Hello!
Trzecia edycja Daily Blogów przed nami! Przez najbliższy tydzień będę opisywała moje zajęcia na pierwszym roku magisterskich studiów uzupełniających. Kontynuuję naukę na Uniwersytecie Gdańskim na kierunki filologia polska. I chociaż to już mój piąty rok na tym uniwersytecie i wydawało mi się, że ta instytucja nie może mnie już niczym zaskoczyć - oczywiście nie miałam racji.
Ale opowiem o tym innego dnia, gdyż w poniedziałki mam zawsze najwięcej zajęć w tygodniu - jestem na uczelni od 9.45 do 16.30. Zaczynam angielskim. Z którym są mniej więcej takie same problemy jak z wychowaniem fizycznym na studiach. To znaczy w formie w jakiej występuje się nie sprawdza. Mam na roku 3 grupy, podzieleni zostaliśmy poziomami. Oczywiście sam proces dzielenia na grupy nie mógł się obyć bez problemów - zostaliśmy poinformowani, że mamy zrobić testy w portalu studenta w dniu, w którym zapisy na zajęcia się zamykały. Część osób nie zdążyła, ale w sumie później i tak nie miało to znaczenia, bo... ostatecznie wszyscy, chyba na 3 raty, pisali papierowe testy na zajęciach. I tu dwie rzeczy: dlaczego te testy internetowe nie mogły być elementem procesu rekrutacyjnego? Na licencjacie mieliśmy wybór języka, ale na magisterce mamy tylko angielski, więc wszyscy spokojnie mogli zrobić te testy w procesie rekrutacji. A dwa - testy z portalu studenta i tak okazały się niewymierne, więc dlaczego od razu nie mogliśmy zrobić tych papierowych.
Poza tym oczywiście osoba prowadząca angielski uważa, że jej przedmiot jest najważniejszy. Przez całe studia (jedne i drugie) nie miałam tyle prac domowych, co przez ostatnie tygodnie na sam angielski. A zajęcia wyglądają tak, że sprawdzamy te prace domowe. Po całym angielskim, jaki miałam na pierwszym kierunku, tutaj mam poczucie traconego czasu.
Teraz przejdę do ostatnich poniedziałkowych zajęć - warsztatów edytorskich. Przez cały pierwszy tydzień wszyscy (może oprócz specjalności nauczycielskiej) zastanawiali się czy ich specjalności się otworzą, gdyż oczywiście nie można było w procesie rekrutacji zaznaczyć, na jaką specjalizację chce się zapisać, tylko zapisywaliśmy się ręcznie na kartkach na spotkaniu organizacyjnym. Ostatecznie otworzono wszystkie specjalności. Prawdopodobnie dlatego, że UG podpisało umowę z jakąś firmą PR-ową, ale na specjalność media i PR zgłosiło się mniej osób niż na edytorstwo, a zależało im na tym PR, ale gdyby utworzyli tylko MiPR a nie utworzyli edytorstwa, to wyglądałoby to podejrzanie. Ale to tylko przypuszczenia studentów.
Będziemy w tym roku wydawać książkę. Początkowo miała to być książka o maskach pośmiertnych. Nie byłam zachwycona - tu możecie przeczytać mniej więcej czemu. Na szczęście, jeszcze wtedy zostałam zapewniona, że nie będę musiała zajmować się ilustracjami, a tydzień później okazało się, że zmieniamy książkę. Na filozoficzną. Łatwo się tego nie redaguje, ale jestem zadowolona, bo bardziej pasuje do profilu naszego kierunku niż poprzednia. Na pewno napiszę o niej więcej i o całym procesie, gdy książka będzie albo tuż przed wydaniem, albo już wydana.
A teraz zajęcia, które mam pomiędzy: wykłady i ćwiczenia z historii języka polskiego i jego odmian stylowych albo semantyka leksykalna. W tym tygodniu była to semantyka. Muszę napisać, że wykład i ćwiczenia z tego samego przedmiotu, z tym samym prowadzącym jednego dnia to wyczerpująca sprawa. Nawet jeśli zajęcia nie są straszne i niesamowicie trudne. Historię języka zasadniczo powtarzamy i większość osób jest zaopatrzona w notatki z drugiego roku licencjatu. Plus prowadząca jest cudną osobą, która naprawdę chce żebyśmy się nauczyli i zdali egzamin, ale nie obciąża nas pracą bardziej niż jest to konieczne.
Aczkolwiek nie wiem jak zapatrują się na to osoby, które przyszły z innych kierunków i w życiu nie słyszały o jerach czy przegłosie.
Aczkolwiek nie wiem jak zapatrują się na to osoby, które przyszły z innych kierunków i w życiu nie słyszały o jerach czy przegłosie.
Co do semantyki - to bardzo logiczne i poukładane zajęcia, ciekawe, ale bardzo mocno obudowane teoretycznie. Najprościej semantyka leksykalna jest o znaczeniu wyrażeń. Ale trzeba jeszcze ustalić czym jest wyrażenie, którym się będziemy zajmować. A później na przykład okaże się, że wyrażenie ma więcej niż jedno znaczenie. Albo tylko nam się wydaje, że ma bo tak naprawdę to jest to samo znaczenie w innych kontekstach. W skrócie - obudowa teoretyczna jest trudniejsza od samego zagadnienia. A przynajmniej na razie się tak wydaje.
To tyle na dziś! Jeśli macie jakieś pytania to zostawiacie je śmiało w komentarzach. Plus możecie polubić blogaska na Facebooku. Możecie też zaobserwować mnie na Instagramie!
To tyle na dziś! Jeśli macie jakieś pytania to zostawiacie je śmiało w komentarzach. Plus możecie polubić blogaska na Facebooku. Możecie też zaobserwować mnie na Instagramie!
Trzymajcie się, M
Mogło być gorzej - mogłaś mieć jak ja kiedyś zajęcia w poniedziałek od 7 coś :D.
OdpowiedzUsuńMogło, na szczęście moja uczelnia zaczyna się jak szkoła - o 8. Co nie znaczy, że nie zdarzały się lata, gdy siedziałam na niej do 20.
UsuńAle zajęcia od 7 to naprawdę nieludzkie.
Zapisy na dodatkowe zajęcia chyba na każdej uczelni to niezły bałagan. Nie wiem czy to najgorszy dzień w Twoim tygodniu, ale wydaje się, że nie jest taki najgorszy.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Chyba tak, aczkolwiek angielski (i edytorstwo) to nie są w tym przypadku zajęcia dodatkowe.
UsuńNa pewno jest najgorszy w porównaniu z innymi dnami, gdy mam jedną/dwie/trzy godziny zajęć, plus oprócz poniedziałków nie mam też nigdy sytuacji, że mam 2 zajęcia z tego samego przedmiotu z rzędu.
Współczuję kochana naprawdę, ale mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaisz.
OdpowiedzUsuńDziękuję, też mam taką nadzieję!
UsuńTe internetowe testy z języków chyba na żadnej uczelni się nie sprawdzają, u mnie też połowa ludzi o nich zapomniała ;)
OdpowiedzUsuńWarsztatu edytorskie wydają się bardzo ciekawe, czekam w takim razie na obiecany wpis ^^
Ja dopiero zaczynam studia ^^ u mnie jak na razie najgorsze są wtorki ;)
OdpowiedzUsuń