piątek, 20 lipca 2018

Strach ma wielkie oczy

Hello!
Już prawie przyzwyczaiłam się do pisania co dwa dni, nawet odkrywam, że mam więcej do napisania niż bym chciała, ale to pocieszające, że tematów w najbliższym czasie mi nie zabraknie. A z niektórym autentycznie się nie wyrabiam w terminie, w którym chciałabym, je opublikować. Ale co się odwlecze to nie uciecze i dzisiaj post z typu, którego w sumie dawno nie było. Bo pisanie o studiach to nie to samo, co pisanie o sobie, a dziś dzielę się z Wami moimi największymi strachami.A konkretnie tymi, z którymi wiążą się jakieś ciekawe historie.


1. Boję się medycznych fantomów. 
Takich sztucznych ludzików do ćwiczenia pierwszej pomocy. W gimnazjum na jednych zajęciach mieliśmy na nich ćwiczyć resuscytację, ale nie byłam w stanie ich dotknąć. I nie chodzi o to, że brzydziłam się robić to zadanie po innej osobie, a to było bardzo częste wśród koleżanek, ja nawet nie mogę na nie patrzeć. Po prostu, gdy przyszła moja kolej i stanęłam nad fantomem moja twarz zaczęła się mienić wszystkimi kolorami tęczy i skończyła na bladozielonym, a ja mało nie skończyłam zemdlona na ziemi. Nauczyciel kazał mi usiąść i zasady resuscytacji zdawałam pisemnie. Fantomy są dla mnie zdecydowanie zbyt podobne do ludzi, którzy nie żyją. 
Co ciekawe, sklepowe manekiny na przykład nie robią na mnie wrażenia, ale na fantomy nie mogę patrzeć nawet w telewizji.

2. Miałam wypadek samochodowy dwa dni po odebraniu prawa jazdy. 
To była moja druga podróż naszym autem, było to 15 sierpnia i jechaliśmy do babci. Wiozłam całą rodzinę bez jednego brata, bo się nie mieści. Wypadek nie był z mojej winy. Jechałam prostą drogą w terenie zabudowanym więc 50 km/h, ustawił się za mną sznurek samochodów. Niektóre mnie wyprzedzały, więc nie zdziwiłam się go kolejne auto robiło to samo. Zdziwiłam się, że w sekundzie zamiast zobaczyć tył tego samochodu, zobaczyłam  jego boczne drzwi. Stało się tak, że akurat byłam na wysokości skrzyżowania i kobieta nie dość, że chciała mnie wyprzedzić to jeszcze zdążyć skręcić przede mną w prawo. Uderzyłam ją prawym przodem auta w jej prawy tył. Dobrze, że jechałam zgodnie z przepisami, bo jej auto i tak się przekręciło. Cała sytuacja była bardzo, bardzo, bardzo zaskakująca. Mój tata, który siedział obok mnie i trzymał rękę na hamulcu ręcznym nie zdążył nawet go pociągnąć, ja wiem, że nacisnęłam hamulec z całej siły i trochę uderzyłam głową o kierownicę. Gdy już stanęliśmy mama musiała wyciągnąć mnie z auta, bo przestraszyłam się tak bardzo, że nie mogłam stać na nogach. Później uświadomiłam sobie, że byłam święcie przekonana, że uderzyłam w bok tego samochodu. Kobieta, która zajechała mi drogę chciała utrzymywać, że to moja wina, bo powinnam się była zatrzymać i ją przepuścić żeby mogła sobie skręcić. Na szczęście policjanci, którzy przyjechali byli lepiej zaznajomieni z przepisami. A niewiele ich tu nawet trzeba było, gdyż na tym odcinku drogi była podwójna ciągła. Ale pani wyciągała argumenty, że bardziej doświadczony kierowca by się zatrzymał i podobne. Policjanci wzięli mnie w obronę, po pierwsze, że nie ja przekroczyłam podwójną ciągłą i jechałam dopuszczalną prędkością, po drugie, że skoro dopiero co odebrałam prawo jazdy to na pewno dobrze znam kodeks drogowy, no i najważniejsze, że skoro zdałam egzamin to umiem jeździć. Kobieta się też czepiała, że nie prowadził mój tata, ale na to policjanci też powiedzieli, że przecież muszę jeździć, aby się nauczyć poruszać w prawdziwym ruchu drogowym. 
Było jeszcze trochę pomniejszych spraw w związku z tym, ale ogólnie kobieta dostała mandat, a ja wbrew nawet temu, co sama o sobie myślałam, nie miałam żadnej traumy ani nic i później jeździłam normalnie. 

