Hello!
Jako absolwentka filologii polskiej powinnam była być mądrzejsza i nie spodziewać się po baśni Piekarnia czarodzieja bajki Disneya. A jednak – to, jak książka Gu Byeong-mo przypomina prawdziwe baśnie braci Grimm, mocno mnie zaskoczyło. Trzeba przyznać, że Piekarnia ma doskonały blurb (który także powinien mnie ostrzec przed brutalnością tej książki), ale wciąż jest on napisany niezdradzającymi fabuły eufemizmami. A książce przydałyby się ostrzeżenia o treści dotyczącej molestowania seksualnego i samobójstwa (być może ma ona drugie wydanie, które je zawiera – bo moje go nie ma – widziałam, że ostrzeżenie jest w opisie na Lubimy Czytać).
Tytuł: Piekarnia czarodzieja
Autorka: Gu Byeong-mo
Tłumacze: Anna Diniejko i Łukasz Janik
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece, seria Young
Całodobowa piekarnia, z której unosi się aromatyczny zapach cudownych wypieków, od wielu lat była jego jedynym schronieniem. Chociaż – jak sam przyznaje – nigdy nie lubił pieczywa. Kiedy matka porzuciła go na stacji kolejowej, a wiele lat później jego macocha pani Bae i jej córka Muhee skutecznie wykluczyły go z życia rodzinnego, musiał radzić sobie sam. Ponownie odrzucony i tym razem niesłusznie oskarżony o okropną zbrodnię chłopak musi uciekać, aby ocalić swoje życie. Schronienie znajduje u Piekarza, od którego codziennie kupował pieczywo. Musi tylko pomóc w prowadzeniu jego strony internetowej.
Z kwestii formalnych książka ma prolog, 8 rozdziałów i dwie opcje. Wydanie książki jest naprawdę bardzo ładne, jej okładka jest pewnie jedną z 3 najładniejszych, które mam w domu. Fabuła prowadzona jest pierwszoosobowo przez szesnastoletniego głównego bohatera (i lektura Piekarni nie jest polecana osobom młodszym). Narracja odrobinę skacze po chronologii wydarzeń – aby pokazać nam szerszy kontekst tego, co akurat przydarzyło się bohaterowi lub co chodzi mu po głowie. Nie jest to konfundujące, a sprawia, że narracja nie nudzi, a bohater nie staje się nadmiernie irytujący.
Bo ma na takiego ogromne zadatki. Fakt, że jako czytelnicy siedzimy w jego głowie, zdecydowanie nie pomaga. To znaczy, gdy zapoznajemy się z jego głębokimi przemyśleniami, czasami nie wiadomo, czy to naprawdę wynik jego konstrukcji w książce, czy autorka używa go, aby przekazać swoje lub stylizowane na uniwersalne przemyślenia. Niekiedy wydaje się wręcz, że niektóre zdania/przemyślenia są narzucone i niejako sztucznie dopisane do monologu wewnętrznego bohatera. Efekt – momentami narracja jest (albo próbuje być, bo według mnie nieszczególnie to wychodzi) naiwnie dydaktyczna. Czasami przypomina coś, co naprawdę mogłoby być dziennikiem nastolatka z wieloma problemami, a czasami – jakby dorosły próbował udawać rozemocjonowanego nastolatka i mu to nie wychodziło. Jest kilka fragmentów w tej książce, które są dziwnie filozoficzne.
Po dwóch czy trzech pierwszych rozdziałach napisałam, że ta książka jest jednocześnie naiwna i cyniczna. I pod koniec okazało się, że moje przeczucie było trafne. Jak przekazuje czytelnikom sam bohater: "Pani Bae wybrała kontrolę i przemoc, ja wybrałem cynizm i obojętność" (s. 190). Oczywiście nie wyjaśnia to wszystkich aspektów, dlaczego książka wydaje się taka a nie inna, ale pokazuje pewną samoświadomość takiego a nie innego pokazania charakteru bohatera.
Czy mi się ta książka podobała? Niestety, raczej nie. Jeżeli Piekarnia Czarodzieja naprawdę była pisana z zamiarem bycia współczesną baśnią, to mam wrażenie, że została zdecydowanie za bardzo skomplikowana w miejscach, gdzie zupełnie taka być nie musiała. Jednak równocześnie po wielu ważnych aspektach niejako tylko się prześlizgnięto, chociaż zostały utopione w niepotrzebnym solilokwium bohatera.
