Hello!
Jednym z moich flagowych projektów jest śledzenie tropów pisania o Korei w książkach, czyli koreańskie bingo. I zwykle stosowałam je na książkach, ostatnio jednak liczba testów o Korei Południowej drastycznie wzrosła - za co trzeba podziękować Squid Game - tym samym wzrósł potencjał mojego bingo. A że może kupiłam październikowy numer Miesięcznika Znak, bo był w nim tekst o popkulturowym sukcesie Korei Południowej, postanowiłam sprawdzić, jak Korea jest w nim opisywana. Zwykle tego nie robię (i raczej nie będę w przyszłości), ale ten tekst jest dość ciekawy, przy czym to nie będzie bingo. Samo czasopismo ukazało się jeszcze przed popularnością Squid Game - niezłe wyczucie czasu.
A na marginesie, nie tak dawno pisałam na Instragramie o mojej lekkie frustracji, związanej z tym, że w środowisku akademickim, z którym się stykałam, musiałam udowadniać, że warto i należy pisać o Korei Południowej w Polsce - a dokładnie o tym JAK się w Polsce pisze o tym kraju - a mam wrażenie, że obecnie (a z doświadczenia mogę napisać, że wręcz z każdym rokiem coraz bardziej i jest to bardzo widoczne) zainteresowanie tym krajem i jego różnymi aspektami jest dość jasne.
Tekst ma tytuł Najlepsza Korea, autorem jest Michał R. Wiśniewski i ukazał się w październikowym wydaniu Miesięcznika Znak. Informacja o teście na okładce brzmi: "Cool jak Korea. Przepis na popkulturowy sukces prosto z Seulu".
Zacznę od tego że autor tekstu fenomenalnie przedstawia to, co ja chciałam udowodnić ankietą, bo nie miałam lepszej opcji, czyli fakt, że w Polsce (ale nie tylko) Japonia jest postrzegana jak kraj cudu gospodarczego i przemysłowego. A ja ja mówiłam to mojej promotor, to nie chciała mi uwierzyć.
Ten tekst ma trzy filary: odniesienia autora do jego doświadczeń (głównie początek tekstu), odniesienia do Japonii i Chin oraz odniesienia do książek Cool po koreańsku oraz Kraj niespokojnego poranka. Oraz porównania Polski i Korei - i to jak na tak krótki tekst, jest ich naprawdę bardzo wiele rozsianych po całym artykule.
Tak wiele, że takiego nagromadzenia porównań w jednym akapicie to jeszcze nigdzie nie widziałam. Autor pisze, że kimchi to kiszona kapusta tylko bardziej, w sumie to napisał, że Korea Południowa ogólnie jest jak Polska, tylko bardziej, przez generałów-dykatorów, z drugiej połowy XX wieku, położenie geopolityczne (że też nie wspomniał o krewetkowej metaforze!). Wspomina także o uczuciu han - zdecydowanie je upraszczając do bycia pamiętliwym, a to dużo bardziej skomplikowane. Na przykład w "Tekstach Drugich" pojawił się artykuł Han w kulturze koreańskiej. O możliwych podobieństwach miedzy koreańskim hanem a polską nostalgią na wybranych przykładach - już nawet po tytule widzimy, że bycie pamiętliwym (chociaż to moje uproszczenie) i nostalgia raczej nie należą do tego samego porządku aksjologicznego. Autor pisze o han i zestawia je z tym, że Polacy są mistrzami w graniu ofiar. Ale han to też smutek - podsumowując, autor niesamowicie wręcz uprościł coś niesamowicie ważnego dla koreańskiej kultury i w sumie źle to przedstawił. W wystarczy wpisać "uczucie han" w Google, aby zauważyć, że to skomplikowany kulturowy koncept.
Z porównań do Polski brakowało tylko bezpośredniego stwierdzenia, że rozbiory były jak japońska okupacja Korei.
