środa, 20 stycznia 2016

Bóg popkultury ("Kłamca. Papież sztuk")

Hello!
Ostatnią książkę z Kłamcą dopadłam w grudniu 2014 roku, a w 2015 wyszła specjalna, jubileuszowa "Kłamca. Papież sztuk", którą udało mi się przeczytać dopiero teraz. Gdybym zwlekała jeszcze trochę to chyba bym sobie nie wybaczyła. Jest po prostu genialna. A ja jestem totalnie nieobiektywna. Uwielbiam te książki całym sercem i to jeden z moich ulubionych cykli. I polski na dodatek! Autorem jest Jakub Ćwiek.


Nawiązania popkulturowe wylewające się strumieniami, przeogromna dawka przeróżnych form humoru i wyjątkowo charakterystyczni bohaterowie za to wszystko i to w tej kolejności kocham tę książkę. Dawno tak dobrze się nie bawiłam w trakcie czytania. W sumie to nawet nie było czytanie, to było wchłanianie na raz, dosłownie  jeden wieczór pełen śmiechu, nieco niedorzeczności i świetna rozrywka.

Albo dorosłam, albo nie robi już na mnie wrażenia, albo jest go zdecydowanie mniej- piszę o wulgarnym humorze i wulgaryzmach w ogóle. Przy 2 poprzednich tekstach na temat cyklu o Kłamcy zaznaczałam, że jest ich sporo, a w tej książce jakoś zupełnie umknęły mojej uwadze. Dochodzę do wniosku, że musiały być naprawdę zabawne.

"Papież sztuk" to tom bardzo nastawiony na odbiorcę i na dobre wrażenie. To znaczy- niekiedy daje się czytelnikowi możliwość wyboru co się stanie, ale książka nie udaje, że jest interaktywna i tak stanie się to co powinno, warto jednak sprawdzać wszystkie opcje. Do tego mamy w niej w pewnym momencie nawet 3 narracje, z czego 2 w pewnym momencie się pojedynkują; a także niekiedy są bardzo stylizowane na pewne gatunki literackie. Cudowne. Pojawia się komiks, coś na kształt kadrów z filmu i rysunki. Ilość nawiązań popkulturowych przekracza wszelkie wyobrażenia, a na dodatek jest w sposób fenomenalny usprawiedliwiona.

I tak oto muszę napisać o fabule, która wyjaśnia wszystkie dziwne rzeczy z powyższych akapitów. "Oto bowiem przyjdzie mu zmierzyć się z jednym z największych swoich wrogów. W dodatku na własne życzenie, bo wszystko wskazuje na to, że Dezyderiusza Crane'a, samozwańczego boga popkultury, stworzył omyłkowo nie kto inny jak Loki właśnie." Wydaje mi się, że nie można było stworzyć genialniejszej postaci, z którą miałby wojować Loki na swój jubileusz.

Prawie 50 stron zajmuje też przypis od autora "Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Lokim.... ale nie chce się wam ruszyć tyłki na spotkanie autorskie". Cudowny dopisek, wytłumaczenie dlaczego Loki, ale mnie bardziej chwyciły za serce wyjaśnienia postawy debiutanta i pracy redaktora, lekcje pokory. Także osobne historie dotyczące okładek były fascynujące i zabawne. Do tego liczne anegdotki ze spotkań autorskich i nie tylko oraz inne ciekawostki.
Poza tym powstają komisy, koszulki i inne rzeczy z Kłamcą, a czemu nikt nie wpadł na pomysł, aby zrobić licencjonowanego Kłamczucha? Chyba, że jest a ja nic nie wiem. Uwielbiam tego miśka i z miłą chęcią bym go sobie kupiła. 

Pozdrawiam, M

3 komentarze:

  1. Tej serii Ćwieka jeszcze nie czytałam :)
    Na razie mam w planach skończyć inną serię tego autora - Chłopcy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm...Ćwieka czytałam parę pozycji, musiałabym się zabrać chyba i za to:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Planowałam przeczytać, ale jeszcze chwilę to potrwa :)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3