środa, 19 stycznia 2022

W tym chaosie nie ma metody - Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat?

Hello!

Recenzję tej konkretnej książki powinnam chyba zacząć od napisania czy jestem szczepionkowcem, czy antyszczpionkowcem. I zrobiłabym to, gdyby książka była lepsza, ale Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat? to jeden wielki chaos, który wymaga rozłożenia na części pierwsze. 

Wojna o szczepionki

Tytuł: Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat?
Autor: Brian Deer
Tłumacze: Piotr Chojnacki, Katarzyna Bażyńska-Chojnacka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie

Wojna o szczepionki ma nieco inną narrację reportażową, niż ta, do której jestem przyzwyczajona. Jako czytelnik miałam potężne uczucie opowiadania historii - nie reportażu. I po całej lekturze najlepiej tę książkę można podsumować określeniem: biografia śledztwa. To nie jest reportaż - to opowieść o powstawaniu reportaży dotyczących A. Wakefielda i odkrywaniu tego, że badania łączące szczepionki (czy też odrę) z autyzmem (czy też chorobami jelit) są co najmniej podejrzane, a później - niepotwierdzone. I jest ona nieco biograficzna w odniesieniu do bohatera - chociaż nie rozumiem zapału autora w odnotowywaniu imion i wieku dzieci A.W., wydawało mi się to zupełnie nadmiarowe; podobnie jak informowanie o jego przeprowadzkach - chociaż one służyły pokazywaniu tego, jak Wakefield bogacił się na byciu przeciwko szczepionce. 

Ponadto jest to książka autobiograficzna autora. Który zaskakująco konsekwentnie buduje w niej swój niezbyt sympatyczny obraz. Po dwóch rozdziałach miałam poczucie, że autor się przechwala i buduje obraz "dziennikarza oblężonego". W trzecim rozdziale autor pisze, że biochemik, który sfałszował wyniki bezpieczeństwa tabletek antykoncepcyjnych, po jego artykule zapił się na śmierć. Naprawdę nie wiem, czy jest z czego być dumnym. W książce jest opisana skarga na sposób przeprowadzenia wywiadu przez autora i... sądząc po tonie książki i sposobie prowadzenia narracji opowieści, przypuszczam, że w tej skardze mogło być więcej prawdy, niż autor chciałby przyznać. Co do dziennikarza oblężonego - być może nie doceniam okoliczności w jakich to odkrywanie prawdy o artykule Wakefielda się odbywało i nie chciałabym też podważać pracy autora, ale nie da się ukryć, że z kart książki wyłania się niezbyt sympatyczna i nieco arogancka osoba. Być może gdybym pisała o Wojnie o szczepionki tekst naukowy, uważałabym, aby pisać narrator, ale autor nieszczególnie kryje się za tą figurą, więc i ja odnoszę się bezpośrednio do autora. 

W książce są też pewne proste niekonsekwencje. Autor wspomina w jednym miejscu, że teraz będzie opowiadał o losach kilku osób, ale opowiada o tylko jednej i nagle gubimy czterech  bohaterów (przydałaby się dokładna lista osób, bo w przywoływanych postaciach łatwo się pogubić) i nie dowiadujemy się, jaki mieli dalszy wpływ na rozwój wydarzeń. Autor odnosi się także czasami do rzeczy, czy robi aluzje, do czegoś, o czym chyba zapomniał wspomnieć wcześniej i odrobinę nie wiadomo, o co mu chodzi. 

Bardzo irytowało mnie podawanie liczby stron lub słów przywoływanych tekstów czy artykułów. 5 stron artykułu, który ma 7 autorów? - z mojej humanistycznej perspektywy to dziwna proporcja. Bez kontekstu (to dużo? mało? ile wynosi norma czy średnia? jeśli jakaś jest przyjęta) to kolejne informacje, które nic nie wnoszą do tekstu.