3. Wszystko, co nagłe.
Nie przepadam za określeniem jump scare, ale całkiem nieźle oddaje ono moje reakcje na wszystkie nagłe i głośne wydarzenia w moim życiu. Podskakiwanie na dźwięk klaksonu przejeżdżającego obok samochodu, panika, gdy nie daj Boże pociąg jadący pod wiaduktem, którym właśnie przechodzę, wyda jakiś dźwięk (gdy szłam ostatni raz w salonie miałam taką sytuację, widziała ją para strażników miejskich w samochodzie, a ja widziałam, jaki mają ze mnie ubaw), nagłe wchodzenie do mojego pokoju, o albo pojawianie się znikąd obok mnie - to wszystko mogą być przyczyny zawału i mojej śmierci. Zawsze tak było i niewiele mogę na to poradzić, ale dodatkowo w Sylwestra w 2015 roku wybuchł przede mną fajerwerk i od tamtego czasu jest w sumie jeszcze gorzej. Szczególnie jeśli nie wiem skąd nagły dźwięk może pochodzić. Kiedyś rozmawiałam z koleżankami z prowadzącą po zajęciach, a na pustym już korytarzu upadła miotła z zestawu do sprzątania. Dźwięk poniósł się echem i był bardzo głośny. Do tego stopnia, że ja w sali tak się przestraszyłam, krzyknęłam i zaczęłam uciekać w stronę, z której ten dźwięk nie dochodził.
A ostatnio odkryłam, że potrafię się przestraszyć mojego łapacza snów. Wisi on też nad włącznikiem światła w moim pokoju i, gdy ostatnio wchodziłam do pokoju, zamiast włącznika dotknęłam piórek z łapacza i odrobinę się zdziwiłam, co to jest i co robi w moim pokoju.

4. Gęsi
Są absolutnie straszne i nawet teraz nie chciałabym musieć być w pobliżu żadnej. Jeśli mieliście sposobność zobaczyć dziób i zęby tego potwora to pewnie rozumiecie czemu. Ale, gdy byłam młodsza to odczucie było jeszcze silniejsze. Moja babcia chowała gęsi na odgrodzonej części podwórka, za płotem. I jeśli faktycznie były tam akurat wypuszczone, nie było lepszego sposobu, aby zagonić mnie do domu, bo nie chciałam być na podwórku wtedy, gdy one. Ale raz zdarzyło się tak, że byłam u babci z rodzicami, siedzieliśmy wszyscy na podwórku, gęsi były w swojej części więc czułam się nawet bezpiecznie. Dopóki ktoś nie musiał do nich zajrzeć, a  jedna z nich wydostała się na tę część podwórka, na której byłam ja. Zaczęłam uciekać, przez całą długość podwórka, bo chciałam dobiec do 'strego domu' i tam się schować. Ale po drodze się przewróciłam. Podwójnie przestraszona zaczęłam drzeć się wniebogłosy, tak, że gęś (której w tym momencie prawie mi szkoda) zawróciła. Chciałabym powiedzieć, że tak oto pięcioletnia ja pokonałam jeden z moich największych strachów, ale bałam się i boję tych stworzeń do tej pory.

To nie jest skończona lista, ale, jak często, wpis jest już dłuższy niż chciałam.

A Wy czego się boicie?
Trzymajcie się, M




3 komentarze:

  1. Ja może nie boję się medycznych fantomów, ale absolutnie przerażają mnie manekiny sklepowe, właściwie od zawsze. Te ich sztuczne spojrzenia przede wszystkim. Myślę, że to wszystko zadziało się za sprawą filmu "Akademia Pana Kleksa", bo gdy byłam mała i oglądałam go po raz pierwszy bardzo przestraszyłam się wzroku tej lalki/kukły. Tak mi zostało do dziś, dlatego staram się nie patrzeć w ich stronę...
    Gdy czytałam punkt 3 to miałam wrażenie jakbym czytała o sobie, bo również mam tą przypadłość. Zawsze podskoczę pierwsza gdy ktoś wyda dziwny dźwięk, szybciej bije mi serce gdy ktoś pojawia się znikąd i potrafię krzyknąć gdy ktoś wchodzi nagle do pokoju jakbym robiła w nim coś nielegalnego...
    Super pomysł na wpis, może również kiedyś się zainspiruję i stworzę podobną listę!
    Pozdrawiam cieplutko! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Punkt 3 chyba dotyczy wielu, a nawet bardzo wielu ludzi. Również się z nim utożsamiam.
    Do moich największych, nieco głupich fobii, zaliczają się żaby. Wprost wysiadam, kiedy jakaś pojawi się na mojej drodze. Dostaję paraliżu i nie mogę się ruszyć. Natomiast, gdy jestem z kimś to zaczynam na tę osobę wskakiwać... Mam wrażenie, że to wszystko przez incydent w przedszkolu, kiedy kolega włożył mi jedną do kaptura :I.

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg, to jump scare to po prostu ja! Mam dokładnie tak samo XD łatwo mnie przestraszyć czymś drobnym.
    Nie znoszę gęsi... To są utajone sługi zła.

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3