czwartek, 24 września 2020

Fantazja o koreańskim śnie - K-pop tajne przez poufne

 Hello!

Być może powinnam była być bardziej zmartwiona, gdy zorientowałam się, że wydawnictwo nieszczególnie promuje tę książkę. Jej premierę w mediach społecznościowych wydawnictwa można było przegapić. Ogólnie w porównaniu z innymi książkami, które miały wtedy premierę, było o niej całkiem cicho. Z drugiej strony wydawnictwo bardzo miło odpisało mi na maila, w którym pytałam o pewne kwestie związane z latynizacją języka koreańskiego (gdyby kogoś interesowało, to z odpowiedzi wynikało, że tak było w oryginale).

K-pop tajne przez poufne

Tytuł: K-pop tajne przez poufne
Autor: Stephan Lee
Tłumacz: Ryszard Oślizło
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Najkrócej mogłabym napisać, że jestem 10 lat za stara, aby ta książka mogła do mni trafić i ma to pewne podwójne znaczenie. Książka odwołuje się do pewnych tropów sprzed 10 lat. W sumie to nawet dwunastu. Naprawdę nie wiem, czy dla obecnych młodszych nastolatek Zmierzch jest kulturowym punktem odniesienia. Nie wiem, czy dla bohaterki książki Zmierzch jest punktem odniesienia, bo gdy film wchodził do kin ona miała osiem lat.

Z drugiej strony ta książka dzieje się trochę we współczesnym świecie alternatywnym albo może w przyszłości (takie myślenie życzeniowe). Wiecie w tej rzeczywistości istnieją wszystkie zespoły, które istnieją w naszej, ale jest także zespół QueenGirl, który wystąpił z Cardi B na gali VMA. Istnieją też wytwórnie Big3 plus coś co udaje BigHit, ale wcale nie (bo by się pisał pozew o zniesławienie). I to ta wytwórnia szuka kandydatek do nowego girlsbandu.

Druga kwestia, o której trochę nie do końca wiem, co myśleć, ale czuję, że powinnam o niej wspomnieć. Otóż K-Pop tajne przez poufne jest książką o nastolatce - napisaną przez faceta, przetłumaczoną przez mężczyznę, której redaktorem był mężczyzna. Za korektę książki odpowiadała kobieta i redaktor prowadząca jest kobietą. W każdym razie już we fragmencie udostępnionym przez wydawnictwo przed premierą można było przeczytać moje absolutnie ulubione stwierdzenie "zwieńczone połamanymi paznokciami palce u stóp". Kto tak mówi? Albo "śmiały gust modowy". Albo "wysyła dobre fluidy". Albo "krótkie rajstopy" - to znaczy safety shorts (szorty bezpieczeństwa, spodenki pod spódnicę), gdybym nie wiedziała o co chodzi, to naprawdę nie wiedziałabym, co rozumieć pod pojęciem krótkie rajstopy. I ogólnie całe określenia czy przymiotniki, zbitki słów wywoływały lekkie zażenowanie. Ale nie jestem pewna, czy to dlatego że naprawę po polsku to brzmi tak, że prawie czytać się tego nie da, czy tylko dlatego że jestem przyzwyczajona do czytania podobnych opisów po angielsku.

Druga sprawa ta książka ma ambicję tłumaczenia (bardzo dużą) i bronienia k-popu jako takiego i wypada to sztucznie. Pięć razy trzeba napisać, jaki to k-pop nie jest różnorodny i tak dalej. Trochę obalić stereotypy. Trochę napisać, że nie rozumie się dlaczego randkowanie idoli to taki wielki problem. W końcu to nawet mamy tam prawie Produce 101 (a może bardziej Mix&Match), bo to taki modny temat i piosenkę a'la Pick Me.

Wróć, sztucznie to mało powiedziane - "Wyświetla nam wideoklipy - czyli "MV", jak nazywa się je w K-popie" (s. 23). MV oznacza music video, czyli teledysk, czyli wideoklip. Nie wydaje mi się, aby skrót MV był jakoś szczególnie zarezerwowany do k-popu. VMA to przecież Video Music Awards. Denerwujące było ciągłe używanie skrótu MV, skoro mamy słowa wideoklip i teledysk.

Muszę przyznać, że myślałam, że będę tą książką zażenowana, ale jest ona niesamowicie zabawna, przypuszczalnie zupełnie niezamierzenie. Dla naszych bohaterów wszystko jest niemalże sprawą życia i śmierci (plus dla książki za samoświadomość, napisałam to po około 30 stronach, a na stronie 188 jeden z bohaterów mówi to do drugiego), dla czytającego świat, w którym żyją bohaterowie jest zabawny. Momentami niedorzeczny do tego stopnia, że nie pozostaje nic innego, jak tylko zacząć płakać ze śmiechu. Z jednej strony, ta książka usilnie próbuje być zatopiona w rzeczywistości, z drugiej - autorowi nie można odmówić fantazji. Albo literackiego polotu. W skrócie - jest bardzo niezbalansowana. Bardzo. I przewidywalna do bólu, szczególnie w drugiej połowie. Do tego im bliżej końca tym bardziej z każdą kolejną stroną robi się coraz bardziej oderwana od rzeczywistości i naprawdę zaczyna przypominać fantazję. Aby nie napisać fanfic albo scenariusz z tumblra. Niestety zabawność zaczyna ustępować zażenowaniu.

