Szukając informacji i materiałów do "Matury z Upiorem" wyliczyłam, że oprócz najbardziej chyba znanej adaptacji książki w postaci musicalu z 2004 roku jest jeszcze 9 innych filmów. W tym pierwszy, niemy z 1925 roku, o którym dziś napiszę. Z pozostałych 8 może wybiorę jeszcze 3-4, to zależy od ich dostępności i także postaram się coś o jakąś notkę.
Ta wersja "Upiora w Operze" to może trzeci lub czwarty niemy film jaki w życiu widziałam. Jednak oglądając nawet 2, bardzo łatwo zauważyć cechy jakimi tego typu produkcje się charakteryzują. Przesadzone, teatralne gesty, mocny makijaż aktorów, choć to jest zapewne związane z tym, że filmy są czarno-białe, "tabliczki" z opisami scen czy dialogami. To zupełnie inne filmy niż te na jakie chodzimy współcześnie do kina i to chyba jest w nich najpiękniejsze.
Najbardziej zaskakującym elementem filmu, przynajmniej dla mnie było to, że kamera była statyczna. Zero ruchu. Biorąc pod uwagę, to co napisałam akapit wyżej, w sumie nie powinnam być zdziwiona, ale oglądanie takich zmontowanych kadrów było dość nowym doświadczeniem.
Film jest niemy, ale to nie oznacza, że nie ma w nim dźwięków. Otóż muzyka jest chyba jego najważniejszym elementem.Tym bardziej, że jak by nie było, film rozgrywa się w Operze. Na początku była może lekko nużąca, ale przebijał przez nią jakiś znany motyw. Później jednak muzyka nie tylko doskonale oddaje emocje jakie widzimy na ekranie, ale także sama w sobie jest cudowna. Podobnie z resztą jak dekoracje, scenografia i stroje.Wszystko takie dopięte na ostatni guzik.
Plus niesamowita jest scena maskarady i ten czerwony kolor, robi wrażenie.
Skupmy się jednak na samym filmie, jego fabule i bohaterach. Dyrektorzy Opery, zarówno byli jak i obecni, są absolutnie genialni. Mimika, gesty- mistrzostwo świata. Raoul na początku wydawał mi się za stary, ale w czasie oglądania, przekonałam się do niego. Do tego pojawia się scena, której nie ma w musicalu, a która w książce jest jedną z najważniejszych- pokój luster.
Co się zaś tyczy Upiora.- akurat o nim można powiedzieć najmniej. Oprócz tego, że pod maską wygląda jak prosiak przejechany przez traktor. Opis to niedelikatny, ale najlepszy. Oczywiście w swoich podziemiach Erick ma także konia i łódkę. A także płaszcz i kapelusz. Jest też smutny i okrutny.
Z K. mamy mniej więcej taki system: jeśli dana kreacja Christine nam się podoba, wtedy pozostaje Christine. Jeśli nie zostaje Krystyną. Ta zalicza się do drugiej kategorii i udowadnia, że postać wcale nie musi się odzywać, aby być irytująca.
Nie spodziewałam się ani, że tyle napiszę o tym filmie, ani, że tak mi się spodoba. A tu proszę jaka niespodzianka. A gdyby ktoś chciał go obejrzeć to bez problemu można znaleźć go na youtube.
Trzymajcie się, M
Jeśli będę miała chwilkę wolnego czasu to chętnie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńKurcze...To filmy nieme można gdzieś obejrzeć...Chętnie zobaczę.
OdpowiedzUsuńJa oglądałam tylko jedną wersję, ale byłam trochę rozczarowana. Po tak kapitalnych występach aktorów w teatrze i ich zniewalającym głosie, w filmie wypadło to trochę kiepsko. Byłam parę lat temu w Romie i zdecydowanie nigdy nie zapomnę tego musicalu. Coś niesamowitego <3
OdpowiedzUsuńByłam w kinie 2 lata temu na nim :) To było super doświadczenie, bo do starego filmu, który miałam okazję zobaczyć po raz pierwszy dołączono muzykę na żywo, mam rewelacyjne wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuńStare filmy mają duszę. Współczesne też, ale inną, stare są w pewnym stopniu wyjątkowe. Może nie są tak perfekcyjne i kolorowe jak te dzisiejsze, ale mają swój urok i magię, dlatego warto je oglądać. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com