Tak na dobrą sprawę dla mojego głównego celu czytania tej książki - czyli poukładania sobie zasłyszanych tu i tam informacji o Wakefieldzie i ruchu antyszczepionkowym (gdzie indziej przeczytałam, że zwanym też proepidemicznym - bardzo złowrogo i może bardziej działająco na wyobraźnię) - najlepszą częścią było zamieszczone na końcu kalendarium. I w sumie ciekawie aczkolwiek przerażająco czytało się o powrocie odry do świata w latach 2017-2018.

Rozdziały w książce są krótkie i jeszcze zanim z tekstu wnioskowałam, że autor może być niesympatyczną osobą, czułam w niej ton pretensji oraz sensacji - któremu przestałam się dziwić, gdy przypomniałam sobie tytuł (wojna) oraz spojrzałam na okładkę. Co nie zmienia faktu, że ta książka wywołuje w czytelniku wiele uczuć - zwykle negatywnych i dziwnych. 

Jednak to wszystko, to nie są największe problemy tej książki. Otóż największy jej problem jest natury formalnej - nie ma w niej przypisów bibliograficznych i bibliografii. W książce o największym medycznym skandalu XXI wieku nie ma bibliografii. Nie znajdują się w niej odniesienia do ani jednego artykułu, o którym wspomina autor - i to bez różnicy, czy chodzi artykuł naukowy czy tekst z gazety. NIC. ZERO. NULL. Moim zdaniem to potężnie podważa wiarygodność autora. Czytałam reportaże, które w bibliografii miały na przykład takie odniesienia: Rozmowa przeprowadzona z XYZ dnia xx.xx.xxxx. W tej nie ma nic. Mam wrażenie, że to jakaś złowroga ironia, że w książce, która opisuje fałszowanie badań medycznych nie ma pół przypisu. Często nie ma nawet dokładnych ani oryginalnych tytułów tych artykułów w samym tekście. Muszę przyznać, że gdy ogarnęłam, że brakuje tych źródeł, to prawie zakończyłam czytanie, ale odłożenie książki niefabularnej przychodzi mi trudniej niż nieskończenie książki fabularnej.

Podsumowując, nie mogę polecić tej książki - jest zbyt chaotyczna, zbyt wiele w niej biografii i autobiografii, a zbyt mało przypisów i bibliografii. Jestem pewna, że są lepsze źródła porządkujące informujące o bohaterze Wojny o szczepionki i ruchu antyszczepionkowym ogólnie. 

Trzymajcie się i szczepcie, M

12 komentarzy:

  1. Ja rozróżniam ruch antyszczepionkowców od ruchu przeciwnego szczepieniom na covid i jego odmiany.
    Do książki mnie skutecznie zniechęciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, nie mam chęci czytać takiej książki. A co do szczepienia, akurat dziś na nim byłam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie mam ochoty na tą książke.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że taka chaotyczna. Reportaże generalnie lubię i co jakiś czas po nie sięgam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka nie dla mnie, ale widzę, że nie mam czego żałować, odpuszczając ją sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma bibliografii? No to pogratulować rzetelnego podejścia i uczciwości względem czytelników... Przecież to powinna być podstawa! A tak to tylko kolejny niepotrzebny głos.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę szkoda, bo muszę przyznać, że sam tytuł by mnie zachęcił, bo jest to powiedzmy temat na topie. Więc dodatkowe informacje na ten temat byłyby bardzo fajne. Tak więc szkoda, że to tak na prawdę jeden wielki chaos :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Heh, Twoje odczucia odnośnie tej książki można by chyba powiązać z moim podejściem do literatury reportażowej, po którą sięgam raczej rzadko (choć jej nie unikam). Niezbyt lubię reportaże, w których autor czy autorka wysuwają się na pierwszy plan, zanadto koncentrując się na sobie zamiast na opisywanym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reportaże to mój konik w pewnym sensie, ale tę książkę naprawdę trudno nazwać reportażem, co najwyżej reportażową biografią - co w pewien sposób jest oszukiwaniem czytelnika niestety ;<

      Usuń
  9. Lubię reportaże i już myślałam, że podsuniesz mi kolejną ciekawą propozycję, ale po przeczytaniu recenzji odpuszczam ;)

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3