sobota, 5 marca 2022

Wszystko, o co chciałam zapytać autorkę [wywiad z Małgorzatą Stefanik]

Hello!

Oto kolejna odsłona cyklu wywiadów - tym razem z Małgorzatą Stefanik, autorką "Gildii zabójców" i blogerką znaną jako Gosiarella. W rozmowie wychodzimy co prawda od blogowania, ale można napisać, że porozmawiałyśmy sobie jak redaktorka z autorką! Mam nadzieję, że dowiecie się czegoś ciekawego z tego wywiadu!

Wszystko, o co chciałam zapytać autorkę [wywiad z Małgorzatą Stefanik]

Skąd tyle różu w Twoim życiu? I jakim sposobem róż łączy się z zombie? I co to wszystko ma wspólnego z Twoim blogiem?

Stara i nieprawdziwa mądrość z internetu mówi, że pająki boją się różu (może na zombie też mógłby działać odstraszająco?). Ja boję się pająków, więc wyszło na to, że potrzebowałam dużo różu w swoim życiu. A tak całkiem poważnie, trochę jestem trollem i gdy zakładałam bloga nie było dużego wyboru szablonów. Padło na różowy i pomyślałam, że jeśli ludzie go zniosą w takiej dawce, przy tak niepasującej tematyce (m.in. zombie, horrory, złoczyńcy), to zdecydowanie są zdrowo poryci i godni tego, by dla nich pisać przez tyle lat ;) Okazało się to bardzo skuteczne, bo wokół bloga zgromadziła się cudowna społeczność ludzi, których nie sposób nie uwielbiać!

Jesteś autorką książki „Gildia zabójców”, która miała premierę w czerwcu 2021 roku – czy mogłabyś na początek trochę o niej opowiedzieć?

Dziewczyna spotyka chłopaka i dla niego zabija - to tak w skrócie. Teraz trochę dłuższa wersja: „Gildia Zabójców” jest historią o młodej, niestabilnej psychicznie i wyrachowanej płatnej zabójczyni, która mogłaby sprzedać połowę swojej Gildii za jedzenie. Na całe szczęście, nikt jej jeszcze tego nie zaproponował, choć z zupełnie innego powodu zabiła troje zabójców. Zaryzykuję stwierdzenie, że nie skończyło się to dla niej najlepiej. Po pewnym czasie dostała jednak szansę się zrehabilitować i musiała przyjąć zlecenie od bardzo nietypowego klienta.

Niemniej dla mnie szkielet całej trylogii wygląda inaczej, bo pomiędzy głównymi wątkami fabularnymi każdego z tomów, historia skupia się na poszukiwaniach seryjnego mordercy, który zamordował rodziców Alyssy i w efekcie pchnął ją na tę nietypową ścieżkę kariery.

Mój kontakt (jako korektorki, redaktorki) z autorami książek, przy których pracuję, prawie nie istnieje, bo najczęściej jest nade mną redaktor prowadząca lub wydawca i to ta osoba odpowiada za przekazywanie informacji pomiędzy mną a autorem. Jak wyglądało to z Twojej strony? Miałaś bezpośredni kontakt ze swoją redaktorką (redaktorkami), korektorami? Może także z osobami od promocji? Jak układała się ta współpraca?

Zaskoczyłaś mnie! Od samego początku mój wydawca pozwolił mi na bardzo wiele - znacznie więcej, niż się spodziewałam. Miałam i dalej mam bardzo dobry kontakt z moją byłą redaktorką prowadzącą, Dominiką Szałomską, która od samego początku konsultowała ze mną każdą kwestię odnośnie wyglądu okładki, wnętrza, a także wspólnie pracowałyśmy nad stworzeniem opisu, czy strategii promocyjnej. Doszło do tego, że rozmawiałyśmy nawet w środku nocy i w weekendy, obmyślając strategię kolejnych działań lub na szybko naprawiając coś, co akurat się zepsuło. Oczywiście nie wszystko było różowe i cudowne... Jednak bardzo doceniam, jak bardzo Papierowy Księżyc stara się w tej kwestii wyjść na przeciw oczekiwaniom autorów - w tym również debiutantów. Trudno w to uwierzyć, ale mogłam wybrać dowolnego ilustratora, z którym chciałabym pracować i... ściągnięto dla mnie Dominika Brońka, z którym sama siedziałam nad każdą odsłoną Alyssy, widniejącą na okładkach. Momentami z pewnością miał mnie dość, ale bardzo miło to wspominam i chcę wierzyć, że taka bezpośrednia współpraca dała dobre efekty. Inna kwestia, że Dominik to naprawdę utalentowana bestia.

Z redaktorką kontakt miałam mniejszy, jednak również bezpośredni. Jedynie z korektorką kontaktowałam się za pośrednictwem mojej prowadzącej.

Czy możesz zdradzić, jak długo trwał proces wydawniczy? A nawet wcześniej – droga do znalezienia wydawcy?

