poniedziałek, 6 października 2025

I jeszcze raz! - Alice in Borderland 3

 Hello!

Mój ulubiony serial do oglądania w czasie prasowania powrócił! Co ciekawe, żyję w przeświadczeniu, że ten serial lubię, ale gdy zerknęłam do recenzji pierwszego i drugiego sezonu, okazało się, że moje wrażenie tuż po ich obejrzeniu są raczej mieszane. Cóż, widać czas działa na korzyść tego serialu.

Recenzja pierwszego sezonu
Recenzja drugiego sezonu 

Arisu i Usagi żyją sobie jako szczęśliwe małżeństwo do momentu, gdy ich domowy spokój zakłóca naukowiec badający życie pozagrobowe, sekty i inne mroczne elementy ludzkiej egzystencji, a Usagi najwyraźniej daje mu się w coś wciągnąć, ponieważ wciąż nie przepracowała śmierci swojego ojca. Arisu i Usagi nie pamiętają wiele z czasu gier, ale oboje do nich wracają, choć w różnych okolicznościach. Arisu musi uratować Usagi zanim będzie za późno. (To znaczy Alicja goni króliczka i wskoczyła za nim do dziury).

Trzeci sezon Alice in Borderland ma tylko 6 odcinków i równie dobrze mógłby nie powstać. I nie piszę tego z jakąś złośliwością albo z powodu tego, że mi się nie podobał. Chodzi tylko o to, że cały motyw z wracaniem do gier i pokazywaniem ich więcej jest taki... powtarzalny. Gry są ciekawe, ale z założenia mają taki sam poziom trudności, bo wszystko jest jokerem. Przy czym oczywiście one na początku nie wydają się aż tak trudne - chociaż w tym sezonie trzeba mieć często więcej szczęścia niż rozumu - aby potem zaskoczyć ukrytymi utrudnieniami.

To nie tak, że tego sezonu nie ogląda się bez jakiejś przyjemności i zainteresowania, ale mimo pewnych starań twórców odcinkom brakuje nieco ładunku emocjonalnego. I nie bez znaczenia jest, że plot armor w tym serialu jest tytanowy (albo z vibranium czy innego adamantium). Wydaje się, że w jednej z postaci twórcy serialu (bo o ile wiem, materiał źródłowy tu się nie do końca zgrywa ze scenariuszem) próbowali odtworzyć trochę Chishiyę, ale nie powiedziałabym, aby im się to udało. Chociaż z drugiej strony poza Rei (która z powodu imienia i niebieskich włosów, kojarzyła mi się z postacią z Evangeliona) nie ma w trzecim sezonie szczególnie wyróżniających się postaci drugoplanowych w świecie gier. Nowym bohaterem i katalizatorem tego sezonu jest wspominany w opisie naukowiec - Ryuji Matsuyama. I nawet chciałabym coś o nim napisać, bo miał ogromny potencjał na naprawdę intrygującą postać, ale jednak Alice in Borderland w 6 odcinkach to nie jest typ serialu, w którym można zbudować złożoną postać i sprawić, aby widzowie poczuli z nią emocjonalną więź. Tak naprawdę największym osiągnięciem Matsuyamy w tym serialu jest fakt, że Arisu mu przywalił, bo sprowadził Usagi do tego świata. Matsuyama ma swoją motywację, swoją historię, swój konflikt wewnętrzny, ale trudno mieć wobec niego jakieś inne emocje niż ma Arisu (bo przecież to jednak jego oczami poznajemy większość świata gier).

Poza tym, co za koincydencja, że zarówno w drugim/trzecim sezonie Squid Game oraz w trzecim sezonie Alice występuje motyw z ciążą i dziećmi. Nie uważam, że to było jakoś zaplanowane (wydaje mi się, że to niemożliwe, aby scenarzyści znali swoje zamiary), ale niestety w przypadku Alice in Borderland dokłada się to do tego poczucia powtarzalności. Aczkolwiek może i Netflix kazał im, aby te serie były podobne, bo wygląda na to, że i Alice ma globalne ambicje... Tyle że, nawiązując do poprzedniego akapitu, tutaj główni bohaterowie przeżyli.

