Hello!
Pogoda niestety wpływa na mnie bardziej jesiennie niż wiosennie dlatego dziś zostawiam tylko fragment z "Ludzi bezdomnych", który idealnie wpisuje się w mój nastrój.
"Był to dzień piękny. Słońce rozlewało ciepło łagodne i blask jeszcze jasny, ale już odchodzący za dziewiątą górę, za dziesiątą rzekę. Szereg drzew Alei, których widok tak dużo wspomnień nasuwał, okrył się już rdzą czerniejącą. W dali, spomiędzy koron kulistych jeszcze, wysuwały się gałęzie bez liści jak smutny jakiś
drogowskaz. Ze szczytów sączyły się barwy trupie, zgniłe, czerwonorude i
coraz niżej wsiąkało w ciemną zieloność jasnożółte zniszczenie. Tu liść
jeszcze żywy otoczył płomień śmierci jakby obwódką dziwnej żałoby,
gdzie indziej strawił go do rdzenia, pozostawiając tylko prążki zielone.
Błękit niebieski rozciągniony nad tą wąską smugą przestrzeni był już nikły, zasnuty przędziwem chmurek
zwianych i płynących wiotkimi pasmami w dal niedościgłą dla oka."
Piękny fragment, niezwykle plastyczny.
OdpowiedzUsuńA ja nadal nie mam lekcji polskiego, już od dwóch miesięcy :/
podobala mi sie ta książka w lo :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej książki,ale ciekawy fragment ;)
OdpowiedzUsuń