poniedziałek, 4 listopada 2019

Daily Blog: W tym semestrze nienawidzę poniedziałku

Hello!
Trzecia edycja Daily Blogów przed nami! Przez najbliższy tydzień będę opisywała moje zajęcia na pierwszym roku magisterskich studiów uzupełniających. Kontynuuję naukę na Uniwersytecie Gdańskim na kierunki filologia polska. I chociaż to już mój piąty rok na tym uniwersytecie i wydawało mi się, że ta instytucja nie może mnie już niczym zaskoczyć - oczywiście nie miałam racji.

książki

Ale opowiem o tym innego dnia, gdyż w poniedziałki mam zawsze najwięcej zajęć w tygodniu - jestem na uczelni od 9.45 do 16.30. Zaczynam angielskim. Z którym są mniej więcej takie same problemy jak z wychowaniem fizycznym na studiach. To znaczy w formie w jakiej występuje się nie sprawdza. Mam na roku 3 grupy, podzieleni zostaliśmy poziomami. Oczywiście sam proces dzielenia na grupy nie mógł się obyć bez problemów - zostaliśmy poinformowani, że mamy zrobić testy w portalu studenta w dniu, w którym zapisy na zajęcia się zamykały. Część osób nie zdążyła, ale w sumie później i tak nie miało to znaczenia, bo... ostatecznie wszyscy, chyba na 3 raty, pisali papierowe testy na zajęciach. I tu dwie rzeczy: dlaczego te testy internetowe nie mogły być elementem procesu rekrutacyjnego? Na licencjacie mieliśmy wybór języka, ale na magisterce mamy tylko angielski, więc wszyscy spokojnie mogli zrobić te testy w procesie rekrutacji. A dwa - testy z portalu studenta i tak okazały się niewymierne, więc dlaczego od razu nie mogliśmy zrobić tych papierowych. 

Poza tym oczywiście osoba prowadząca angielski uważa, że jej przedmiot jest najważniejszy. Przez całe studia (jedne i drugie) nie miałam tyle prac domowych, co przez ostatnie tygodnie na sam angielski. A zajęcia wyglądają tak, że sprawdzamy te prace domowe. Po całym angielskim, jaki miałam na pierwszym kierunku, tutaj mam poczucie traconego czasu. 

Teraz przejdę do ostatnich poniedziałkowych zajęć - warsztatów edytorskich. Przez cały pierwszy tydzień wszyscy (może oprócz specjalności nauczycielskiej) zastanawiali się czy ich specjalności się otworzą, gdyż oczywiście nie można było w procesie rekrutacji zaznaczyć, na jaką specjalizację chce się zapisać, tylko zapisywaliśmy się ręcznie na kartkach na spotkaniu organizacyjnym. Ostatecznie otworzono wszystkie specjalności. Prawdopodobnie dlatego, że UG podpisało umowę z jakąś firmą PR-ową, ale na specjalność media i PR zgłosiło się mniej osób niż na edytorstwo, a zależało im na tym PR, ale gdyby utworzyli tylko MiPR a nie utworzyli edytorstwa, to wyglądałoby to podejrzanie. Ale to tylko przypuszczenia studentów. 

Będziemy w tym roku wydawać książkę. Początkowo miała to być książka o maskach pośmiertnych. Nie byłam zachwycona - tu możecie przeczytać mniej więcej czemu. Na szczęście, jeszcze wtedy zostałam zapewniona, że nie będę musiała zajmować się ilustracjami, a tydzień później okazało się, że zmieniamy książkę. Na filozoficzną. Łatwo się tego nie redaguje, ale jestem zadowolona, bo bardziej pasuje do profilu naszego kierunku niż poprzednia. Na pewno napiszę o niej więcej i o całym procesie, gdy książka będzie albo tuż przed wydaniem, albo już wydana. 

A teraz zajęcia, które mam pomiędzy: wykłady i ćwiczenia z historii języka polskiego i jego odmian stylowych albo semantyka leksykalna. W tym tygodniu była to semantyka. Muszę napisać, że wykład i ćwiczenia z tego samego przedmiotu, z tym samym prowadzącym jednego dnia to wyczerpująca sprawa. Nawet jeśli zajęcia nie są straszne i niesamowicie trudne. Historię języka zasadniczo powtarzamy i większość osób jest zaopatrzona w notatki z drugiego roku licencjatu. Plus prowadząca jest cudną osobą, która naprawdę chce żebyśmy się nauczyli i zdali egzamin, ale nie obciąża nas pracą bardziej niż jest to konieczne.
Aczkolwiek nie wiem jak zapatrują się na to osoby, które przyszły z innych kierunków i w życiu nie słyszały o jerach czy przegłosie. 

Co do semantyki - to bardzo logiczne i poukładane zajęcia, ciekawe, ale bardzo mocno obudowane teoretycznie. Najprościej semantyka leksykalna jest o znaczeniu wyrażeń. Ale trzeba jeszcze ustalić czym jest wyrażenie, którym się będziemy zajmować. A później na przykład okaże się, że wyrażenie ma więcej niż jedno znaczenie. Albo tylko nam się wydaje, że ma bo tak naprawdę to jest to samo znaczenie w innych kontekstach. W skrócie - obudowa teoretyczna jest trudniejsza od samego zagadnienia. A przynajmniej na razie się tak wydaje.

To tyle na dziś! Jeśli macie jakieś pytania to zostawiacie je śmiało w komentarzach. Plus możecie polubić blogaska na Facebooku. Możecie też zaobserwować mnie na Instagramie!

Trzymajcie się, M

8 komentarzy:

  1. Mogło być gorzej - mogłaś mieć jak ja kiedyś zajęcia w poniedziałek od 7 coś :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogło, na szczęście moja uczelnia zaczyna się jak szkoła - o 8. Co nie znaczy, że nie zdarzały się lata, gdy siedziałam na niej do 20.
      Ale zajęcia od 7 to naprawdę nieludzkie.

      Usuń
  2. Zapisy na dodatkowe zajęcia chyba na każdej uczelni to niezły bałagan. Nie wiem czy to najgorszy dzień w Twoim tygodniu, ale wydaje się, że nie jest taki najgorszy.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak, aczkolwiek angielski (i edytorstwo) to nie są w tym przypadku zajęcia dodatkowe.
      Na pewno jest najgorszy w porównaniu z innymi dnami, gdy mam jedną/dwie/trzy godziny zajęć, plus oprócz poniedziałków nie mam też nigdy sytuacji, że mam 2 zajęcia z tego samego przedmiotu z rzędu.

      Usuń
  3. Współczuję kochana naprawdę, ale mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te internetowe testy z języków chyba na żadnej uczelni się nie sprawdzają, u mnie też połowa ludzi o nich zapomniała ;)
    Warsztatu edytorskie wydają się bardzo ciekawe, czekam w takim razie na obiecany wpis ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja dopiero zaczynam studia ^^ u mnie jak na razie najgorsze są wtorki ;)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3