Najprościej oceniając ten sezon, można napisać, że to znów więcej tego samego, więcej Alicji w Alicji - tylko tyle (i nie aż tyle, bo jednak ze wszystkich trzech, drugi sezon wypada najlepiej - także dlatego, że wtedy najlepiej znamy bohaterów).

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M

czwartek, 2 października 2025

K-pop 2025 - wrzesień

 Hello!

 Zakończył się wrzesień, czas przyjść i napisać wrażenia z k-popu!


ZEROBASEONE - ICONIC

Całkiem urocza z lekką nutą retro i delikatnie zabawnymi momentami słowami piosenka.

MONSTA X - N the Front

Jest mi bardzo przykro, ale nie dałam rady dosłuchać tej piosenki do końca. Nie słyszę tam piosenki, nie czuję tam melodii, słowa są jakieś pretekstowe i przy całej mojej miłości dla NCT ta piosenka brzmi jak odrzut z czasów produkcji ich co dziwniejszych utworów. Pomijam już kwestię tego, że jest to druga piosenka zespołu ze Starship, której klip kompletnie przytłacza sam utwór. 

aespa - Rich Man

Nie wiem, od czego zacząć, więc chyba najlepiej od początku - przyznaję, że gdy zobaczyłam, jaki tytuł będzie miał kolejny minialbum i główny singiel aespy byłam trochę zaniepokojona. Okazuje się, że niepotrzebnie. (Bo dopóki nie usłyszałam intro, nie załapałam do czego to "rich man" ma się odnosić). Piosenka już w intro zapowiada, jakie ma być jej przesłanie. Na pewno przypadła mi do gustu po pierwszym przesłuchaniu bardziej niż Working Hard (wiem, że ta piosenka nie ma wielu fanów, ale według mnie była OK), ale też doceniam, jak te piosenki do siebie pasują (Working Hard było samodzielnym singlem, nie przedpremierowym i nie znajduje się na tym minialbumie, ale zadbano o koherencję tych wydań). Widać też, że chaotyczne teledyski mają się dobrze i chyba będzie ich więcej (mam wrażenie, że taki mocny trend obecnie zapoczątkowało ALLDAY PROJECT i ich klip do FAMOUS). Jeśli komuś Rich Man nie przypadło do gustu, proponuję spróbować przesłuchać piosenkę przez słuchawki, bo doświadczenie jest zupełnie inne.

CIX - Wonder You

Jestem gdzieś pomiędzy to miła piosenka do słuchania a to chyba najsłabszy singiel grupy ever. Gdzie ta piosenka ma refren, jakiś czynnik wow, jest niestety monotonna. Naprawdę wolałabym dobry refren zamiast członków grupy bez koszulek w klipie. I wolałabym też, aby nie używano w teledyskach AI - bo to widać. 

Zazwyczaj piosenki CIX bardziej mi się podobają, niż nie podobają, ale na tym minialbumie (4 utwory) nie ma nic naprawdę szczególnego, a wręcz napisałabym, że muzycznie są to bardzo powtarzalne propozycje do tego, co już od CIX słyszeliśmy. 

HAECHAN - CRZY

Bardzo podobają mi się niektóre części tej piosenki, podoba mi się choreografia i podoba mi się klip w galerii sztuki. Natomiast nie jestem przekonana do całokształtu. A dokładniej na początku bardzo mnie Crzy zainteresowało, ale z kolejnymi sekundami piosenki coraz mniej mi się podobała i nawet mam teorię dlaczego - pokonały mnie te takie niby rapowe, bardziej deklamowane niż śpiewane partie.  

