowej, a tylko jeden o warunkach, w jakich mieszkańcy tego kraju żyją - było tak w 2002 roku tak samo jest i teraz. A Hongowi zależało (i zapewne wciąż zależy) na nagłaśnianiu sytuacji osób mieszkających w KRLD.

Pod pewnymi względami Pokonać Kimów i Wielki skok Grupy Lazarus są podobnymi książkami - z tym, że jedna śledzi osobę, a druga zjawisko. Ta druga jest też ogólnie lepsza (chociaż są napisane podobnie - w nieco sensacyjnym stylu - to Wielki skok wygrywa chociażby tym, że ma bibliografię), ale wydaje mi się, że wiele można wynieść z przeczytania ich w niedalekim odstępie czasowym, bo Wielki skok Grupy Lazarus dodaje wiele kontekstu do niektórych dość drobnych wtrąceń Hope'a, ale także szerzej odnosi się do wspominanych przez autora wydarzeń. Przy czym nie jestem do końca przekonana, że działałoby to w drugą stronę, bo autor Wielkiego skoku dobrze radzi sobie na przykład z opisywaniem polityki USA w odniesieniu do KRLD. Ale jeśli chcielibyście dowiedzieć się nieco więcej o Trumpie i rakietowym człowieczku to jedno - chyba ostatnie - spotkanie Kim Dzong Una i ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych jest bardzo ważnym punktem komplikującym życie głównego bohatera książki Pokonać Kimów.  

Trzeba przyznać tej książce jedno - zdecydowanie zachęca do próbowania szukania informacji o Adrianie Hongu na własną rękę i zastanawiania się, co dzieje się z tym niezwykłym człowiekiem.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M

 

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe przemyślenia, sama nie słyszałam wcześniej o tym człowieku. Dzięki za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz ciekawe przemyślenia o tej książce, ale akurat to nie jestem książka dla mnie. Samych reportaży raczej nie czytam, ale ta książka wydaje mi się, że byłaby dla mnie dość frustrująca - przez to, że jest tu jakiś misz-masz gatunkowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Odnośnie Twojego komentarza u mnie na blogu o szukaniu przodków - odezwij się do mnie na maila myslizglowywylatuace[at]gmail.com, to podrzucę Ci stronę, gdzie możesz spróbować szukać informacji.

      Usuń
  3. Reportaże lubię, ale z recenzji wynika, że to nie jest typowy reportaż, tylko coś w rodzaju biografii przypominającej trochę książkę sensacyjną. A więc raczej nie dla mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa recenzja, z chęcią przeczytałabym tę książkę 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście, również nie słyszałam o tym Panu.
    Książka raczej nie dla mnie. Choć Korea wydaje się bardzo interesująca, to za biograficznymi i historycznymi lekturami nie przepadam. Chyba, że jest o osobie lub wydarzeniu, które bardzo mnie ciekawi :)
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też nie słyszałam o tym Panu, ale na pewno warto zwrócić uwagę na tę książkę. Korea Północna to trochę czarna dziura, wszyscy wiedzą o dyktaturze, jednak trudno poznać całą prawdę przez skrajny totalitaryzm, mnie najbardziej poraził film dokumentalny o głodzie, jaki panuje w tym kraju

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3