poniedziałek, 12 października 2015

Druga strona okładki- eksperyment I

Hello!
Dawno, dawno temu, pod koniec lipca pojawił się na blogu post dotyczący drugiej strony okładki. Pisałam tam o opisach książek z okładek. Postanowiłam też przeprowadzić eksperyment- wypożyczyć trzy książki, przeczytać opis, zapisać przewidywania wobec książki, przeczytać książkę i porównać to, co mi się wydawało z treścią. Dziś prezentuję efekty. Niestety książki są tylko dwie, (naprawdę nie sądziłam, że czytanie Sherlocka będzie aż tak pochłaniającym zajęciem) ale mam nadzieję, że uda mi się opisać w ten sposób więcej tytułów.

„Kochając anioła”

 "Katherine po stracie ukochanej córeczki i męża jest w totalnej rozsypce emocjonalnej. Młoda wdowa codziennie obwinia się o śmierć swojej rodziny. Modli się o skrócenie swych katuszy, nie widząc sensu dalszego istnienia. Przypadkiem na jej drodze pojawia się pocieszyciel imieniem Logan. Kobieta przyjmuje jego wizytę z radością i ulgą, dziękując niebiosom za zesłanie przyjaciela, który bardzo długo nie ujawnia prawdy na temat swojego pochodzenia.
Z czasem nowa znajomość przeradza się w coraz ściślejszą zażyłość. Jedna chwila zapomnienia ze strony mężczyzny wywołuje nieoczekiwany splot wydarzeń, w wyniku którego musi on podjąć nierówną walkę z siłami, którym przeciwstawienie się znacznie przerasta możliwości obojga bohaterów. Stawką tej rozgrywki jest bezpieczeństwo, a nawet życie. Nie tylko ich…"



Co sugeruje okładka? Niewiele brakowało, a książka wylądowałaby z powrotem na półce. Opis sugeruje typowy romans, a do tego skategoryzowana jest jako obyczajowa. Zupełnie nie moje klimaty. Jednocześnie gdzieś między wierszami jest w tym opisie coś intrygującego. Z jakiegoś nieuchwytnego powodu znalazła się wśród wypożyczonych tytułów. Zobaczymy czy nikły entuzjazm i bardzo słabe poczucie, że może nie jest to taki banał jak się wydaje, sprawią, że czytanie tej książki będzie do zniesienia.


Czy się sprawdziło i jak było? Chyba właśnie odkryłam nowy gatunek książki: paranormal harlequin. Czytanie tej książki to było bardziej niż dziwne doświadczenie i nie wiem czy chciałabym je powtórzyć. Jeśli chodzi o trafność opisu z okładki. Wbrew temu co sugeruje to nie Katherine jest jej narratorką, ale to właśnie z niego dowiadujemy się o jej postaci najwięcej. Historię poznajemy z perspektywy Logana. I jest to najlepszy element całej opowieści, chociaż mało realistyczny. To znaczy widać, że pisała go kobieta. Poza tym opis nie jest zbyt wyolbrzymiony, ale nie za dobrze oddaje naturę tej książki.





"Ja, Klaudiusz"



Nie jest to tekst dokładnie z okładki, bo z tyłu znajduje się fragment z książki, a ze skrzydełka obwoluty. Spełnia jednak wymagania potrzebne do mojego eksperymentu.


„Kiedy w 1934r. ukazała się powieść „Ja, Klaudiusz”, pierwsza część powieściowego dyptyku o starożytnym Rzymie (druga to „Klaudiusz i Messalina”), zachwycano się odmalowanym przez pisarza sugestywnym portretem w początkach chrześcijaństwa. Widziano w książce wnikliwe studium władzy. Opowiadający swoje losy Klaudiusz, członek cesarskiej rodziny, lekceważony, poniżany i wykorzystywany, dobroduszny jąkała i kuternoga, kapitalnie przystosowuje się do sytuacji. Udaje głupka i błazna, dzięki czemu walcząca o wpływy i wymordowująca się nawzajem familia nie widzi w nim konkurenta do tronu i pozostawia przy życiu. Po egzekucji Kaliguli nieoczekiwanie Klaudiusz zostaje obwołany imperatorem.
Dziś nikt nie ma wątpliwości, że „Ja, Klaudiusz” to nie tylko kapitalny fresk o rzymskim imperium po upadku republiki i traktat o władzy, ale także świadectwo czasu, w którym Graves pisał książkę. Metafora świata lat trzydziestych XXw., epoki Wielkiego Kryzysu i odwrotu od demokracji przegrywającej z totalitaryzmami.”



Co sugeruje okładka? Fascynującą historię o starożytnym Rzymie od kuchni. Wszechobecne intrygi, walkę o władzę i sposoby na jej utrzymanie. Antyk to najbardziej fascynująca epoka, być może dlatego, że tak odległa. Spojrzenie na tamten czas z perspektywy XX wieku i jego problemów może dać wyjątkowo fascynujący efekt.


Czy się sprawdziło i jak było? Około ¾ książki powinno mieć tytuł „Ja, Liwia. Biografia z perspektywy wnuczka Klaudiusza.” Intrygi, trucizny były, ale książka jest niesamowicie wręcz nudna, napisana właśnie jako traktat, dość bezosobowo i bez emocji. Do czytania przydają się także wiadomości o starożytnym Rzymie i drzewa genealogiczne, bez tego ani rusz i łatwo się pogubić. Spodziewałam się po tej książce czegoś innego, ale jednocześnie tekst z okładki bardziej dosłownie i dokładnie ją opisuje niż można by przypuszczać. A znalezienie właśnie takiego jest celem eksperymentu.

 Trzymajcie się, M


6 komentarzy:

  1. Super pomysł :)
    Sama często przeżywam szok, po przeczytaniu jakiejś książki, ponieważ jej opis, czy nawet okładka wskazywał na zupełnie coś innego. Najbardziej lubię takie chwile, gdy książka choć nie zapowiadała się interesująco, okazuje się prawdziwą perełką :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy eksperyment :) pracę doktorską by o tym napisał :) a książkę "Ja, Klaudiusz" bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo, nie spotkałam się dotąd z takim podejściem do tematu, a raczej z jego zobrazowaniem i opracowaniem. Mnie najbardziej drażnią okładki filmowe, podczas gdy klasyczne miały się całkiem dobrze.
    KLIK

    OdpowiedzUsuń
  4. O jeja, książka o starożytnym Rzymie! Uwielbiam takie klimaty XD Ciekawy jest ten eksperyment!

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowicie nudna książka jakoś mnie nie przyciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. paranormal harlequin mówisz? heheh a to Ci dopiero:) Więsz, że będę teraz tej książki szukać? :D

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3