Poza tym - podobno jest to tekst o Korei. Pomijając zrozumiałe, ale może nadmiarowe porównania i zestawienia z Polską, to ile miejsca zajmują opowieści o Japonii - tu zrozumiałe, bo o autorze możemy przeczytać, że jest '"pisarzem, publicystą, popularyzatorem japońskiej popkultury", ale jednocześnie nie mamy w Polsce popularyzatorów koreańskiej popkultury, którzy mogliby napisać taki tekst? Może wydawnictwo Kwiaty Orientu mogłoby kogoś polecić? - oraz o Chinach jest zaskakująca. Wiem, że porównania i nawiązania aż się proszą, aby je robić (podobnie, aby wspominać o Ameryce), ale tekst ma tytuł Najlepsza Korea.
Poza tym skaczemy od tematu do tematu: mamy tak Japonia, rozwój technologii i informacje o popkulturze japońskiej, popularność piosenkarki o pseudonimie BoA w Japonii, informacje o okupacji Korei przez Japonię, "koreańska fala" jako pojawienie się koreańskich seriali na Tajwanie i w Chinach. Oskar dla Parasite i reakcja Donalda Trumpa. Wspomnienie o autorytarnych rządach, pomysł na muzykę i analiza Gangnam Style (z podkreśleniem, że to krytyka konsumeryzmu), informacja o tym, że choreografie są ważne w k-popie i to, że fani je kopiują i można to zobaczyć na YouTube. Autor porusza jeszcze wiele tematów, ale o wszystkie tylko zahacza - ale nie jest to nawet spojrzenie z lotu ptaka, przyjrzenie się najważniejszym wątkom, bo jest niesamowicie chaotyczne. Tu technologia (głównie japońska), tu popkultura (dramy tak niewinnie przedstawiające związki romantyczne), tu fakt, że koreańskie społeczeństwo jest samotne. Widać, że jest tego bardzo dużo, a długość tekstu jest bardzo ograniczona. Wszystkiego po trochu, ale w sumie daje niewiele.
Z jednej strony ten tekst wydaje się pisany do osób, które widzą, jak działa koreański przemysł muzyczny (i ogólnie mają jakieś pojęcia o koreańskiej popkulturze) - bo autor nieszczególnie wyjaśnia cokolwiek, a od razu przechodzi do różnych społecznych konceptów, które otaczają idoli i idolki; po czym przechodzi do praw osób LGBT w Korei.
Z drugiej strony, jeśli czegoś nie wiesz, to możesz nie zrozumieć do czego odnosi się autor, bo ten tekst jest taki chaotyczny a poruszane wątki czasami pojawiają się w nim zupełnie znikąd.
Gdy po raz pierwszy czytałam ten tekst, poza kilkoma rzeczami, nie wydał mi się szczególnie niedobry. Nawet przy drugim czytaniu wciąż wydawał się dość chaotyczny, ale nie bardzo zły. A teraz gdy piszę ten tekst, zaczynam coraz bardziej dostrzegać, jak jest powierzchowny choć stara się udawać, że wcale nie. A nie mam ochoty się bardziej złościć, więc tylko napiszę, że naprawdę nie da się w tak krótkim gazetowym tekście, zawrzeć wszystkiego, więc może warto nie próbować. To znaczy - wybrać i skupić się na jakiś aspektach i na tyle, na ile można przyjrzeć im się blisko, sprawdzić, doczytać. Nie rzucić hasła albo oprzeć tekst na porównywaniu krajów. Mierzyć siły na zamiary, czy nie rzucać się z motyką na Słońce - opracować jakiś klucz doboru tematów, spleć je ze sobą, aby cały tekst był bardziej spójny.
Podsumowując, nie wiem, o czym był ten tekst, do kogo był kierowany, po co został napisany. Z jednej strony, dla osoby, która wie co nieco o Korei, artykuł jest zupełnie nieodkrywczy. Z drugiej strony, jak ktoś o Korei czegoś nie wie - to momentami może nie ogarnąć, do czego autor się odwołuje. Ponadto przypuszczam, że akapity, w których autor nie odnosi się do Ameryki/Chin/Japonii/Polski w tekście, można policzyć na palcach jednej ręki.