Autorce – pomimo próby, bo nasz główny bohater nie ma imienia – nie udało się także stworzyć postaci uniwersalnej, z którą można się utożsamić i do której kłopotów (czy nawet prezentowanych cech charakteru) łatwo się odnieść. Jest niestety zbyt dookreślony ze swoją historią, zaprezentowanymi zachowaniami i przemyśleniami. Mam wrażenie, że autorka chciała w Piekarni Czarodzieja osiągnąć zbyt wiele i zupełnie niepotrzebnie przytłoczyła swoją opowieść wieloma niekoniecznymi elementami. Można się też poważnie zastanowić, czy to podwójne zakończenie to był dobry pomysł. Z jednej strony je rozumiem, z drugiej – i tak tylko w jednym przypadku bohater dorasta (a przynajmniej można spróbować to tak odczytywać, bo czy bohater podejmuje się pogłębionej autorefleksji? niekoniecznie) i ma ono nieco więcej sensu, biorąc pod uwagę nauki, jakie bohater (a wraz z nim czytelnicy) powinien wynieść ze spotkania z Piekarzem i Niebieskim Ptakiem. To nie jest długa książka – ma nieco ponad 200 stron – ale wydaje się za długa dla typu opowieści, który miała zamiar prezentować. Ponadto rozumiem, dlaczego książka robi na wielu czytelnikach wielkie wrażenie, ale czy nie ma w niej aż zbyt wielu sensacyjnych wątków? Bo nie wiem, czy czytelnicy na pewno zapamiętają jej przesłanie o odpowiedzialności za swoje czyny, wybory/decyzje, gdyż jest nieco przysłonięte faktem, że treść książki potrzebuje ostrzeżeń o delikatnych kwestiach, które porusza.
Nie napiszę, że odradzam lekturę, myślę, że jeśli ktoś nie ma problemu z czytaniem o rzeczach, które wymieniłam na początku, i zamierzał przeczytać Piekarnię czarodzieja, jak najbardziej powinien to zrobić. Warto jednak zdawać sobie sprawę ze słabszych stron tej opowieści.
Zapraszam na blogaskowego Facebooka oraz mojego Instagramy (bookart_klaudia) oraz redaktorskie_drobnostki!
Szkoda, że nie przypadła do gustu. Miałam ją w planach... Chociaż okładka cudna
OdpowiedzUsuńZ pewnością nie jest to powieść dla mnie....
OdpowiedzUsuńRaczej nie będę czytała tej książki.
OdpowiedzUsuńA mnie ta opinia właśnie skłania do przeczytania :P. Czuję, że chcę sobie własne zdanie o takiej książce wyrobić. Podobnie zaskoczył mnie "Baśniarz" po którym spodziewałam się fantastycznego baśniowego klimatu, książkę znalazłam na półce dziecięco młodzieżowej. A tu obyczajówka z trudnymi wątkami takimi jak tutaj. Ja akurat lubię trudne tematy, a klimat książki mnie pochłonął, tak bałabym się o młodsze osoby, które przypadkiem trafią na takie tytuły.
OdpowiedzUsuńJednak mnie samą Piekarnia intryguje, łącznie z przemyśleniami i podwójnym zakończeniem, ale czy faktycznie podejdzie to muszę się przekonać :)
rzeczywiście w pierwszym momencie spodziewałabym się raczej miłej, ciepłej opowieści - a tu Grimm w czystej postaci
OdpowiedzUsuńZ ciekawości chętnie przeczytałabym tą książkę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Baśnie to jest jednak prawdziwy majstersztyk - nie tak łatwo napisać coś na innych podobieństwo dzisiaj. Miałam ten tytuł na TBR, ale odłożyłam lekturę w czasie - teraz nie jestem przekonana, czy do niej kiedyś powrócę :)
OdpowiedzUsuńA ja lubię tego typu klimaty i ta książka od jakiegoś czasu mnie intryguję. Myślę, że dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś z ciekawości sięgnę po tę książkę. PS Okładka piękna! :)
OdpowiedzUsuń