W grudniu 2019 wysłałam propozycję wydawniczą do Papierowego Księżyca, a w Sylwestra zadzwonił szef wydawnictwa. Muszę przyznać, że prezent na Nowy Rok dość zaskakujący i niesamowicie pozytywny. Później nastała pandemia i wszystko zaczęło się przeciągać - tak bardzo, że szkic umowy zobaczyłam na początku lipca 2020 r., a ostateczną wersję niecałe pół roku później. 30 czerwca 2021 roku „Gildia Zabójców” miała oficjalną premierę, więc... trochę to trwało. Wiem od znajomych, że czasami czeka się jeszcze dłużej, więc wszystkim autorom życzę ogromnych pokładów cierpliwości.

Czy pandemia miała jakiś wpływ na prace nad książką – tak redakcyjne, jak i twoje osobiste? Całość procesu redakcyjnego i kontakt z wydawnictwem odbywał się online czy odbyły się jakieś bezpośrednie spotkania?

Zakładam, że znacznie mniejszy niż mogłoby się wydawać. Oczywiście na samym początku wszystko stanęło na głowie, jak to w każdej branży, niemniej każda z osób biorąca udział w powstawaniu Gildii mieszka w innym mieście, a nawet kraju, więc spotkania osobiste niespecjalnie byłyby po drodze. Wszystko odbywało się online lub telefonicznie, co znacznie ułatwiało prace. Przynajmniej tak było z mojego punktu widzenia.

Jakie były najtrudniejsze momenty prac redakcyjnych? Co może zaskoczyło Cię w tym procesie – pozytywnie i negatywnie, a co było jego najlepszym elementem?

Wszyscy zawsze straszą, że redakcja to straszna rzecz. Że autorzy nienawidzą redakcji i redaktorów. Debiutant może pomyśleć, że redaktor to taki zły potwór, który chce skrzywdzić ich papierowe dziecko rozrywając je na strzępy, a to totalna bzdura, jak pająki bojące się różu. Przy pierwszym tomie miałam najpierw redakcję, a później korektę z elementami redakcji i dziewczyny sprawdziły się świetnie. Większość z naniesionych przez nie poprawek sprawiało, że przez tekst książki płynie się gładko. Czasami odrzucałam sugestię, gdy w grę wchodziły dialogi i np. Oli zaczął brzmieć znacznie mądrzej, niż powinien. Największą zmorą była odmiana: „Chcesz płatki?” czy „Chcesz płatków?” - chyba 3 godziny zastanawiałam się, czy zatwierdzić poprawkę. Jak widać, to nie są koszmarne przykłady i nie ma się czego bać. Chyba właśnie to było dla mnie największym zaskoczeniem. Spodziewałam się ostrego cięcia, przerażających kłótni, a tu nic, tylko mail o treści: dobra robota! Umówmy się, to trochę szokujące.

Dowiedziałaś się czegoś o sobie – a dokładnie o swoim stylu pisania z pracy nad książką?

Nadużywam imiesłowów. Z tego miejsca bardzo przepraszam swoją redaktorkę, bo nie potrafię nad sobą zapanować i musi przeze mnie cierpieć.

Niemniej znacznie więcej dowiedziałam się o sobie podczas samego pisania książki. Przede wszystkim tego, że czytanie książek, czy ich okazjonalne redagowanie magicznie nie sprawia, że potrafię taką napisać. Miałam sporo momentów, gdy zastanawiałam się, czym jest wstęp, czym jest rozwinięcie, czym jest książka?! Wszystkie zasady i schematy, które rozumiem jako czytelnik, znikają, gdy siadam przed pustą wirtualną kartką.

Gdy zaczynałam pracę jako redaktorka (na studiach nie było takich subtelności) zauważyłam, że redaktorzy nie komunikują błędów tylko usterki albo uszkodzenia tekstu i ogólnie starają się być bardzo uprzejmi i pomocni dla autorów. Ale może miałaś taką sytuację, gdy wolałabyś, aby redaktor o jakimś problemie z tekstem napisał Ci wprost zamiast owijać w bawełnę?

O to trzeba byłoby zapytać moją redaktorkę, ale wydaje mi się, że masz rację i mimo łagodnych komentarzy, mogła gdzieś tam po drugiej stronie łącza katować moją laleczkę voodoo. Nie mogę być pewna, że tak nie było.

Z drugiej strony pierwsza redaktorka podobno powiedziała mojemu wydawcy, że nie zamierza współpracować z debiutantem, bo to za duża męczarnia, więc zdarzają się też ci do bólu szczerzy. Chociaż to nie należało do problemów, które na tamtą chwilę mogłabym rozwiązać, to osobiście bardzo cenię sobie szczerość. Dzięki konstruktywnej krytyce jesteśmy w stanie się wiele nauczyć i rozwijać.

Nie będę ukrywała, że pomysł, aby poprosić Cię o wywiad zrodził się w mojej głowie, gdy przypadkiem natknęłam się na Twoje story dotyczące problemów z kontaktem z wydawcą Twojej książki – czy udało się wyjaśnić sytuację?