Podsumowując jeszcze raz: to jest tekst o Korei, w którym jest mało Korei, a tam gdzie już jest - jest przedstawiona dość chaotycznie. Przy czym nie wydaje mi się, aby autor jakieś fakty czy nazwiska pomylił, czy coś. I ogólnie tekst jest chyba napisany z sympatią dla tematu i Korei. Ale mógł zostać napisany lepiej. Wiem jednak, że mógł też zostać napisany znaczenie, znacznie gorzej.
PS W całym tekście tym oraz w Krótkim przewodniku po literaturze koreańskiej K-pop pisany jest właśnie tak - a wiecie, że pisałam w tej sprawie do Poradni PWN? - Kpop czy k-pop? A może K-pop?
PPS Jeszcze zostając przy tym Krótkim przewodniku. Jest tam rekomendacja książki Kim Jinyoung, urodzona w 1982 i wiecie od czego się zaczyna? Od tego że poleca ją jeden z członków BTS. Jedną z najważniejszych feministycznych książek w Republice Korei poleca członek BTS, więc od tego trzeba rozpocząć rekomendację, nie wspominając o tym, że idolki, które przyznały się do czytania tej książki spotkały się z ogromną falą hejtu. RM powiedział, że książka skłania do myślenia i podobno cytat z niego jest w angielskim wydaniu. Ale jest też informacja o tym, że książkę czytała Sooyoung (z Girls Generation) oraz Irene (z Red Velvet). Tak się zastanawiam, czy na czytelnikach Miesięcznika Znak ta informacja robi w ogóle jakieś wrażenie.
Wierzcie mi, nie było moim zamiarem napisanie tak negatywnego tekstu. Raczej chciałam pokazać, że "O! O Korei Południowej się pisze tak i tak i to w takim czasopiśmie!". Ale trochę nie wyszło, bo w tekście odrobinę za mało było Korei. Zastanawiałam się, czemu ten tekst w końcu tak mnie zdenerwował i doszłam do wniosku, że poczułam się trochę oszukana. Wystarczyło go tylko inaczej zatytułować i zmienić hasło na okładce czasopisma i nie byłoby problemu.
Pozdrawiam, M
Ubawiłam się czytając Twoją recenzję - niby nie powinnam, ale napisałaś to tak fajnie, że aż mi się dziób śmieje. Nie przeczytam tego dzieła, bo jednak wolę jak jest coś zrobione rzetelnie, ale Twój tekst jest super :) i to nie tak, że jak jego, tylko... bardziej :D
OdpowiedzUsuńCiekawy post. Może to śmieszne, że opis książki "Kim Jinyoung, urodzona w 1982" autor zaczyna od napisania, ze RM ją polecał, ale przynajmniej dowiedziałam się czegoś nowego z jego tekstu xd Jestem fanką BTS, ale przegapiłam tą informację.
OdpowiedzUsuńAutorka, polecenia książek i rekomendacje pisała inna osoba niż tekst, który opisywałam.
UsuńNie Ty jedna, inna fanka BTS, którą znam, także nie miała o tym pojęcia.
Ciekawy post.
OdpowiedzUsuńCzytaj twój post o rym co się tam znajduje odnoszę wrażenie że to tekst o wszystkim i o niczym ^^
OdpowiedzUsuńJa się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńNa tyle mało wiem o Korei, że pewnie bym się pogubiła.
OdpowiedzUsuńMiałam pytać o Twój IG, ale sama go sobie znalazłam ;)
Aż sama nabrałam ochoty na lekturę tak fajnie o niej piszesz ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy post, poziom artykułów w czasopismach bywa bardzo różny. O Korei wciąż wiem niewiele, choć mam za sobą kilka seriali, filmów oraz książek z tego kraju, więc nawet z ciekawości chętnie bym zajrzała do tego tekstu. ;)
OdpowiedzUsuń