Dayoung - body

Nie będę ukrywała, że początkowo, gdy widziałam zapowiedzi tej piosenki i nawet później sam klip, odczuwałam pewien rodzaj dysonansu poznawczego, bo pamiętałam zupełnie inny wizerunek Dayoung - ale WJSN (Cosmic Girls) nie miały comebacku od 2022 (nad czym ubolewam) - więc nie dziwne, że dziewczyna się trochę zmieniła, a sam koncept tego wydania jest bardzo letni i bardzo amerykański. K-popowe idolki zazwyczaj nie biegają z czarnymi kreskami na całym oku. A piosenka naprawdę bardzo wpada w ucho, aż szkoda, że ktoś w Starship przespał i nie została wydana pod koniec lipca czy na początku sierpnia, bo to letni hit. Body mniej, chociaż też, natomiast number one rockstar brzmi, jak piosenka prosto z młodzieżowych filmów Disneya.

JUNHEE - Umbrella

Minialbum The First Day & Night. Przyznaję singiel zapowiadający album – Supernova – zrobił na mnie średnie wrażenie, ale Umbrella to taka ładna piosenka i ma ciekawy, całkiem uroczy teledysk. A piosenki na minialbumie są bardzo miłe do słuchania.

Taemin - Veil

Jak bardzo można zepsuć promowanie czyjegoś nowego materiału? Tak bardzo, że nikt nie wie, że Taemin - prawdopodobnie najbardziej popularny za swoje solowe wydania członek Shinee, ale i oczywiście solista na swoich zasadach - wypuścił coś nowego. I ja śledzę mniej więcej jego poczynania, a o Veil dowiedziałam się jakiś tydzień przed pojawieniem się klipu. Sama piosenka mi się podoba - chociaż proszę państwa 2 minuty 53 sekundy to trochę niewiele. Natomiast klip. Wydaje mi się, że pisałam to już wcześniej, ale teledyski Taemina odkąd zmienił agencję wyglądają tak biednie, że to aż smutne. Mam nadzieję, że znajdzie inną, która będzie miała na niego budżet. 

TREASURE - EVERYTHING

Ta piosenka nie brzmi, jak Airplane, ale pierwszą rzeczą, o której pomyślałam, gdy zaczęłam oglądać klip Treasure była piosenka iKON z 2015 roku (ja wiem, że lotniskowe/tęskniące piosenki to nic odkrywczego). I to chyba też dlatego, że nowa piosenka TWS (Head Shoulders Knees Toes) trochę kojarzy mi się z ich (w znaczeniu iKON) utworami sprzed paru lat. Zresztą nowa piosenka LUN8 (Lost) też ma jakiś taki vibe k-popu sprzed 5 lat. 

CHEN - Arcadia

To jest pierwsza piosenka od bardzo, bardzo, bardzo dawna, gdy od pierwszych sekund miałam poczucie, że mi się spodoba, a potem nie zawiodła i już po 30 sekundach wiedziałam, że będę do niej wracała. I cały minialbum (5 piosenek) jest jednym z lepszych wydanych w tym roku.

A jak jesteśmy w temacie członków EXO, to wspomnę, bo wcześniej zapomniałam, że piosenka D.O.  Dumb wypuszczona w połowie miesiąca też mi się bardzo podoba. 

CHANYEOL - Zuruiyo

To nie jest nic nowego, mi często piosenki brzmią podobnie, ale trochę się zdziwiłam, gdy pomyślałam, że nowa piosenka Chanyeola przypomina mi piosenkę z gry Mystic Messenger (a one nawet nie są AŻ tak podobne). Oraz opening z więcej niż jednego anime. W każdym razie Zuruiyo podoba mi się bardziej niż ostatni koreański comeback Chanyeola.

PS Na blogu piszę o k-popie, ale poza tym we wrześniu słuchałam z jednej strony piosenek z chińskich dram (nie wiem, czy kiedyś o tym wspominałam, ale ścieżki dźwiękowe z cdram bardzo pomagają mi się skupić), a z drugiej - End of You w wykonaniu Poppy, Amy Lee i Courtney Laplante.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz moje Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!

LOVE, M