Chciałabym móc napisać, że tak.

Wydaje się, że udało Ci zbudować bardzo oddaną społeczność wokół „Gildii zabójców”. Orientujesz się przypadkiem, ile osób zna Cię z bloga, a ile poznało dopiero jako autorkę „Gildii”?

Niektóre osoby, z którymi pisałam prywatnie jestem wstanie wskazać jako Gildiowych czytaczy, ale z pozostałymi bardzo trudno mi to rozróżnić, tym bardziej że wiele Różowych Sałat (czytelników bloga) sięgnęło po książkę. W niektórych kanałach, jak wspomniany wcześniej instagram, bardzo mieszam bloga i książkę, bo obie stały się częścią mojej działalności, co jeszcze mocniej komplikuje sprawę.

Czy jest coś, co szczególnie zaskoczyło Cię w recenzjach czy odbiorze „Gildii zabójców”? Albo skłoniło do jakiś przemyśleń bądź zmian w kolejnych tomach?

Staram się unikać czytania recenzji, bo każdy czytelnik ma inny gust. Jedni pisali, że podoba im się romans, inni uznali go za zbędny. Sceny walki dla niektórych są słabszą częścią, dla innych odwrotnie. Niektórzy narzekają na wątek śledztwa, a dla innych jest ulubioną częścią. Są ci, którzy domagają się uśmiercenia Oliego, a inni grożą, że mnie ukatrupią, jeśli włos mu z głowy spadnie ;) Przewija się wiele sprzecznych opinii, które później zostają w głowie i utrudniają pisanie, dlatego naprawdę staram się powstrzymywać przed czytaniem, zwłaszcza tych negatywnych. Przy pozytywnych często łamię to postanowienie... Niemniej jest jedna rzecz, która przewijała się bardzo często i faktycznie zmieniłam przez to przyszłość bohaterów. Myślę, że większość osób domyśla się, co, a raczej kto zyskał na tyle popularności, ale nie będę spoilerować.

Mam nadzieję, że premiera drugiego tomu przebiegnie bez zakłóceń. Możesz zdradzić, czego możemy się spodziewać po kolejnej książce?

Też mam taką nadzieję. W drugim tomie możecie się spodziewać, że wszystko wyszło lepiej. Prawdą jest, że na pierwszym tomie dopiero się uczyłam. Z drugiego jestem zadowolona.

Tym razem mocniej skupiłam się na działaniu Gildii, jej przyszłych władcach i ich wzajemnych relacjach. Jakimś cudem nie ucierpiały na tym pozostałe wątki, dzięki czemu plot twist z zakończenia poprzedniego tomu dostał swoją kontynuację.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas i wyczerpujące odpowiedzi!

 

Małe dopowiedzenie: Gdy wywiad powstawał, bieżącą informacją było, iż drugi tom Gildii ukaże się w marcu, ale na początku miesiąca okazało się, że książki niestety nie ma w zapowiedziach. 

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagrama

LOVE, M

17 komentarzy:

  1. Twórczość tej autorki nie znam znam, ale wywiad bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wywiad jest naprawdę interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ktoś tutaj lubi nie tylko imiesłowy, ale i słowo "niemniej" ;) Poczytam więcej o tej autorce, tzn. o jej książce, bo nie kojarzę tytułu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! "Niemniej" w książce nie używałam praktycznie wcale, więc jeszcze nie dostałam za to po głowie :)

      Usuń
  4. Ciekawy wywiad, ale jakoś po przeczytaniu jego wydanie książki wydaje mi się jeszcze bardziej trudniejsze

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam wcześniej, ani o autorce, ani o jej twórczości.
    Szkoda że książki nie ma w zapowiedziach :(
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy wywiad. O autorce wcześniej nie słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy wywiad, z chęcią poznam twórczość autorki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wywiad był tak interesujący, że zabiorę się za książkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam serdecznie ♡
    Niestety, twórczość autorki jeszcze przede mną ale bardzo chętnie poznam ją bliżej! Wywiad był bardzo ciekawy, przeczytałam go z przyjemnością!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Wreszcie dowiedziałam się skąd tyle różu! :D
    Dżizas, jakby odstraszanie pająków było takie proste, to wszystko bym miała różowe xD
    "„Chcesz płatki?” czy „Chcesz płatków?” - chyba 3 godziny zastanawiałam się, czy zatwierdzić poprawkę." -- OMG, które jest poprawne? Płatków? Że niby (miskę) płatków? Zgłupiałam, poważnie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny wywiad! Przyjemnie się czytało! "Gildię Zabójców" znam i czekam na premierę drugiego tomu.
    P.S.: Nie wiedziałam, że występujesz też w roli redaktorki / korektorki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tak, bycie redaktorką/korektorką to moja główna praca ^^

      Usuń
  12. Świetny wywiad. Miło było się dowiedzieć jak wygląda ta praca "od kuchni".

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3