Hello!
M: Powiedz mi, co jest nie tak z tym głównym bohaterem
D: Jest Erenem tylko lepszym
M: hahahhahaa ale Eren nie był walnięty tylko ogarnięty żądzą
zemsty, a ten ma nierówno pod sufitem.(odcinek lub dwa później) M: Wróć on ma combo jest walnięty i chce je wybić co do jednego.
Oto jak rozpoczęła się moja przygoda z Koutetsujou no Kabaeri. Nie oglądałam tego anime od początku sezonu, nadrabiałam chyba po 7 odcinkach - bardzo szybko się wciągnęłam i chyba nigdy tak szybko nie włączałam kolejnych epizodów. Stwierdziłam, że skoro na Attack on Titan trzeba poczekać do następnego roku, a jeden i drugi tytuł są tego samego studia i porównywane od pierwszego odcinka Kabaneri, to lepiej jednak zobaczyć ten fenomen od razu.
W Hinomoto przechodzącym właśnie rewolucję przemysłową pojawiają się praktycznie niezniszczalne potwory. Jedynym sposobem na zabicie ich jest zniszczenie chronionego żelazną warstwą serca. Jakby temu nie było dość, swoim ugryzieniem potrafią one zarazić ludzi i zmienić ich w nieumarłe, przypominające zombie stwory, znane jako Kabane. Ludzkość chroni się przed nimi w specjalnych azylach, do których dostać można się za pomocą Hayajiro - żelaznych lokomotyw na parę. Przy budowie tych właśnie parowozów pracuje Ikoma, młody chłopak marzący o przetestowaniu własnoręcznie skonstruowanej broni do walki z Kabane. Nie podejrzewa nawet, że pojawienie się przybyłej w celu rutynowej inspekcji Mumei zapoczątkuje bieg wydarzeń, który da mu wkrótce taką możliwość. (shinden.pl)
On nie jest do końca dobry, ale fajnie wygląda.
Ale najpierw oddajmy na moment głos Dominikowi: "Koutetsujou no Kabaneri" to seria, którą tak jak pewnie większość osób, postanowiłem zobaczyć gdyż jest kolejnym dzieckiem twórców "Shingeki no Kyojin". Od początku pojawiały się głosy że oba anime będą takie same i nie były one prawdziwe, gdyż fundament fabuły jest dokładnie taki sam. Jednak, mimo iż wydaje nam się że wiemy czego się spodziewać, to po 3 odcinkach Kabaneri idą swoją, niezwykle wciągającą, ścieżką. Nawet jeśli ktoś nieuważnie oglądał Atak Tytanów, to od razu zauważy, że postaci są bardzo podobne. Jeśli chodzi o stronę techniczną anime stoi na dość wysokim poziomie, ale mimo to kreska miejscami jest po prostu brzydka, a kolory wypłowiałe. Oprawa muzyczna nadrabia wady kreski i jest idealnie dopasowana do akcji. Ostatecznie twórcy dali nam "Attack on Titan" v1.25.
Teraz ja spróbuję nie napisać porównania obu wymienianych anime, co może być trudne i może się nie udać, bo stanowi cudowny punkt wyjścia do recenzji. I ponieważ pierwszą rzeczą jaką pomyślałam po skończonym sezonie było to, iż Tytani są bardziej skupieni na większym dobru, działaniach dla ogółu, natomiast Kabaneri to jednak bardziej osobista historia.
Pierwszą rzeczą, która od razu rzuca się w oczy jest wygląd postaci - wyjątkowo charakterystyczny, nico zmierzający w kierunku realistycznego (jak na standardy anime). Ciekawe jest też, to że w zależności od tego jak istotna jest dana postać tym wygląda ładniej, a postaci kobiece wyróżniają się nawet jeszcze bardziej. Nie są to bardzo ogromne dysproporcje, ale łatwo zauważalne. Warto też dodać, że tło i drugi plan także wygląda wyjątkowo szczegółowo. Druga sprawa opening jest cudowny, piosenka niesamowita muzycznie.
I kolejna...
A z Mumei i Ikomy shipujące osoby też mają pożytek.
Wracając na moment do bohaterek - są wyjątkowo zaradne. I mądre, szczególnie Ayame (4 i 5 gif), która dowodzi pociągiem, którym z resztą steruje dziewczyna (obrazek wyżej - gdyby ktoś miał wątpliwości, to ta z różowymi włosami). Obok Ikomy, główną bohaterką jest Mumei (drugi gif) - świetna wojowniczka, ale w jej wypadku ważniejszy jest aspekt psychologiczny.
Spójrz na pierwsze zdjęcie, a teraz na te i jeszcze raz na pierwsze. Szkoda... a nie to ta sama postać.
Widać zdjęcie okularów pomaga nie tylko kujonkom w komediach romantycznych stać się najpopularniejszymi dziewczynami w szkole. Ewentualnie można zostać bohaterem pociągu jak Ikoma.
Największym zaskoczeniem Kabaneri jest, to że wcale nie jest tak podobne do Tytanów jak wszyscy chcieliby je widzieć, chociaż faktycznie zasadza się na praktycznie identycznym pomyśle, ale wykonanie jest inne, postaci pod względem charakterologicznym też raczej się nie dublują i jak wspominałam to nieco bardziej historia bohatera niż miejsca (jak ma to miejsce w przypadku Tytanów). To wszystko nie oznacza, że to cudownie nowatorskie i oryginalne anime, bo oczywiście wpada w schematy, a porównywanie go z innymi tytułami to najnowsze hobby ludzi na tumblr, ale ma w sobie coś tak przyciągającego, wręcz hipnotyzującego, że oglądanie go jest czystą przyjemnością.
Ale ja i tak wolę Tytanów.
LOVE, M
Obejrzę :) Co mogę więcej napisać - chyba, że u siebie, o własnych wrażeniach po obejrzeniu, bo teraz mogę napisać tylko, ze obejrzę :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie obejrzyj! ;>
UsuńCiekawie to brzmi :D Grafika w tym anime bardzo przypadła mi do gustu, a ten nie do końca dobry koleś jest rzeczywiście całkiem przystojny! A skoro mają tam pełno par do shipowania, no to biorę się do oglądania XD
OdpowiedzUsuńDużo tam ładnych postaci, wszyscy są tacy śliczni ^^ Jestem pewna, że przypadnie Ci do gustu ;>
UsuńOpis fabuły bardzo mnie zaciekawił i to są zdecydowanie moje klimaty ;D
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę to obejrzeć :)
Z ciekawości zerknęłam na trailer, fabuła wydaje mi się być jeszcze głupsza niż w tytanach (nie że coś, bardzo lubię shingeki no kyojin :D). Pewnie zerknę, ale nie będzie to mój priorytetowy tytuł w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńZapytałam najwspanialszego czy to oglądał (wiesz, fan i te sprawy...) i powiedział, że masz dobry gust w wyborze anime :P
OdpowiedzUsuń