czwartek, 3 listopada 2022

Dziwna sprawa kontentu true crime

 Hello!

Uwielbiam historie kryminalne i rozwiązywanie zagadek, Sherlocka Holemsa, książki Agathy Christie, kiedyś pochłonęłam wszystko, co wpadło mi w ręce autorstwa Cobana. Chcę wiedzieć co się stało, że doszło do katastrofy samolotu (pociągu, dlaczego wiadukt się zawalił, statek zatonął). Oglądałam procedurale. Widziałam wiele, wiele filmowych dokumentów true crime. Uwielbiam podcasty. A jednak jeśli jest coś, czego bardzo nie lubię i nie jestem w stanie słuchać, to są właśnie podcasty true crime (zresztą podobnie nie jestem w stanie oglądać większości youtuberów true crime). 

Wcześniej nie zastanawiałam się, czemu tak było, ale podcasty true crime zawsze wywoływały we mnie dysonans poznawczy. W końcu mnie oświeciło. W podkaście (lub na Youtube; wybaczcie też wariantywną pisownię podcast i podkast) jedna, względnie dwie, osoba opowiada całą historię. I właśnie - opowiada. Całą. Skąd ona to wie? Skąd ona to wzięła? Gdzie są przypisy? (Czasami jakieś linki znajdują się w opisach - ale chociaż Wikipedia jest bardzo użyteczna, nie zawsze jest wiarygodna, a poza tym to też była czyjaś praca, aby to tam opisać i zamieścić). Druga rzecz jest jeszcze taka, że wiele tego typu kontentu ma straszną muzykę i ogólny przerażający anturaż, a ja nie lubię horrorów i naciągania suspensu z prawdziwej historii; na niektórych kanałach YT dochodzi to aż do poziomu... szopki (bardzo brzydko pisząc). Ale jeśli materiały nie są robione specjalnie sensacyjnie i nie psychoanalizują zbrodniarzy, to takie bardziej informacyjne relacje - zdarza mi się oglądać.

W dokumencie true crime najczęściej występują: osoby bezpośrednio związane ze śledztwem w postaci policji czy prokuratorów, eksperci z różnych dziedzin, którzy pomagają przedstawić kontekst, czasami rodzina (bliższa lub dalsza), często dziennikarze, którzy wcześniej opisywali daną historię. I wiele innych osób. W podkaście - wszystko opowiada jedna osoba. Na podstawie czego? Czy sama przeprowadziła wywiady i spędziła czas w archiwum? Raczej nie. Ten typ dokumentów, który lubię, chyba lepiej określić jako prawdziwe śledztwa niż prawdziwe zbrodnie. Przy czym to nie jest tak, że zawsze łatwo powiedzieć, na co dany materiał położy nacisk i czy z czasem nie zacznie na przykład psychoanalizować mordercy. Także - o ile to nie jest bardzo oczywiste (nazwisko zbrodniarza w tytule) - granica może być płynna.

Z tymi podcastami true crime (ale nie tylko) jest trochę tak, jakby ktoś chciał zrobić podcast humanistyczny, wziął numer "Tekstów Drugich" i z każdego artykułu robił odcinek, nie podając autora, afiliacji, nawet źródła tekstu, nie wspominając o bibliografii... Tylko że autorzy podcastów biorą Wikipedię czy wprost książkowe reportaże true crime. W moim przypadku problem z podcastami true crime rozbija się właśnie o eksperckość i przypisy, ale wiem, że jest z nimi więcej problemów. 

Zaczynając od moralności true crime, gdy można oddawać się lekturze czy oglądaniu historii fikcyjnych. Wydaje się, że tutaj duże uznanie ma maksyma życie pisze najlepsze scenariusze. Nawet jeśli są to scenariusze zbrodni i morderstwa. Czy można oderwać te historie od ludzi, których dotykają najbardziej. A jeśli tak, to kiedy? Po 3, 5 czy 10 latach, po ich śmierci? Inną sprawą jest to, że nawet jeśli opowiadanie historii morderców nie prowadzi do pokazania się naśladowców, to pochłanianie tych opowieści może sprawiać - szczególnie w przypadku morderców seryjnych - że tracimy z oczu ofiary, które stają się statystyką, i uodparniamy się na pewien poziom przemocy, gubimy w tym tragedię. 

Wydaje się, że jednoosobowy, internetowy kontent prawdziwych zbrodni zgubił gdzieś (o ile w ogóle go miał) element śledztwa - i to zarówno opowiadania o nim, jak i przeprowadzania.