Chciałabym napisać Wam przykłady, ale nie chcę zdradzać smaczków. Napiszę tylko, że jest w tej książce wiele momentów, które wybijają z czytania - bo są niedorzeczne, bo są za dobre, aby były prawdziwe, bo zwyczajnie nawet w ramach świata przedstawionego są nieprawdopodobne, bo nie pasują tonem do całej powieści. Przy czym ostatecznie są one często zabawne, bo tak niespodziewane.  

Ta książka cierpi na rozdwojenie jaźni: mamy opis doświadczeń Amerykanki koreańskiego pochodzenia i jej rodziny, który bardzo by się zgadzał z tym, o czym opowiadają idole (jak Tiffany, Eric Nam), a z drugiej tak niedorzeczne fragmenty, które służą tylko i wyłącznie niesubtelnemu pokazaniu z kim będzie randkowała (chociaż przecież nie powinna!) nasza główna bohaterka. Nie chodzi o to, że randkowanie jest problemem, tylko o to jak bardzo jest fabularnie nachalne. Jest tak bardzo niesubtelne jak tylko mogłoby być. Całe poprowadzenie relacji tej dwójki bohaterów odejmuje od ogólnej ocenyj książki sto punktów, jest tak złe. Momentami wręcz wybijające z czytania, jakby zostało dopisane. Zażenowania, które wywołuje czytanie o tych bohaterach, nie można nawet wyjaśnić tym, że nie jestem wiekowym targetem tej książki.

Sama Candence czyli główna bohaterka książki, jak na kogoś teoretycznie zdeterminowanego, aby debiutować jest totalnie nieprzekonująca. Jest nudna. Wszystko jej wychodzi (tańczyć nie umie, ale to schodzi na dalszy plan po pierwszej piosence). To niby taka szara myszka, ale w sumie to cicha woda brzegi rwie. Ona jest zupełnie nieinteresująca, ale to, co dzieje się dookoła niej i to jak zbudowany jest świat tej książki - jest takie, jak opisałam we wszystkich akapitach powyżej. 

Poza tym książka ta cierpi na fabularne uproszczenia, wątki, które nie powracają, bądź są wspominane i nie mają żadnego znaczenia dla fabuły, bohaterów drugoplanowych o jednej cesze zamiast charakteru, trochę rzeczy, które są czasowo niemożliwe.

Mogłaby też zatytułować ten tekst "Przychodzi amerykańska dziewczyna i rozwala system", bo końcówka tej książki to nie wiem, czy bardziej obraz myślenia życzeniowego, czy odpłynięcia w odmęty pisarstwa fanfikowego. Nie żebym nie twierdziła, że to zakończenie nie jest słuszne i Candence nie miała racji - tylko lepiej by to wypadło w lepszej książce. Bo w tej, której poziom zaczął bardzo spadać od połowy, to zakończenie nie ma takiej wymowy jaką mogłoby mieć. Przy czym być może dla młodszych czytelniczek będzie miało większą siłę oddziaływania. Dla mnie bohaterka powiedziała rzeczy, które wiem i z których bardziej uświadomione fanki k-popu świetnie zdają sobie sprawę. 

Ogólnie ta książka to raczej słaby kawałek literatury (w sensie i tak jest dużo lepsza niż te całe "nieoficjalne biografie"). I szkoda, bo zapowiadała się zaskakująco nieźle. Jestem lekko rozczarowana. 

Trzymajcie się, M

5 komentarzy:

  1. Ja po takie książki raczej nigdy nie sięgnę ^^ na pewno zawiodłabym się tak ja ty a w necie można znaleźć miliony opowiadań o idolach - pewnie znalazłyby się jakieś lepsze od takich książek - ale recenzja fajna i szczegółowa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma w planach czytania tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj nie, to kompletnie nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż sama jestem zaskoczona, jak tu nieoczekwanie kiedy k-pop wyszedł na prowadzenie. Najpierw pojawiają sie książki o BTS, potem o Korei, a nagle proszę bardzo! Powieści dla młodzieży i to fabularne. Szok!
    Akurat w przypadku tego tytułu czułam, że to będzie coś złego, ale Shine Jessiki Jung (premiera 20.10.2020... chyba) przeczytam, bo może być ciekawa (choć liczę, że ktoś inny napisał tę książkę, a ona się tylko pod nią podpisała, bo szczerze wątpię, by piosenkarka potrafiła na tyle ciekawie pisać - ale kto wie!

    PS. Pośmiałam sie przy twojej recenzji! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki o Korei były dawno przed książkami o BTS ^^ ale ta książka i książka Shine to jakiś niesamowity zbieg okoliczności, że mają premierę tak blisko siebie.

      Ciekawe życzenie nie ukrywam ;> Ale z jednej strony rozumiem skąd ono się bierze. Też jestem ciekawa tej książki!

      Usuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3