Ale czuję, że muszę dodać jedną rzecz - z przypisami i przyznawaniem się, że powołuje się na czyjeś ustalenia, że coś się cytuje, mają ostatnio problem (prawie) wszyscy. Mam na półce zdecydowanie więcej reportaży bez porządnych przypisów, niż bym chciała, a czytałam i widziałam takich książek jeszcze więcej. Powinniśmy - wszyscy - lepiej budować świadomość konieczność informowania o źródłach, edukować się o prawach autorskich i prawie cytatu.

Z całym trendem true crime połączone jest też coś, co w z popkultury można nazwać "If evil, why hot", czyli większe skupienie na mordercach, psychopatach, zbrodniarzach niż na ich ofiarach. Szczególnie jeśli morderca jest (był), cóż, przystojny. Chyba szczyt tego widzieliśmy przy okazji filmu (w sumie to filmów) o Tedzie Bundy'm. To już nawet nie są prawdziwe zbrodnie tylko prawdziwi zbrodniarze.

Mam jednak wrażenie, że zainteresowanie psychopatami zakradło się i rozsiadło w literaturze wcześniej, trochę niezauważone, nikt też chyba nie przypuszczał, do czego może przyczynić się takie upowszechnienie rozmów z kryminalistami. A może to wpływ popularności Hannibala, o którym trochę zapominamy? Zabójczych umysłów? Mindhuntera? Profilowania i wchodzenia w umysł mordercy. Książek typu rozmowy z psychopatami.

Inny zarzut pod adresem kontentu true crime tym razem na YouTube, który widziałam, to fakt, że są kanały, gdzie ludzie opowiadają o morderstwach i torturach, wcinając frytki. To już chyba nawet nie jest uodpornienie to rodzaj oderwania od rzeczywistości, być może brak poczucia jakiejś przyzwoitości. A przy okazji zarabianie na reklamach. Biorąc pod uwagę popularność kontent true crime, to jest wielki biznes. 

Pisałam ten wpis od lipca, gdy pojawiła się kolejna fala krytyki tego kontentu, teraz niedawno była następna - przy okazji premiery serialu Dahmer i wydaje mi się, że przy każdej kolejnej dużej premierze filmu czy serialu true crime o mordercy - szczególnie fabularyzowanego i ze znanym aktorem w roli - te fale krytyki i dyskusji będą coraz wyższe i silniejsze. 

Różne ciekawe materiały na ten temat:
Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, Zwierz popkulturalny, podcast Jeszcze słowo, odcinek 60: Co nam robią prawdziwe zbrodnie?
Cezary Łasiczka, OFF Czarek, TOK FM, Reporterzy true crime kontra podcasterzy.
Chyba najpopularniejszy tekst w tym temacie w Polsce: Kradnę, więc jestem – smutna prawda o podcastach true crime. Tekst Przemysława Semczuka, Smak Książki; i drugi: Uderz w stół, a nożyce… z bólu jękną – ciąg dalszy o podcastach true crime. Tekst Przemysława Semczuka
Marta Glanc, Dziennikarze śledczy: podcasterzy kradną naszą pracę. Będą pierwsze pozwy, Onet Kobieta.
Plagiaty to nie tylko problem na polskim podwórku:
Nicholas Quah, A Plagiarism Scandal Shakes Up the True-Crime Podcast World, Vulture.
Bailey Wharton, Podcasting’s Plagiarism Problem, UC Law Review.
Chciałam podlinkować coś konkretnego z YouTube, ale polecam wpisać "true crime controversy" i nawet przejrzeć tytuły filmów i zerknąć na miniaturki. Komentatorzy i krytycy na YT skupiają się w dużej części na kwestiach etyki monetyzowania tragedii, budowania swojej popularności na tego typu kontencie oraz jedzenia i malowania się w czasie opowiadania o morderstwie.

Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki

Trzymajcie się, M

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post. W takim razie, lecę na YouTube.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tej pory wybierałam raczej dokumenty z gatunku true crime, ale może sprawdzę i podcasty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesuję się przestępczością, ale ciężko mi znaleźć czas na słuchanie podcastów ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście nie słucham podcastów true crime, bo nie lubię. Nie zdawałam więc sobie sprawy, że istnieje aż tak szeroko szara strefa w wykorzystywaniu pracy dziennikarzy śledczych. Oczywistym się wydaje mi się, że mimo kosztów i czasu, jaki to zajmie, dziennikarze powinni skorzystać z drogi prawnej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo popularne są ostatnio podcasty. Ale jakoś nie mogę się za nie zabrać.
    Pozdrawiam
    Miśka ;)
    miska-grabowska.pl

    OdpowiedzUsuń

Jesteście dla mnie największą motywacją.
Dziękuję.
<3